Moją mamę odwiedził, choć może lepiej powiedzieć: „nawiedził” komiwojażer. Komiwojażera nasłała znajoma, pan miał fantastyczny towar – wszystkomający odkurzacz. Taki, co nie tylko odkurza, ale jeszcze śpiewa, tańczy, przytupuje. A najskuteczniej czyści. Kieszenie.
Komiwojażer był profesjonalistą w każdym calu, skoro po prezentacji mama była skłonna wydać OSIEM tysięcy aby cud-maszynę kupić. Przecież to w sumie niewiele – przekonywała – sprzedawca wszak obiecał, że sporą sumę rozłoży na raty po dwieście złotych. Kilka lat spłat i odkurzacz nasz. Cud. Miód. I taka maszyna. Odkurzacz – jak już wspomniałem – nie tylko odkurza. Pan rach-ciach zrobił profesjonalną prezentację i wyczyścił kawałek dywanu, który z białego stał się jeszcze bielszy. To dało do myślenia, ale to jeszcze nic. Bo po takim odkurzaniu (co z tego, że dywanów to łącznie jest może dziesięć metrów kwadratowych, licząc z tym gumowanym w łazience) człowiek się męczy i potrzebuje relaksu. Ciach – zmieniamy końcówkę i mamy odkurzacz masujący. A jeżeli coś się chlapnęło było wcześniej na ścianę, to też żaden kłopot. Klik – zmieniamy końcówkę – odkurzacz maluje. Fantastyczny sprzęt. I kto powie, że nie wart ośmiu tysięcy? Ja. Na szczęście udało się odwieść mamę od wysupływania co miesiąc dwustu złotych na złom, który służyłby do tego samego, co robi obecny sprzęt – do odkurzania.
Historia z odkurzaczem przypomniała mi od razu metodę działania pewnej firmy, która kusi uczestnictwem w loterii, a potem przysyła nigdy nie zamawiane i kompletnie niepotrzebne książki. Skuteczne? Jak diabli. Nie uwierzą Państwo, u ilu z pozoru rozsądnych i oszczędnych osób widziałem klasyczną pozycję repertuaru tego wydawcy: encyklopedię zdrowia.
Przypomniały mi się jeszcze sprzedawane przez innych komiwojażerów noże krojące wszystko, garnki które same gotują i lampy leczące wszelkie dolegliwości. Szczerze mówiąc – myślałem, że ludzie przestali się na to nabierać tak z dziesięć lat temu. Otóż - nie przestali. To już chyba uczciwsi byli ci cwaniacy, którzy spotkanym nocą na ulicy frajerom stawiali ofertę nie do odrzucenia: kup pan cegłę.