Strażacy pędzili z pomocą do zdarzenia na płatnym odcinku A4 pomiędzy Katowicami i Krakowem. Na remontowanym odcinku stanęli w dużym korku. - W tym miejscu nie da się utworzyć korytarza życia, bo zarządca wyznaczył dwa pasy i oddzielił je sztywnymi barierami - mówi młodszy kapitan Hubert Ciepły, rzecznik Małopolskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP. Strażacy na miejsce zdarzenia biegli pieszo i po drodze prosili kierowców, żeby wszyscy zjechali na prawy pas. - Tym razem nikt nie zginął, ale trzeba coś zrobić, bo prosimy się o nieszczęście - mówi Ciepły.
O zdarzeniu poinformowali jako pierwsi strażacy z OSP w Tenczynku, którzy pojechali w miejsce, gdzie zderzyło się sześć samochodów osobowych na A4 w kierunku Krakowa. "W wyniku trwających prac remontowych i zwężenia pasów utworzył się duży korek, który całkowicie zablokował nasz dojazd do miejsca zdarzenia. Aby jak najszybciej dotrzeć na miejsce zdarzenia, nasi strażacy musieli działać pieszo, instruując kierowców jak utworzyć przejazd dla pojazdów uprzywilejowanych" - czytamy we wpisie w mediach społecznościowych.
Ostatecznie na miejscu wypadku okazało się, że jedna osoba została przebadana przez ratowników medycznych.
Korytarz życia? Nie tutaj
O incydencie na A4 rozmawiamy z rzecznikiem Małopolskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP, młodszym kapitanem Hubertem Ciepłym. Zwraca uwagę, że w miejscu, w którym utknęli strażacy-ochotnicy nie można było utworzyć korytarza życia.
- Autostrada jest bardzo często remontowana. Tym razem utworzył się duży korek i auta po prostu nie miały możliwości rozjechania się na boki, aby utworzyć korytarz życia. Z jednej strony pasa były bariery energochłonne, z drugiej sztywna bariera odgradzająca pasy ruchu - zaznacza strażak.
Jedyny sposób, żeby służby mogły dotrzeć na miejsce wypadku, polegał na próbie przekierowania wszystkich pojazdów z pasa lewego na prawy.
- W tym wypadku nie mieliśmy ofiar śmiertelnych. Musimy jednak mieć świadomość, że czasu, który straciliśmy w tym zdarzeniu może w innym zabraknąć. Ryzykujemy ludzkim życiem. Służby muszą mieć możliwość sprawnego przejazdu, kierowcy muszą mieć możliwość ustąpienia im przejazdu - podkreśla strażak.
Bez szans
Na tvn24.pl już kilka lat temu wskazywaliśmy, że wyznaczanie pasów, na których w razie zagrożenia nie można stworzyć korytarza życia jest ekstremalnie niebezpieczne. Opisywaliśmy między innymi historię załogi karetki pod Częstochową, która utknęła w drogowym zatorze.
Tam również zainstalowano sztywną barierę oddzielającą kierunki ruchu. Dlaczego? Ówczesny rzecznik GDDKiA Jan Kryński mówił wtedy, że jest to "wybór mniejszego zła". - Niestety, musimy iść na pewien kompromis z bezpieczeństwem. Wszystko dlatego, że w miejscach zmienionej organizacji ruchu nagminnie pojawia się problem zwielokrotnienia wypadków czołowych. Kierowcy usiłują nadrobić czas stracony w korku wyprzedzają w miejscach, gdzie robić tego nie wolno - mówił Krynicki.
Tłumaczył, że dlatego w miejscach remontów w całej Polsce pojawiają się sztywne, metalowe bariery. - W ogólnym rozrachunku takie rozwiązanie jest po prostu bezpieczniejsze. Nie stawialibyśmy tych barier, jeżeli nie zostalibyśmy do tego zmuszeni - podkreślał.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: OSP Tenczynek