Magdalena Sobiesiak nie wiedziała, że w zdobyciu posady w Totalizatorze Sportowym, mimo, że miała świetne papiery, pomagali jej „wszyscy święci”. Pomagał tata, który prosił ministra sportu, który z kolei prosił szefa swojego gabinetu politycznego, który pisał maila do wiceministra skarbu. Pomagał też były prezes Totalizatora.
Łatwego zadania dziś nie miała. Nie mówiła o obcym człowieku. Mówiła o swoim tacie. Mogła tak naprawdę zakończyć na oświadczeniu. Ale nie zakończyła. I to był jej błąd. Odpowiedzi na pytania posłów musiały obudzić wątpliwości.
PRZYGODA Z TOTALIZATOREM
W mowie wstępnej Magdalena Sobiesiak przekonywała posłów, że o wakacie w Totalizatorze przeczytała w gazecie:
Prawdą jest, że czytając ogłoszenie o organizowanym przez Totalizator Sportowy konkursie mającym wyłonić członka Zarządu Spółki odpowiedzialnego za marketing i sprzedaż uznałam, iż może to być dla mnie szansa i możliwość wykorzystania zdobytego wykształcenia i doświadczenia zawodowego. Uważam, że moje kompetencje są na tyle wysokie, aby podjąć skuteczną próbę udziału w konkursie na równi z pozostałymi kandydatami.
Chyba nikt dzisiaj kompetencji Magdaleny Sobiesiak nie podważa. Wielu pyta za to i słusznie (i to było pierwsze pytanie, jakie padło z komisji): jak to możliwe, że ogłoszenie pojawia się w prasie 23 lipca 2009, a już miesiąc wcześniej, bo 26 czerwca, maila w jej sprawie do wiceministra skarbu – Adama Leszkiewicza pisze Marcin Rosół? Odpowiedź Magdaleny Sobiesiak jest prosta: nie zdawała sobie z tego sprawy. Ani z tego, że Rosół takiego maila do Leszkiewicza wysłał, ani z tego, że napisał w nim, iż jest ona osobą, którą Ministerstwo Sportu rekomenduje do zarządu Totalizatora Sportowego.
Nie wiem, czy nikt nie przygotował Magdaleny Sobiesiak na to pytanie? Czy myślał, że po takim stwierdzeniu w słowie wstępnym nikt o to już nie dopyta? Sama Sobiesiak próbowała potem tłumaczyć, że nie twierdziła, iż o pracy dowiedziała się z prasy, a że jedynie o niej czytała. Przekaz był jednak dość oczywisty.
Po kolejnych pytaniach Sobiesiak przyznała: Nie wykluczam, że o ogłoszeniu o pracy i o tym, że na takie stanowisko w Totalizatorze Sportowym będzie wakat - jak najbardziej nie wykluczam - mogłam mieć informacje wcześniej. Ogloszenie w ”Rzeczpospolitej” (bo tam miała je przeczytać) ukazało się 23 lipca. Rada Nadzorcza Totalizatora Sportowego podjęła decyzję o wszczęciu postępowania rekrutacyjnego na członka zarządu 21 lipca 2009 roku.
Kiedy i od kogo mogła słyszeć o wakacie w Totalizatorze? Tego nie umiała sobie przypomnieć. Nie wykluczyła jednak, że przed 23 lipca rozmawiała na ten temat z ojcem.
A plan mógł – poza nią – pisać się dużo wcześniej. Bo w stenogramach CBA jest zapis rozmowy, w której Marcin Rosół mówi Ryszardowi Sobiesiakowi, że ma już pomysł, Mirek musi mu to przyklepać. Jest 9 maja 2009. Z analizy CBA wynika, że w kolejnych rozmowach Sobiesiaka ze Sławomirem Sykuckim (byłym szefem TS) pojawia się pomysł z Totalizatorem. W kolejnych jest mowa o tym, że Magdalena Sobiesiak powinna pozbyć się udziałów w spółce Golden Play i przestać być wiceprezesem Casino Polonia. Jak ją wybiorą 2 września, to lepiej, żeby nie miała udziałów w firmach, które są konkurencją dla Totalizatora – mówi Rosół.
