Andrzej Poczobut, korespondent "Gazety Wyborczej" na Białorusi, został pozbawiony akredytacji. Grozi mu także więzienie za nielegalną demonstrację uliczną - informuje macierzysta gazeta.
Nie są to pierwsze kłopoty Poczobuta. Na początku lutego nieznani sprawcy porżnęli nożem obicie drzwi wejściowych do jego mieszkania w Grodnie. Zostawili kartkę z ostrzeżeniem po rosyjsku, że "jeśli się nie uspokoi", to rozprawią się "z tobą i twoją głupią".
Dziennikarz zbierał w tym czasie na Litwie materiały do reportażu o księdzu Józefie Bulce, poszukiwanym europejskim listem gończym za to, że w latach 50. donosił radzieckiej bezpiece na litewskich partyzantów. Bulka odpowiada za śmierć 56 ludzi wydanych czekistom. Po powrocie reporter złożył skargę do prokuratury.
Artykuł o Bulce ukazał się w "GW" w poniedziałek. Kiedy we wtorek Poczobut, który jest obywatelem Białorusi, zeznawał na milicji w sprawie zniszczenia drzwi i pogróżek, niespodziewanie został zatrzymany. Okazało się, że to on sam jest oskarżony o udział w nielegalnej demonstracji 17 stycznia pod grodzieńską siedzibą Związku Polaków.
To właśnie z tej siedziby Związku latem 2005 r. milicja wyrzuciła związkowców, a potem osadziła w niej władze marionetkowego, stworzonego przez ludzi Łukaszenki nowego Związku Polaków.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"