Mama małego pingwina nie chciała się nim zająć, rodzeństwo go odtrąciło. Dlatego opiekę nad nim przejęli pracownicy zoo. - Traktuje nas jak rodziców - przyznają. Pisklak wychowuje się wśród ludzi, więc i imię ma ludzkie - Janush.
- 28 grudnia przypadał termin klucia się jaj złożonych przez parę pingwinów o imionach Tucker i Ester. Jedno z piskląt wykluło się z samego rana, natomiast drugie w tym czasie zdołało tylko przebić mały otwór w skorupce - mówi Kamila Tupolska, opiekunka pingwinów we wrocławskim ogrodzie zoologicznym.
Pingwin pod specjalnym nadzorem
Na pomoc pisklęciu pospieszyli pracownicy. Ostrożnie rozbili skorupkę i tak narodził się nowy ulubieniec zoo. - Zaszczyt nadania mu imienia przypadł ojcu chrzestnemu, który pomagał przy wykluciu. Nazwał go Janush, taką miał fantazję - uśmiecha się Tupolska.
Pierwsze tygodnie były bardzo trudne dla małego Janusha, ale i pracowite dla jego opiekunów. Karmili go strzykawką i cały czas kontrolowali, jak się rozwija. Teraz pingwin je już kawałki szprotek. - Traktuje nas jak swoich rodziców, więc pozwala nam się karmić - mówi opiekunka.
Mama Janusha odrzuciła go. - Prawdopodobnie uznała za swoje dziecko tylko pierwszego pisklaka. Inne pingwiny wypychały go z gniazda i dziobały. Musieliśmy go ratować - wyjaśnia.
Janusz jest pingwinem przylądkowym, jego naturalnym środowiskiem jest południowa Afryka. Ptaki tego gatunku zamieszkują już wrocławskie Afrykarium.
Autor: mir/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: zoo.wroclaw.pl