Powtarza się to ze zdumiewającą regularnością: po kilkunastu miesiącach sprawowania władzy każda ekipa, przekonana, że może sobie pozwolić na wszystko, nabiera buty i arogancji. I wtedy nastroje zaczynają się gwałtownie odwracać – pisze w "Rzeczpospolitej" Rafał Ziemkiewicz.
Tak jak wcześniej nic rządzącym nie szkodziło, tak nagle te same zagrania, które kiedyś się opłacały, ściągają im na głowę niezadowolenie. Okazuje się, że złamane obietnice, zawiedzione nadzieje i popełniane błędy nie uchodzą płazem, ale gdzieś się w ukryciu kumulują, aż cierpliwość wyborców nagle się wyczerpie.
Czy rządy Tuska dochodzą właśnie do tego samego przesilenia? Dotąd nie szkodziło mu nic. Ale ostatnie tygodnie przyniosły zbyt wiele błędów. Próba okazania stanowczości wobec powszechnie nielubianych działaczy PZPN skończyła się spektakularną kompromitacją, próba kolejnego przeczołgania prezydenta przerodziła się w żałosną groteskę. Nic nie pomogą lizusowskie zachwyty usłużnych propagandystów, że Tusk wreszcie powiedział prezydentowi "basta". W upokarzaniu głowy państwa PO przekroczyło wszelkie granice i Polacy są tym zniesmaczeni - zauważa publicysta.
Zdaniem Ziemkiewicza, Tuskowi puszczają nerwy – odzywka "możesz sobie chcieć" może się stać tym samym, co niegdyś podawanie przez Wałęsę nogi Kwaśniewskiemu. Jeszcze gorsza w skutkach może się okazać decyzja, podjęta zapewne odruchowo, żeby, skoro Kaczyński chce okazać zatroskanie kryzysem, uprzeć się, iż żadnego kryzysu nie ma, jest tylko "nieodpowiedzialność" dziennikarzy i polityków opozycji robiących niepotrzebną panikę.
Źródło: "Rzeczpospolita"