Po wizycie ABW i prokuratorów w siedzibie redakcji "Wprost" zostały: a) bałagan, b) wyłamane drzwi, c) laptop redaktora naczelnego, po który przyszli funkcjonariusze, d) walizka należąca do któregoś z nich a w niej m.in. dokumenty i pieczątki. - Proszę ja zabrać, w redakcji ona jest zupełnie niepotrzebna - prosił w czwartek rano na konferencji premiera Cezary Łazarewicz z "Wprost". "Czarna teczka" krąży i nadal szuka właściciela. Powoli staje się też wyśmiewanym symbolem akcji ABW.
- ABW zostawiła teczkę. Można się zgłosić po nią do tego pokoju - zachęcali w środę wieczorem, tuż po wyjściu funkcjonariuszy ABW z siedziby redakcji "Wprost" dziennikarze tygodnika. W tym czasie użytkownicy Twittera zaśmiewali się już nad zgubą funkcjonariuszy i prześcigali się w dowcipnych komentarzach.
Janusze wywiadu :) @knakonieczny: ABW chyba coś zostawila w gabinecie szefa Wprost pic.twitter.com/EozmBylibt
— kataryna (@katarynaaa) czerwiec 18, 2014
Została po nich tylko walizka...
— Konrad_Piasecki (@KonradPiasecki) czerwiec 18, 2014
Teczka ABW jest tak naprawdę dronem. Trojańskim. Ma w nocy wykraść twarde dyski.
— Tomasz Skory (@TomaszSkory) czerwiec 18, 2014
Szybko pojawiły się też zdjęcia. "Bohaterami wieczoru" - w zgodnej opinii - zostali żandarmi:
Noc "czarna teczka" ABW spędziła z dziennikarzami. Pojawiła się publicznie następnego dnia podczas konferencji premiera Donalda Tuska.
- My naprawdę nie wiemy co z tym zrobić. Może za pana pośrednictwem zwrócę się do ministra Sienkiewicza żeby ją odebrał. Tam są pieczątki, jakieś tajne dokumenty. W redakcji są one zupełnie niepotrzebne - tłumaczył premierowi Cezary Łazarewicz z "Wprost", wzbudzając uśmiech dziennikarzy.
Kilkadziesiąt minut później szef rządu opuścił salę. A teczka została.
Autor: ŁOs/kka / Źródło: tvn24.pl