Uczeń z malborskiego liceum trafił do szpitala po tym, jak na lekcji chemii mieszał substancję. Doszło do wybuchu. Chłopaka z poparzonymi rękami przetransportowano śmigłowcem do gdańskiego szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Policja wyjaśnia, co wydarzyło się podczas lekcji.
Uczniowie przygotowywali się w pracowni do dni otwartych szkoły. Podczas zajęć mieli przeprowadzić wyznaczone eksperymenty. Mikołaj też. Na sobie miał fartuch i lateksowe rękawiczki.
- Mieszałem w moździerzu siarkę z manganianem potasu i glin. To sypkie substancje. Akurat wtedy pani nie było z nami. Teoretycznie przed podpaleniem te substancje nie powinny zareagować. Efekt miał być pirotechniczny, ale to wybuchło mi przed twarzą - opowiada 17-letni Mikołaj.
"Nie wiem, co się stało"
Potem wszystko działo się szybko. 17-latek wybiegł z klasy i zdjął rękawiczki oraz okulary. Żeby uśmierzyć ból włożył ręce pod wodę. Po chwili pojawiła się przy nim nauczycielka, dyrektor oraz ratownik medyczny, który opatrzył poparzoną twarz i ręce.
- Zadzwoniła do mnie nauczycielka. Powiedziała, że doszło do wypadku i mój syn jest ranny - powiedziała matka poparzonego ucznia w rozmowie z redakcją Kontaktu 24.
Po Mikołaja przyjechała karetka. Chłopakowi podano morfinę. Potem, ze względu na jego stan, zdecydowano się przetransportować go do szpitala w Gdańsku. Życie Mikołaja nie jest w żaden sposób zagrożone.
- Na początku szczypała twarz i ręce, a teraz po podaniu tych wszystkich leków i kremów odczuwam po prostu ból w prawej ręce - mówi chłopak. Dodaje, że nie mam do nikogo żalu. Wydaje mi się, że to nieszczęśliwy wypadek.
"Jego okulary mają wypalone dziury"
Mama Mikołaja nie chce obarczać szkoły winą, ale zależy jej na tym, by wyjaśniono, dlaczego doszło do wypadku. Zauważa również, że młodzież powinna być lepiej zabezpieczona podczas eksperymentów.
- Syn miał zwykłe gumowe rękawiczki i fartuch, ale to nie zdało egzaminu. Nie wiem, dlaczego nie miał specjalnych ochronnych okularów. Gdyby nie to, że miał swoje korekcyjne, to może miałby kłopoty ze wzrokiem. Jego okulary mają wypalone dziury od tej substancji - opowiada Agnieszka Koperska.
Poparzone ręce i twarz
Lekarze oceniają stan zdrowia chłopaka jako dobry. Na twarzy Mikołaj ma poparzenia pierwszego stopnia, a na rękach już drugiego stopnia.
- Jest duże prawdopodobieństwo, że sprawność rąk nie będzie naruszona. Natomiast te poparzenia są dość głębokie. To, jak bardzo, pokażą najbliższe dni - mówi doc. Andrzej Gołębiewski, ordynator Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży w Szpitalu Copernicus w Gdańsku.
Nauczycielka w szoku
Sprawę skomentował Zbigniew Kowalski, dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego w Malborku. - Poparzony został tylko ten uczeń. Pierwszej pomocy udzielił mu ratownik medyczny ze szkolnej służby medycznej - powiedział dyrektor. Jak dodał, pozostałym uczniom nic się nie stało, zapewniono im opiekę psychologa. Nie ucierpiała również nauczycielka chemii, jednak jak powiedział, jest w szoku. - To klasa o rozszerzonym profilu chemicznym - dodał.
Dyrektor podkreślił też, że zajęcia prowadziła doświadczona nauczycielka. Twierdzi również, że w chwili przeprowadzania doświadczenia była obok ucznia. Do tej pory w szkole nie dochodziło do podobnych sytuacji. W placówce pojawił się wojewódzki inspektor sanitarny, który sprawdzi jakich substancji użyto podczas lekcji.
Zabrany śmigłowcem
Informacje potwierdziła policja. - Na lekcji, w czasie mieszania substancji chemicznych, doszło do wybuchu. 18-letni uczeń doznał poparzeń twarzy i rąk. Został przetransportowany śmigłowcem do szpitala im. Kopernika w Gdańsku. W tej sprawie prowadzone jest postępowanie - poinformowała post. Klaudia Piór z Komendy Powiatowej Policji w Malborku.
Jak dodała policjantka, przesłuchano już świadków.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: aa/gp/jb / Źródło: Kontakt24/ TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Agnieszka