Po sobotniej deklaracji SLD o zerwaniu współpracy z Partią Demokratyczną na porządku dziennym staje pytanie: czy LiD jeszcze istnieje? Jako byt polityczny – rzecz jasna, bo jako formalny klub sejmowy ciągle trwa. SLD twierdzi, że LiD istnieje, ale bez demokratów. Ci także odpowiadają twierdząco na to pytanie, tyle tylko że twierdzą, iż poza LiD-em postawił się Sojusz - czytamy w "Trybunie".
Postawa, jaką wobec decyzji SLD zajęli uczestnicy koalicji, nie wróży spokoju. Nie tylko PD wyraża zaskoczenie i rozczarowanie decyzją Sojuszu. Także SdPl określiło ją – ustami Marka
Borowskiego – jako "niezrozumiałą i oburzającą". Paradoksalne w tej sytuacji może być podjęcie przez SLD walki o nazwę "LiD". Wojciech Olejniczak, dotychczasowy zwolennik LiD, dokonał wolty pod wpływem nacisków struktur Sojuszu, które od początku były na ogół sceptyczne wobec koalicji z SdPl, a już szczególnie z demokratami - zauważa gazeta.
Od kiepskiego dla LiD wyniku w jesiennych wyborach parlamentarnych sceptycyzm ten przemienił się w niechęć i nacisk na powrót do działania SLD wyłącznie pod swoim szyldem i na własny rachunek. Analiza wyniku wyborczego oraz notowań w sondażach pokazywały bowiem, że o ile SdPl i PD zyskały na koalicji z SLD, o tyle ten w najlepszym razie nic nie zyskał, a nawet stracił oddając współkoalicjantom część mandatów parlamentarnych.
Teraz Sojusz – chcąc nie chcąc – może czuć się sprowokowany do obrony logo "LiD", tyle że bez PD. Taka obrona ma jednak ten słaby punkt, że "i Demokraci" jako człon nazwy LiD nie bardzo mają rację bytu bez realnego udziału Partii Demokratycznej.
Źródło: Trybuna