Posłanka Kempa dopytywała Magdalenę Sobiesiak o jeszcze inną kwestię, która może świadczyć o tym, że Sobiesiak wiedziała wcześniej o wakacie w Totalizatorze. Dopytywała, dlaczego ze stanowiska wiceprezesa Casino Polonia zrezygnowała w połowie lipca, skoro ogłoszenie ukazało się dopiero 23 lipca. I usłyszała: Taki był zamiar, taki był plan. Moja rezygnacja nie miała nic wspólnego z ubieganiem się o stanowisko w Totalizatorze Sportowym. O szczegółach tego zamiaru, planu mówić nie chciała.
„MAGDA TYLKO MUSI SIĘ TROCHĘ SŁUCHAĆ”
W materiałach CBA jest stenogram z rozmowy, podczas której Sykucki mówi do Sobiesiaka tak: Można tak podzielić rynek, że Totalizator będzie miał pieniądze i wszyscy prywatni będą mieli, Magda tylko się musi trochę słuchać.
Magdalena Sobiesiak mówiła przed komisją, że jej starania o pracę w Totalizatorze Sportowym nie miały na celu budowy tajemniczej sfery wpływów: Odnoszę wrażenie, śledząc obrady komisji, że część jej członków przychyla się do tezy, że moje ewentualne pojawienie się w zarządzie Totalizatora oznaczałoby zbudowanie jakiejś tajemniczej sfery wpływów dla niejasnych interesów, że - jak powiedział pan Mariusz Kamiński - miało nastąpić wrogie przejęcie Totalizatora przez ludzi z firm konkurencyjnych. Takie insynuacje obrażają mnie.
Rzeczywiście, Mariusz Kamiński zeznał, że to mógł być sabotaż. Mówił też o wrogim przejęciu. Nie bardzo wiem, kto i jak chciałby i mógłby tą spółkę przejąć (spółka w 100% państwowa, bez zamiarów odsprzedania się komukolwiek). Ale naiwnym byłoby chyba myślenie, że to była po prostu dobra oferta, która Magdalenę Sobiesiak po prostu skusiła. Sobiesiak przekonywała, że taką pracę chciała podjąć sama, bo była dobrze przygotowana, a poza tym, dla niej liczą się wyzwania.
Posiadane przeze mnie wykształcenie i doświadczenie pozwoliły mi stanąć do konkursu i ubiegać się o stanowisko. Poza ukończeniem studiów prawniczych, skończyłam MBA w USA – mówiła. W ogłoszeniu dotyczącym konkursu na stanowisko członka zarządu TS znajomość sektora gier losowych i zakładów wzajemnych była określona jako dodatkowy atut.
Posłowie dopytywali o firmę Novomatic, której przedstawicielem na Polskę jest Jan Kosek. Magdalena Sobiesiak konsekwentnie odpowiadała: nie mam wiedzy na ten temat. Pytanie, czy firma Novomatic może być odpowiedzią na pytanie, dlaczego Magdalena Sobiesiak miała pracować w Totalizatorze? Pisała o tym już w październiku ubiegłego roku nie tylko „Polityka”:
Fragment:
Ryszard Sobiesiak ma już tylko 20 proc. udziałów w spółce Casino Polonia, 80 proc. sprzedał inwestorom spoza Polski, w tym największy pakiet firmie estońskiej. Estończycy blisko współpracują z austriackim potentatem na rynku automatów do gry, firmą Novomatic. – To jasne, że Rysiek gra dla Novomatic – mówi nasz informator. – A Novomatic ma chrapkę na videoloterię, liczy na dogadanie się z GTech.
