Most (w encyklopedii): budowla inżynierska pozwalająca na przekroczenie przeszkody wodnej, np. rzeki. Most łączy dwa brzegi i umożliwia dalszą drogę.
Most (w polityce): poważna przeszkoda w karierze. Most dzieli ugrupowania i blokuje dalszy rozwój. Jest więc jednym z licznych przykładów ilustrujących tezę, że polityka i życie chadzają osobnymi drogami. Dotychczas najsłynniejszymi mostami politycznymi były dwie piękne, nowe przeprawy przez Wisłę w Warszawie - obie budowane za czasów prezydentury Pawła Piskorskiego. Most Świętokrzyski i Siekierkowski. Pytania o przejrzystość finansów i przetargów na budowę (krytycy i krytykanci często śpiewali wówczas szlagier "Na lewo most... a dołem Wisła płynie") spowodowały, że mosty podzieliły warszawską Platformę na zwolenników i przeciwników prezydenta Piskorskiego. Skończyło się tym, że zamiast na pierwszej ławce PO, były prezydent Warszawy skończył pod politycznym mostem. Teraz pojawia się kolejny most - nieistniejący, acz planowany, drugi most w Toruniu. Jeżeli wierzyć politykom PiS, przez ową wirtualną przeprawę przeszedł do Platformy poseł Antoni Mężydło. Nie chodziło bowiem - jak przekonują czynniki oficjalne - ani o stosunek do Radia Maryja, ani o spadek z czołówki listy wyborczej. Chodziło o most, po którym przejść wciąż nie można. Poseł Mężydło po prostu obraził się na kolegów lansujących inny projekt przeprawy i porzucił partię. A że nowa partia, w lokalnej koalicji ze starą, też popiera ten antymężydłowy koncept, to co - to już posłowi nie przeszkadzało? Chyba, że ten argument z mostem jako powodem rozwodu z partią rządową jest jednak dosyć płytki, a mówiąc o przesadnym wpływie Radia Maryja na PiS Mężydło zwyczajnie strzelił prosto z mostu i wybrał POmost.