Stanisław Piotrowicz (PiS) ocenił w programie "Jeden na jeden", że wzywanie do antyrządowych demonstracji to "nawoływanie do łamania demokracji i nieszanowania prawa". Tymczasem zaledwie rok temu wraz z obecnym prezydentem Andrzejem Dudą brał udział w marszu w obronie demokracji i wolności mediów.
W poniedziałek Stanisław Piotrowicz, przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, był gościem programu "Jeden na jeden" w TVN24. Mówił m.in. na temat swojej przeszłości w PZPR i wypowiadał się na temat sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego.
Zapytany o to, czy uważa, że działania PiS w tej sprawie doprowadzą do demonstracji, do których wzywa m.in. opozycja, Piotrowicz stwierdził: - To są nawoływania do łamania demokracji; do nieszanowania prawa.
Na uwagę, że prawo do demonstracji powinno być oczywistością w państwie prawa, ocenił, iż "demokratyczne społeczeństwo nie tak dawno opowiedziało się, że daje mandat do sprawowania władzy PiS".
- Ci, którzy przegrali, nie mogą się z tym werdyktem pogodzić - powiedział.
Przeciwko poprzedniej władzy można było protestować
Wypowiedź Piotrowicza wywołała burzę. Tym bardziej, że jeszcze rok temu Piotrowicz w towarzystwie Andrzeja Dudy brał udział w marszu w obronie demokracji i wolności mediów, który odbył się 13 grudnia 2014 r.
Jego organizatorzy, jak relacjonowały media, ostrzegali m.in., że "demokracja jest w Polsce obecnej bardzo poważnie zagrożona", a jej "podstawowe filary i zasady łamane". Zarzucali, że "instytucje państwowe wykorzystywane są w interesie jednej opcji politycznej". Mieli też wspominać o "sfałszowaniu" wyborów samorządowych, które odbyły się jesienią 2014 r.
Warszawa: Jesteśmy i idziemy!:-) pic.twitter.com/YV6cA6SxuV
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) December 13, 2014
Autor: kg/ja / Źródło: tvn24