- Zostałem wplątany w sprawę, której nie popełniłem – powiedział przed sądem Adam Z. i odmówił składania wyjaśnień. Odpowiada tylko na pytania swojego obrońcy. Podkreślał, że nie pamięta okoliczności, w jakich miała zginąć Ewa Tylman, a do niekorzystnych dla siebie wyjaśnień zmuszali go policjanci. Adam Z. kręci, zachowuje się tak, jakby ktoś nim kierował – mówi ojciec Ewy Tylman.
- Oskarżony ma prawo się bronić. Nie możemy oceniać tego jak z tego korzysta - mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Jak dodaje, sam fakt, że Adam Z. odmawia odpowiadania na pytania nie może działać na jego niekorzyść.
Adam Z. twierdzi, że przesłuchujący go funkcjonariusze wymusili na nim zeznania. Jak poinformowała we wtorek Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, sprawa ewentualnego przekroczenia uprawnień przez policjantów, którzy przesłuchiwali Adama Z. badana jest przez Prokuraturę Rejonową we Wschowie (woj. lubuskie). - Zawsze w takich sytuacjach, sprawę taka prowadzi inna jednostka. Ta linia obrony będzie brana pod uwagę i to sąd będzie oceniał na ile jest adekwatną do rzeczywistego przebiegu wydarzeń.
Sąd ogłosił koniec pierwszej rozprawy.
Na następnej, 17 stycznia, przesłuchani mają zostać m.in. siostra Adama Z., ale też policjanci, którzy mieli z nim kontakt zaraz po zatrzymaniu.
Trzeci eksperyment, o tym samym scenariuszu, co dwa poprzednie, zakończył się w podobnym czasie.
- Czy oskarżonemu wiadomo co ten eksperyment miał wykazać? - pyta obrona Adama Z.
- Ja nie rozumiem tego eksperymentu, nie wiem co miał wykazać. - odpowiada.
- Kogo miał przedstawiać ten fantom?
- Z tego co widać na filmie, to Ewę Tylman.
- Czy zachował się pan w stosunku do Ewy Tylman tak, jak pokazano w eksperymencie?
- Nie.
Wszyscy trzej pozoranci imitujący Adama oraz jedna pozorantka imitująca Ewę, mieli bardzo zbliżone warunki fizyczne do Adama Z. i Ewy Tylman, np. mężczyźni mieli po około 190 cm wzrostu.
Zadanie wypełnił również drugi pozorant. Jemu dogonienie pozorantki-Ewy, imitacja zepchnięcia jej ze skarpy, przeciągnięcie fantoma do Warty i w końcu powrót w początkowe miejsce zajęło 6 minut i 56 sekund.
Ciekawostką jest, że operator kamery w trakcie nagrywania tej części eksperymentu przewrócił się i zgubił pozoranta, co również zostało zarejestrowane.
Pozoranci realizują wizję prokuratury o tamtej nocy. Odgrywają scenkę, w której najpierw Adam Z., zaczynając na przystanku tramwajowym, goni Ewę Tylman, po czym spycha ją z wału. Dzieje się to po drugiej stronie mostu św. Rocha, innej niż pokazywał wcześniej Z. Pozorant-Adam zszedł na dół, po czym przeciągnął fantoma (to ma być nieprzytomna lub nieżywa Tylman) na brzeg rzeki. Zajęło to 7 minut i 35 sekund.
Czas na odtworzenie kolejnego eksperymentu procesowego. 25 lutego 2016 roku, o godz. 23 śledczy z kamerami i stoperami w rękach pojawili się na na przystanku tramwajowym, tuż przy moście Rocha. W role Ewy i Adama wcielili się trzej pozoranci, jednakże Adam Z. również był na miejscu. Na wyposażeniu policjantów znalazł się fantom.
Na miejscu byli także pełnomocnicy zarówno rodziny Tylmanów, jak i Adama Z.
Proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman na sali sądowej śledzą studenci prawa. Na własne oczy chcą zobaczyć jak będzie przebiegał jeden z najgłośniejszych i najbardziej medialnych procesów w Polsce.
– Do przerwy nie pojawiły się żadne konkrety. Widać, że w postępowaniu przygotowawczym prokuratura bardzo skupiła się na orientacji seksualnej Adama Z. Moim zdaniem za bardzo. Pytanie czy śledczy mieli jakiś pomysł na to postępowanie – powiedział jeden ze studentów.
Obrońca Adama Z. dopytuje swojego klienta w jaki sposób doszło do tego eksperymentu.
- Jeżeli dobrze pamiętam, do eksperymentu doszło z inicjatywy prokurator Jareckiej.
- Co prokurator Jarecka mówiła na temat tego eksperymentu? - dopytuje Ireneusz Adamczak.
- Nie pamiętam.
- Czy dobrowolnie brał pan udział w eksperymencie?
- Na kamerach było widać, że tak, jednak przez ten czas widać było na nagraniu policjanta, który mnie zmuszał, więc nie miałem wyboru.
- Wiadomo panu, dlaczego w eksperymencie nie brał udział pana obrońca?
- Nie został powiadomiony.
- Czy oskarżony domagał się jego udziału w tym momencie?
- Nie.
(...)
- Dlaczego podczas eksperymentu formułuje pan odpowiedzi: "nie wiem", "nie odpowiem", "nie potrafię powiedzieć?". Czy dzisiaj może pan powiedzieć, dlaczego przyjął pan taką postawę i udzielał takie odpowiedzi?
- Ponieważ tak naprawdę nie znałem odpowiedzi na te pytania, nie pamiętałem.
