Minęły czasy, gdy do rodzinnego miasta Karola Wojtyły zjeżdżały tłumy turystów i wszyscy chcieli spróbować wadowickiej kremówki - ubolewa gazeta "Metro".
Trzy lata temu, w roku śmierci Jana Pawła II, papieskie ekspozycje Muzeum Miejskiego w Wadowicach obejrzało 60 tys. osób, w zeszłym roku zwiedzających było dwukrotnie mniej. Podobnie maleje liczba turystów odwiedzających wadowicką Bazylikę, w której młodziutki Karol Wojtyła zaczął swoją duchową drogę. Niełaska turystów nie ominęła nawet największej wadowickiej atrakcji - Domu Rodzinnego Jana Pawła II - gdzie w ciągu ostatnich trzech lat liczba zwiedzających spadła o blisko 10 proc.
Jak się dowiaduje "Metro", wpływy z dobrowolnych opłat za zwiedzanie, które są przeznaczane na utrzymanie Domu, okazały się na tyle skromne, że planowany od lat remont budynku prawdopodobnie w ogóle nie doszedłby do skutku, gdyby wsparcia finansowego nie zaoferował Ryszard Krauze. To także jego fundacja kupiła w 2006 r. rodzinny dom Karola Wojtyły od żydowskiego właściciela i podarowała go krakowskiej kurii.
Dziś kryzys nie omija nawet wypiekanych w Wadowicach papieskich kremówek, które oszałamiającą karierę zrobiły po pielgrzymce Jana Pawła II do rodzinnego miasta w czerwcu 1999 roku. To właśnie wtedy Ojciec Święty wspomniał, że po maturze wraz z kolegami chadzał na kremówki do cukierni przy wadowickim rynku.
Efekt tamtych słów był natychmiastowy: rok później już 75 proc. turystów przybywających do Wadowic kupiło przynajmniej jedno papieskie ciastko w jednej z kilku wadowickich cukierni. W roku śmierci Jana Pawła II sprzedało się ich ponad ćwierć miliona, ale już w 2007 r., zdaniem tamtejszych cukierników, turyści kupili niespełna 100 tys. papieskich ciastek.
Dlaczego turyści i pielgrzymi już tak nie przyjeżdżają do Wadowic jak kiedyś? "Nie można było oczekiwać, by ten wzrost popularności, jaki mieliśmy zaraz po śmierci Jana Pawła II, trwał
wiecznie" - mówi Joanna Pytlowska z Muzeum Miejskiego w Wadowicach. "Po śmierci Jana Pawła II faktycznie nastąpił gigantyczny najazd turystów, teraz to się stabilizuje. Niezależnie
od ostatnich spadków, nie można zapominać, że do Wadowic wciąż przyjeżdża bardzo wiele osób" - dodaje Aneta Widasz, która odpowiada w wadowickim ratuszu za turystykę.
Źródło: "Metro"