Przedstawicielem Novomatic na Polskę jest dr Jan Kosek, rozmówca Sobiesiaka podsłuchiwany przez CBA. Prawdopodobnie nie bez powodu Sobiesiakowi zależało, aby jego córka weszła do zarządu Totalizatora Sportowego. Miałby za jej pośrednictwem wpływ na podejmowane tam decyzje w sprawie videoloterii. Córka Sobiesiaka miała wystartować w konkursie na to stanowisko. W tym czasie bywała gościem w biurze Sławomira Sykuckiego. – Znam Rysia, szanuję go – wyjaśnia Sykucki. – Na jego prośbę przygotowywałem jego córkę do konkursu. W końcu kto zna się lepiej ode mnie na Totalizatorze?
Sławomir Sykucki będzie zeznawał w piątek. Znam takich, którzy twierdzą, że to on jest kluczowym świadkiem w sprawie. Bo wie najwięcej. I o samej sprawie. I o rynku. Być może wie także, kto dwadzieścia lat temu pokazał Sobiesiakowi umowę, która wiązała Totalizator Sportowy z firmą Gtech. I po co mu ją pokazał? Czy już wtedy chodziło o firmę Novomatic? Magdalena Sobiesiak przyznała, że Novomatic był jednym z dostawców automatów do ich salonów. Może to bez związku ze sprawą. A może nie.
TATA TYLKO PRZEKAZAŁ CV
Wszystko działo się zgodnie z prawem, legalnie: Nie doszło do nielegalnego załatwiania mi pracy w Totalizatorze Sportowym. A na pewno o niczym takim nie wiem. To nawet bardzo prawdopodobne. Magdalena Sobiesiak mogła nie wiedzieć o wielu rzeczach. Mimo to zapewniała, że tata jedynie przekazał jej CV kilku znajomym i umówił ją z Marcinem Rosołem. To wszystko. Nie było – jak mówiła - załatwiania jej czegokolwiek z kimkolwiek.
Magdalena Sobiesiak chyba nie czytała stenogramów, w których czytamy, jak jej ojciec mówi Marcinowi Rosołowi, że Mirek proponował coś poza resortem. Wcześniej jest mowa o Centralnym Ośrodku Sportu i o tym, że mogłaby zarządzać bazą noclegową na terenie całego kraju. To jeszcze zanim pojawia się propozycja Totalizatora Sportowego. A potem – w analizie CBA czytamy, jak Sławomir Sykucki monitoruje sytuację, a Mirosław Drzewiecki (to jest opis, nie cytat) zapewnia Ryszarda Sobiesiaka, że pilotuje sprawę i że wszystko powinno iść po ich myśli.
ROZMOWY O STRATEGII
Magdalena Sobiesiak zeznała, że rozmawiała kilkakrotnie z byłym prezesem TS Sławomirem Sykuckim. Skontaktował ją ojciec: Czy jest coś złego w rozmowie z osobą mającą doświadczenie i uzyskaniu ważnych i pomocnych informacji na temat pracy, o którą się zabiega? Oczywiście, że nie ma. Jeśli jednak – znowu - wziąć pod uwagę stenogramy, merytoryczne rozmowy ze Sławomirem Sykuckim nabierają większego dla sprawy znaczenia.
Sobiesiak mówiła, że rozmowy dotyczyły m.in. strategii, jaką przygotowała dla TS: To były pytania z tym związane, w którą stronę ja idę, jego pogląd, ewentualna opinia, która była dla mnie bardzo cenna. (...) Przekazywał informacje, rozmawialiśmy, ja się dzieliłam wątpliwościami, nie oceniał ani nie opiniował mojej strategii. To wygłaszał ewentualne opinie, czy nie opiniował strategii? Magdalena Sobiesiak wyraźnie broniła się przed wrażeniem, że Sykucki był strategiem. Jeśli był. Nie chciała mówić także o szczegółach strategii, którą chciała zaproponować w konkursie. Zapewniła jednak, że o firmach Novomatic oraz Gtech mowy tam nie było. Że skupiła się na zupełnie innych elementach.
