Dawny działacz podziemia w Kluczborku Wojciech Gilewicz, trafił na listę agentów, bo IPN ujawnił jego nazwisko jako tajnego współpracownika SB. Ale teczki mówią, że Gilewicz był co najwyżej agentem "S" - pisze "Gazeta Wyborcza".
Gilewicz w 1980 r. współzakładał "Solidarność" w Kluczborku. Do 1989 r. redagował prasę związkową i uczestniczył w konspiracji solidarnościowej.
W ubiegłym roku IPN odtajnił jednemu z b. kluczborskich działaczy nazwiska tajnych współpracowników, które znalazł w jego teczce. SB pisała w niej, że wykorzystywała ich informacje do rozpracowywania go. IPN potwierdził, że Gilewicz był zarejestrowany przez SB jako TW "Piast".
Gilewicz przyznał, że podpisał zobowiązanie do współpracy z bezpieką. Zaszantażowano go, grożąc jego najbliższym. Ale zapewniał, że zaraz po wyjściu z SB poinformował o tym kolegów. I razem postanowili, że będzie pozorował współpracę z bezpieką, by wiedzieć, czym się SB interesuje. Potwierdza to jego teczka i kilku jego dawnych najbliższych współpracowników.
Nazwisko Gilewicza jako TW ujawnił oddział wrocławski IPN. Tamtejsza kierownik referatu udostępniania i informacji naukowej Katarzyna Stróża powiedziała, że IPN na żądanie osoby pokrzywdzonej odtajnia nazwisko współpracownika SB, jeśli napisał choć jeden raport na osobę pokrzywdzoną, bo tak stanowią przepisy o IPN. Dodała, że nie weryfikuje się, co napisał tajny współpracownik w raporcie ani jego późniejszej działalności.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"