- Nie było rzeczywiście wiedzy o tych osobach do dzisiaj, ale dzięki działaniom dziennikarzy TVN24, ta wiedza została pozyskana - powiedział w czwartek rzecznik krakowskiej prokuratury Waldemar Krzywicki. Prokurator odniósł się w ten sposób do informacji o nowych świadkach, którzy nie zgłosili się do śledczych, a o których poinformowaliśmy w programie "Czarno na białym".
- Nie jestem w stanie ocenić, na ile cenni są to świadkowie. To oceni prokurator po dokonaniu ich przesłuchania - mówił w rozmowie z TVN24 prok. Krzywicki.
- Może się okazać, że całe grono świadków odnalezionych - za co jesteśmy wdzięczni - przez dziennikarzy TVN24, będzie miało po przesłuchaniu wiedzę bezużyteczną w tym śledztwie - zastrzegł.
- Z całą pewnością będziemy starali się dotrzeć do tych świadków i przesłuchać ich, jeżeli mają informacje w sprawie wypadku. Prokuratorzy poddadzą je analizie i ocenią ich wiarygodność – zadeklarował w rozmowie PAP.
Poinformował również, że w celu dokładnego wyjaśnienia przebiegu wypadku w czwartek w prokuraturze w Oświęcimiu rozpoczęły się ponowne przesłuchania mieszkańców Oświęcimia, którzy byli już przesłuchiwani na wstępnym etapie śledztwa przez policję. - Przesłuchania będą odbywały się także w piątek i w poniedziałek – zapowiedział rzecznik Prokuratury Regionalnej.
Świadek: nie słyszałem sygnałów
W środę wieczorem w programie "Czarno na białym" w TVN24 wyemitowaliśmy rozmowę z jednym z nowych świadków wypadku z udziałem premier Szydło.
Jest nim pan Waldemar, który opowiedział nam, że w czasie wypadku razem z innymi osobami stał w głębi ul. Orzeszkowej, w którą usiłował skręcić kierowca seicento.
- Najpierw usłyszałem huk, potem zobaczyłem samochód rządowy, który zamykał kolumnę, który stał w poprzek drogi, zabezpieczając wypadek - relacjonuje pan Waldemar. - To był dość znaczny huk. Nie powiem, że potężny, ale dość znaczny huk łamiącej się blachy - dodaje.
I podkreśla, że dopiero ten hałas zwrócił jego uwagę. - Nie słyszałem żadnych sygnałów dźwiękowych. Mówię o wszystkich samochodach (z kolumny - red.) - mówi pan Waldemar. Zaznacza, że towarzyszący mu znajomi także niczego nie słyszeli. - U wszystkich wersja jest taka sama, że nie było żadnych sygnałów dźwiękowych - podkreśla.
Świadkowie ci to trzeźwi alkoholicy, którzy od kilku miesięcy nie piją. To główny powód, dla którego żaden z nich nie zgłosił się na policję - obawiali się, że ich zeznania zostaną podważone.
Jeszcze w poniedziałek prokuratura informowała, że do śledczych nie zgłosił się żaden świadek wypadku.
- Nie zgłosił się żaden kierowca, który teoretycznie miał tam być - co pozwala nam coraz mocniej utwierdzać się w przekonaniu, że tam nikogo innego już nie było. Oczywiście cały czas weryfikujemy zapisy z monitoringu, żeby sprawdzić i wyjaśnić dokładnie tę okoliczność – mówił wówczas prok. Krzywicki.
Wypadek w Oświęcimiu
Do wypadku doszło wieczorem 10 lutego w Oświęcimiu.
Rządowa kolumna trzech samochodów (pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku) wyprzedzała wówczas fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo. Po zderzeniu z fiatem, auto szefowej rządu uderzyło w drzewo.
Po wypadku, Szydło do 17 lutego przebywała w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. 14 lutego prokuratorski zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku usłyszał kierujący fiatem Sebastian K.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi zespół trojga prokuratorów z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Nadzór nad śledztwem objęła Prokuratura Regionalna w Krakowie.
Autor: ts/sk / Źródło: PAP, tvn24.pl