Sobiesiak tłumaczyła komisji, że w przypadku Totalizatora każda decyzja członka zarządu, której realizacja przekracza większe kwoty, wymaga zgody ministra finansów czy rady nadzorczej: Po co więc formułować podejrzenia, że Sobiesiakówna miała pójść do Totalizatora załatwiać interesy swojego ojca? Takie wypowiedzi są wynikiem albo niewiedzy i nieznajomości przepisów, albo złej woli (…) samodzielnie pojedyncza osoba nie ma możliwości wpłynąć na strategiczne kierunki działań podejmowane przez spółkę. Pytanie, czy naprawdę byłaby tam sama? I czy jej głos naprawdę nie miałby żadnego znaczenia?
Córka Ryszarda Sobiesiaka zeznała, że firmy jej ojca nie mogły być uznane za realną konkurencję dla Totalizatora Sportowego. Poinformowała komisję, że jej rodzina ma 1/3 udziałów w firmie Golden Play, która prowadzi salony gry i posiada też automaty o niskich wygranych oraz 1/5 udziałów w Casino Polonia.
SPOTKANIE W „PĘDZĄCYM KRÓLIKU”
24 sierpnia 2009. Tam miało dojść do przecieku. Według CBA. Magdalena Sobiesiak stanowczo zaprzecza. I mówi: rozmawialiśmy o moim CV, a nie o CBA.
Była mowa także, jak się okazuje, o donosach. Ale nie – jak mówił dziennikarzom swego czasu Marcin Rosół – tych, które już nastąpiły, ale tych, które mogą dopiero nastąpić: Podczas tego spotkania, Pan Marcin Rosół poinformował mnie, że moje kandydowanie może uruchomić kampanię negatywną i donosy. Także w mediach. Pan Rosół przywołał nazwisko Pana Przybyłowicza, twierdząc, że jest to osoba, która nie cofnie się przed zapowiedzianymi atakami, bo już kilkakrotnie wysyłał pisma do różnych instytucji w sprawach związanych z Totalizatorem.
Sobiesiak złożyła aplikację do Totalizatora 18 sierpnia 2009 roku. Przeszła pierwszy etap rekrutacji. Ale po tej rozmowie z Marcinem Rosołem, dwa dni przed decydującą rozmową z radą nadzorczą, zrezygnowała. Jak twierdzi, była to jej decyzja, którą jej ojciec uszanował.
Rosół miał jej powiedzieć, że bez względu na jej kwalifikacje, były doradca Totalizatora Sportowego i były szef Wyścigów Konnych Marek Przybyłowicz zrobi wszystko, żeby podważyć jej kandydaturę do objęcia posady w zarządzie TS (…) Pan Rosół przekazał mi tę informację o zagrożeniach i prosił, żebym podjęła decyzję o ewentualnym wycofaniu się. Sobisiak zapewnia jednak, że Rosół nie żądał od niej wycofania się z konkursu.
I tak Magdalena Sobiesiak się z konkursu wycofała: To była moja świadoma, samodzielna, niezależna decyzja. Powód? Troska o siebie i swoją rodzinę.
