Ministerstwo Zdrowia znalazło sposób na braki lekarzy. Chorymi mają zająć się absolwenci akademii medycznych, choć młodzi medycy nigdy wcześniej nie leczyli pacjentów - pisze "Metro".
Po raz pierwszy o likwidacji lekarskiego stażu minister zdrowia Ewa Kopacz mówiła w lutym. Dzięki temu szpitale zasiliłoby ponad 2,5 tys. absolwentów medycyny, a państwo zaoszczędziłoby co najmniej 130 mln zł.
Dziś bowiem, żeby uzyskać prawo wykonywania zawodu lekarza, absolwent studiów medycznych musi odbyć 13-miesięczny staż w szpitalu, podczas którego poznaje w praktyce specyfikę pracy na kolejnych oddziałach. Następnie musi zdać Lekarski Egzamin Państwowy i - już jako pełnoprawny lekarz - rozpoczyna specjalizację. Zdaniem młodych medyków, choć staż w obecnej formie nie jest doskonały, to właśnie te 13 miesięcy pozwala im zdobyć praktyczną wiedzę, by samodzielnie zajmować się pacjentami.
- Dopiero codzienna praca uczy nas, jak wykorzystać praktyczną wiedzę z uczelni. - mówi Sylwester Dawid, stażysta ze Szpitala Akademii Medycznej w Gdańsku. - Uczymy się, jak rozmawiać z chorymi. A co najważniejsze, podczas stażu widzimy, jakie popełniamy błędy, co robimy źle. Nie wpływa to jednak na zdrowie chorego, bo pacjent jest ciągle pod nadzorem opiekuna stażu, czyli pełnoprawnego lekarza.
Podobną opinię mają krakowscy studenci medycyny. Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez stowarzyszenie Hipokrates, przeciwnych zniesieniu stażu jest aż 88 proc. studentów ostatnich lat medycyny.
- Absolwenci przyznają, że nie czują się przygotowani od razu po studiach do pracy z pacjentami - mówi Marcin Kuniewicz, stażysta z Krakowa, jeden z autorów raportu stowarzyszenia. Ewa Kopacz przedstawiła więc kolejny pomysł - staż miałby odbywać się na szóstym, ostatnim, roku studiów, po czym studenci przystępowaliby do egzaminu lekarskiego. Dzięki krótszej nauce studia kończyłoby wcześniej 2,5 tys. przyszłych lekarzy.
Źródło: "Metro"