Edward Kostecki, szef wydziału polityki społecznej w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim, stracił stanowisko. To pokłosie wydarzeń związanych ze śmiercią 8-latka. Lekarze odesłali ratowników z rannym pacjentem do innego szpitala, bo placówka "nie pełniła ostrego dyżuru neurochirurgicznego". Problem w tym, że ani Narodowy Fundusz Zdrowia, ani wojewoda nie wiedzieli o nieformalnym grafiku neurochirurgów. Bo ten po prostu nie miał prawa istnieć.
Szef wydziału polityki społecznej został zwolniony w piątek po południu.
- Wpływ na decyzję wojewody o odwołaniu Edwarda Kosteckiego miała sytuacja z grafikami oddziałów neurochirurgicznych - wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl Marta Libner z wydziału prasowego Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Odesłali 8-latka, chłopiec zmarł
Przypomnijmy, że sprawa problemów kadrowych lekarzy neurochirurgów i grafiku szpitali wyszła na jaw we wrześniu.
Wtedy medycy ze szpitala przy ul. Borowskiej odmówili przyjęcia rannego 8-latka i odesłali go do innej placówki. Jak się później tłumaczyli, na dyżurze nie było dwóch specjalistów potrzebnych do przeprowadzenia operacji. Chłopiec trafił do szpitala przy ul. Weigla, który pełnił ustalony ostry dyżur neurochirurgiczny. Tam mimo długiej reanimacji zmarł.
Sprawą zajmuje się już prokuratura. Trwają także kontrole Narodowego Funduszu Zdrowia i Ministerstwa Zdrowia. CZYTAJ WIĘCEJ.
NFZ i wojewoda nic nie wiedzieli?
Były już szef wydziału był odpowiedzialny za wprowadzenie grafiku ostrych dyżurów w trzech wrocławskich szpitalach, które posiadają oddział neurochirurgiczny. A takiego podziału w ogóle być nie powinno, bo jak się okazało zgodnie z procedurami NFZ szpitale, które mają takie oddziały, dostają pieniądze za pełną gotowość przez 7 dni w tygodniu. Oznacza to, że przez 24 godziny na dobę na oddziale musi pełnić dyżur dwóch specjalistów.
- Nie uczestniczyliśmy w tych ustaleniach i o nich nie wiedzieliśmy. To, że Szpitalny Oddział Ratunkowy jest w gotowości nie oznacza, że pozostałe oddziały mogą być uśpione. W żadnym punkcie umowy nie jest zapisane, że szpitale dyżurują wtedy, kiedy ustalą to z wojewodą. W mojej ocenie jest to niedopuszczalne - mówiła na antenie Radia Wrocław Wioletta Niemiec, szefowa Funduszu.
Zaskoczony był również wojewoda, któremu formalnie podlegają szpitale. - O tym, że przez pewien czas takie grafiki funkcjonowały, jak i o niewystarczającej liczby neurochirurgów w mieście, wojewoda dowiedział się z mediów, a nie od pana Kosteckiego - dodaje Libner w rozmowie z tvn24.pl.
Neurochirurdzy w gotowości
Z kolei sam Kostecki tłumaczył dziennikarzom radia, że chciał jedynie zapewnić opiekę chorym. A grafik dyżurów miał powstać po uzgodnieniach z dyrektorami szpitali, którzy podkreślali, że we Wrocławiu nie ma tylu neurochirurgów, by mogli być do dyspozycji przez całą dobę w każdym szpitalu. - Przez te trzy lata robiłem wszystko, co mogłem, by zapewnić jak najlepsze warunki pacjentom - wyjaśniał.
Ostre dyżury neurochirurgiczne we Wrocławiu już nie obowiązują. Wszystkie szpitale z oddziałami neurochirurgicznymi są cały czas w gotowości na przyjęcie pacjentów. Z decyzją zapoznali się już pracownicy pogotowia. Oznacza to, że w przypadku przewozu pacjenta z ciężkim urazem ratownicy nie muszą już szukać dyżurującego szpitala.
Autor: balu/b/kwoj / Źródło: TVN 24 Wrocław, Radio Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia.pl | Julo