ZE STENOGRAMÓW:
25.08.2009 - 8:40 – Ryszard Sobiesiak mówi Sławomirowi Sykuckiemu, że zmieniła się koncepcja. I że Magda rezygnuje. I że za chwilę zadzwoni z innego telefonu. 13:26 – Sobiesiak rozmawia z adwokatem z Wrocławia. Stwierdza: z tym rozmawiałem telefonicznie… Wcześniejsze rozmowy mają sugerować, że chodzi o Zbigniewa Chlebowskiego. Po chwili dodaje, że Magda wycofała się z projektu po wczorajszym spotkaniu. Miała najlepsze papiery, ale tatusia niedobrego… 26.08.2009 – Ryszard Sobiesiak mówi do kogoś: kartę PLAY kupisz. Te wszystkie abonamenty można wyrzucić… Potem rozmawia z Lechem Janczym (tym od sprawy czorsztyńskiej) i mówi mu, że ma zakaz dzwonienia, bo tam jakieś sprawy załatwialiśmy i nie chcę dzwonić, żeby nas ku… nie kojarzyli 27.08.2009 – w rozmowie z Janem Koskiem mówi: wycofałem Magdę, bo tam KGB, CBA… 28.08.2009 – w rozmowie z Ryszardem Preschem (znajomy biznesmen zajmujący się hazardem) mówi: Wycofałem Magdę, ale jak się spotkamy, to ci powiem, dlaczego. Tam się już jaja zaczęły dziać. Już donosy, ale ten… nie na telefon rozmowa… 29.08.2009 – Stoch pyta o spotkanie Drzewieckiego z Chlebowskim (w sprawie małopolskiej Platformy), a Sobiesiak mówi: Z Magdą miałem w Warszawie gdzieś tam ją włożyć, nie chciałem do nich ku… dzwonić, bo zaczęli gdzieś pisać, gadać głupoty…
Pytanie więc, czyj to był plan i czyja decyzja o wycofaniu się z tego planu? Magdalena Sobiesiak przekonywała komisję, że planu nie było, a decyzja była jej decyzją. Niezależną.
Posłowie próbowali dopytywać. Ale bez skutku. Co takiego miał i mógł zrobić Przybyłowicz. Wcześniej w żadnych jego donosach nazwisko Sobiesiak się nie pojawiło. Wcześniej żadne donosy – jak widać – nikogo nie zniechęciły. Może Marcin Rosół wytłumaczy w czwartek śledczym, o jakie donosy mu chodziło… I skąd to nagłe przejęcie osobą Przybyłowicza, który – choć pisał do różnych instytucji i urzędników od lat (także do ministerstwa sportu), wielkich reakcji w tych instytucjach i u tych urzędników nie obudził. Czyżby tym razem miał wystąpić w roli alibi?
Magdalena Sobiesiak zeznała, że nie wyklucza, iż inicjatorem tego spotkania był jej ojciec. Miejsce i czas – niewykluczone, że wyznaczył Rosół. Jak mówiła, z tego, co pamięta, pierwotnie miejscem spotkania miała być nie restauracja ”Pędzący Królik”, ale ministerstwo sportu. I jeszcze jedna deklaracja. O akcji CBA – jak prawie wszyscy przesłuchiwani świadkowie – dowiedziała się z mediów.
Z Rosołem spotkała się jeszcze dwa razy. Na początku roku – w Zieleńcu. Wymienili wtedy tylko kilka zdawkowych zdań. O pracy nie rozmawiali. Potem – już w lipcu – spotkali się w resorcie sportu - w celu sprawdzenia formalnej, a nie merytorycznej, poprawności jej aplikacji na członka zarządu Totalizatora Sportowego. Spotkanie miało trwać zaledwie kilka minut: Rosół miał ocenić, że aplikacja jest poprawna, a wszystkie wymagane dokumenty są dołączone. Sobiesiak tłumaczyła, że po raz pierwszy starała się o pracę w dużej, państwowej firmie, dlatego każda pomoc była dla niej przydatna.
CO POWIEDZIAŁA OJCU?
