Choć w Internecie można wciąż bez problemu kupić prezentacje na maturę ustną z języka polskiego, ministerstwo edukacji nie robi nic, by położyć kres demoralizującemu procederowi – uważa "Dziennik Polski".
Według gazety, wystarczy do internetowej wyszukiwarki google wpisać hasło "kupię maturalną prezentację", by już po chwili mieć do dyspozycji ponad 40 tys. stron poświęconych temu tematowi. Leniwi maturzyści mogą wybierać spośród prezentacji, które w ubiegłych latach zostały już wygłoszone przez ich starszych kolegów albo zlecić napisanie zupełnie nowej na wybrany przez siebie temat. Te pierwsze można kupić już za 40 zł. Nowe są znacznie droższe, ich cena dochodzi do 200 zł.
Uczeń płaci i dostaje kilkustronicową prezentację, bibliografię tematu i niezbędne dodatki – takie, jak ilustracje lub karty do rzutnika. Zadaniem maturzysty jest jedynie nauczenie się tego na pamięć i wygłoszenie przed komisją.
Baza gotowych prezentacji rozrasta się z roku na rok. Maturzyści, którzy swój egzamin mają już za sobą, odsprzedają prawa do pracy specjalnie w tym celu uruchomionym serwisom internetowym. Za każde pobranie prezentacji dostają potem po 5 zł, a jeśli nakłonią któregoś z kolegów do zamieszczenia prezentacji w serwisie, mogą zarobić dodatkową złotówkę od każdego pobrania pracy znajomego.
Absolwenci, skuszeni łatwym zarobkiem, czują się bezkarni. Na stronach internetowych zamieszczają nie tylko tytuły swoich prezentacji i liczbę punktów, które za nie zdobyli, ale także to, w której szkole zdawali maturę, co ma zapewne uchronić potencjalnego nabywcę przed wpadką. Pracy obronionej w Toruniu, na pewno nie będą znać nauczyciele np. z Krakowa.
"To jest rzeczywiście wielki problem. Szkoła może nie uczyć dobrze, ale nie może demoralizować" – mówi prof. Krzysztof Konarzewski z Instytutu Spraw Publicznych. "Mam nadzieję, że ministerstwo edukacji, pracując nad nową formą egzaminu maturalnego, jakoś rozwiąże ten problem" - dodaje.
Na to się jednak nie zanosi. Obecne kierownictwo resortu wyrzuciło do kosza projekt zmian przygotowany przez swoich poprzedników. "Proponowaliśmy rezygnację z takiej formy egzaminu ustnego właśnie ze względu na jej demoralizujący charakter" – mówi dr Andrzej Waśko, wiceminister edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. "Chcieliśmy powrócić do tradycji, czyli losowania trzech pytań. Taka matura sprawdzałaby wiedzę ucznia i nie zachęcałaby go do oszustwa" - wyjaśnia.
Ministerstwo edukacji chce od 2010 r. zmienić zasady przeprowadzania egzaminu pisemnego, nie ma jednak zastrzeżeń do części ustnej. "Proceder handlu prezentacjami maturalnymi jest oczywiście naganny, ale gdyby nie było pytań, które nauczyciel w trakcie egzaminu zadaje uczniowi, to bym się tym poważnie martwił" – mówi Zbigniew Marciniak, wiceminister edukacji.
Źródło: "Dziennik"