Nowością było to, że 24 sierpnia 2009 roku, po spotkaniu z Marcinem Rosołem, Magdalena Sobiesiak jedzie na spotkanie z ojcem. Nie pamięta, czy rozmawiali wtedy telefonicznie, ale spotkali się osobiście w restauracji: Odebrałam tatę z hotelu i pojechaliśmy do restauracji, której nazwy nie chciałabym wymieniać, gdzie podobno mają dobrą zupę pomidorową. To spotkanie może być zaskoczeniem, bo z analizy CBA wynika, że Sobiesiak umówił się z córką na telefon po spotkaniu w „Pędzącym króliku”, ale telefon Sobiesiaka tego wieczoru milczy. CBA nie rejestruje żadnej rozmowy. Dopiero rano. Jest informacja, że Magdalena Sobiesiak jedzie do ojca do hotelu. Zeznała, że zjedli razem śniadanie. Podczas tych spotkań nie było mowy o akcji CBA. Nie było więc – jak mówi Magdalena Sobiesiak – żadnego przecieku. Pytanie, jak Magdalena Sobiesiak umówiła się z ojcem na to spotkanie? Dlaczego nie zadzwoniła na telefon, na który dzwoniła wcześniej? Może po prostu pojechała do hotelu. Sama mówi, że nie pamięta…
I INNE …
Kiedy poseł Arłukowicz dopytywał o to, czy poza Totalizatorem wysyłała jeszcze gdzieś aplikacje, najpierw mówiła, że korzystała z firmy pośredniczącej, sugerując, że nie wysyłała, po czym stwierdziła, że takich firm było jednak kilka.
Kiedy była pytana, czy wiedziała o spotkaniach ojca z Mirosławem Drzewieckim w Stanach Zjednoczonych albo czy brała w nich udział, odpowiedziała, że nie. Po czym – dopytywana – przypomniała sobie o shoppingu, przy okazji którego – już po wybuchu afery – jej ojciec spotkał się z byłym ministrem sportu. Ona sama nie brała w tym spotkaniu udziału. Rozmawiała z żoną ministra. O tym spotkaniu zapomniał też Mirosław Drzewiecki. Nie zapomniał o nim za to Ryszard Sobiesiak.
I jeszcze – zanim szerzej o stenogramach z zamkniętego posiedzenia z Ryszardem Sobiesiakiem w roli głównej, Ryszard Sobiesiak o spotkaniu z córką, po spotkaniu z Marcinem Rosołem:
Pan Ryszard Sobiesiak:
Ja przecież, ja widzę tylko córkę, jak idzie po spotkaniu i ma ładne ząbki, i się
cieszy. I to już wiedziałem, że ona się cieszy, to ja się cieszyłem. Powiedziała do
mnie: co ja o tym myślę, że ona chce zrezygnować. Ale pan prokurator mojej córce –
nie wiem, czy to jest, czy może tego nie można podawać... panie przewodniczący, nie zapisać tego może – pan prokurator po przesłuchaniu mojej córki powiedział, że
szkoda, że się nie dostała na to stanowisko. Bo moja córka to jest osoba, która miała
7 lat i ja ją wiozłem pod Bibliotekę Ossolineum, gdzie ja nigdy nie byłem tam. Ona
jest tak przygotowana. I ona już się przygotowała tak do tego, żeby na sto procent to
wygrała, bo była najlepsza z nich wszystkich. Ale tylko przez to, że gdzieś coś na
mnie... to, co chyba, panie pośle, to co ten zły tatuś czy coś to przecież, proszę zapytać ministra, tam leży chyba taki stek tych papierów na mnie, na mnie: bandyta, złodziej i jeszcze. A ja mam taki stek papierów, gdzie ciągle mnie sprawdzają służby i jestem czysty. No więc jak usłyszałem, że jakieś donosy czy coś były na mnie, no, to ja to tak zrozumiałem, że donosy znowuż na mnie i przez to, że złego ma tatusia i ma, nie ma, z tego, co ja kojarzę słowa mojej córki, ona lepiej to pamięta, bo jak mi wtedy powiedziała, że inaczej zeznawałem u prokuratora niż ona. Bo co, byliśmy trzy
miesiące razem, nie mogliśmy się namówić? Ona miała inne zeznania niż ja
w prokuraturze. Bo ja to zrozumiałem, że tak zostało to przekazane i nie ma o czym
rozmawiać. Ona się cieszyła z tego, bo też coś jej tam w głowie świtało. To jest niezależna dziewczyna i bardzo mądra, zresztą zobaczycie. Więc nie wiem, o co to chodzi.
Czy się cieszyła, bo już jej coś w głowie świtało, posłowie nie zapytali. Stenogramy przyszły w trakcie przesłuchania.