Dalej Adam Z. poszedł na Rondo Rataje na autobus. Więcej nic nie pamięta. Potem obudził się już w domu. Po obudzeniu się nie informował nikogo o zdarzeniu nad rzeką.
Na tym zakończył się eksperyment procesowy.
Adam Z. nie podtrzymał oświadczeń, które składał w trakcie eksperymentu.
Eksperyment został wznowiony godzinę później, już na terenie komendy policji, z uwagi na bezpieczeństwo Adama Z.
Wówczas podejrzany, a dziś oskarżony mówi na filmie o swojej drodze powrotnej do domu. Najpierw chciał iść w kierunku Wildy, ale później zmienił swój zamiar i udał się w stronę Ronda Rataje.
W tym czasie zarówno odbierał, jak i wykonywał telefony do siostry i do chłopaka. Nie pamiętał na jakie tematy z nimi rozmawiał.
Adam Z. ze śledczymi wszedł z powrotem na most. Tam było już sporo gapiów, którzy utrudniali pracę policjantom. Wśród tłumu był m.in. Andrzej Tylman, który krzyczał do Z. "Powiedz k***a ojcu co zrobiłeś".
Z uwagi na względy bezpieczeństwa prokurator Jarecka zadecydowała wówczas o zakończeniu eksperymentu procesowego.
Podczas eksperymentu śledczy co do centymetra próbowali określić miejsce nad rzeką, w którym do wody wpadła Ewa Tylman. Przykładali uwagę nawet do kąta, pod którym Z. miał obserwować 26-latkę, kiedy ta zanurzyła się w Warcie.
- Byłem w ekstremalnej sytuacji, pierwszy raz w życiu. Nie wiem dlaczego uciekłem. Byłem po prostu w szoku - mówił Adam Z. podczas eksperymentu.
- Uciekam jak tchórz w stronę schodów - dodał po chwili.
Adam Z. powiedział podczas eksperymentu z 2 grudnia 2015 r., że widząc odpływającą z nurtem rzeki koleżankę, odwrócił się na pięcie i uciekł w drugą stronę.
Na wysokości skweru Łukaszewicza, według oskarżonego, Ewa Tylman miała wyrwać się z jego objęć i pobiegła na drugą stronę ulicy, w kierunku schodów prowadzących bezpośrednio nad Wartę. Adam Z. gonił kobietę aż do samej rzeki. Tam, na betonowych płytach, "albo się poślizgnęła, albo potknęła", jak mówi Z. On miał być kilka metrów od niej i nie mieć już kontaktu. Ani fizycznego, ani werbalnego. Zaobserwował jak popłynęła z nurtem rzeki. - Jestem skonfundowany i zaskoczony - odpowiada Adam Z. na pytanie co wówczas zrobił.
Wszyscy przeszli na drugą stronę ulicy. Dalej minęli sklep przy ul. Mostowej, nad którym wisi kamera, która uchwyciła Adama Z. i Ewę Tylman idących razem tamtej nocy.
W trakcie eksperymentu zrobiono przystanek przy murku Liceum im. Marii Magdaleny w Poznaniu. Tutaj Adam Z. próbował dodzwonić się do chłopaka Ewy Tylman. 26-latka siedziała wtedy na murku. Po kilku minutach ruszyli dalej.
Podczas eksperymentu Adam Z. zapewnia, że w drodze z klubu "Mixtura" do mostu Rocha nie zaszło między nim, a Ewą to żadnych kontaktów o podłożu seksualnym.
Oskarżony pokazuje w jaki sposób prowadził ją ulicą Podgórną, w kierunku Pl. Bernardyńskiego.
Adam Z. przyznał, że po wyjściu z Mixtury byli z Ewą "naprawdę pijani". Musiał ją podtrzymywać, żeby się nie przewróciła. Jak wiemy z monitoringu, do którego dotarły "Fakty" TVN, rzeczywiście zataczali się na ulicy, a nawet przewrócili.
- Ewa była trochę bardziej pijana niż koleżanka - mówił Adam Z. prowadząc pod pachą pozorantkę, która wcieliła się w rolę Ewy Tylman. Również to wywołało uśmiech ludzi na sali sądowej.
Prokurator zapytała Adama Z., czy w tym klubie były tańce. - Były tańce, hulańce, wiatr - odpowiedział swawolnie podczas eksperymentu Adam Z.
W tym momencie po sali rozszedł się śmiech.
Adam Z. mówi, że z Pijalni Wódki i Piwa wyszli przed godziną 2 i ekipą udali się do klubu Mixtura na ul. Wrocławskiej. To ostatni odwiedzony lokal przed zaginięciem kobiety.
Zakończyło się odtwarzanie drugiej części eksperymentu procesowego. W kolejnym nagraniu Adam Z. mówi o dalszym przebiegu wieczoru, stojąc na ul. Wrocławskiej, tuż przed wejściem do klubu "Mixtura".
- Zauważyłem, że ma dobrą pamięć do nazwisk. Wysypał wszystkie nazwiska (policjantów – dop. red.), a nagle pamięć mu się urywa. Nie wiem, czy ktoś nim kieruje, zobaczymy co będzie dalej - powiedział w przerwie dziennikarzom Andrzej Tylman, ojciec Ewy.
Pytany przez dziennikarzy, czy spodziewał się, że Adam Z. przyzna się do winy powiedział: - Ja myślę, że on w dalszym postępowaniu coś powie, w tej chwili widać że ktoś go kierunkuje, widać takie wyuczenie.
Zakończono odtwarzanie pierwszej części eksperymentu procesowego. Sąd odtwarza obecnie drugi klip wideo. Prokurator w asyście policji stoi z Adamem Z. na płycie Starego Rynku w Poznaniu, przy lokalu Pijalnia Wódki i Piwa. Z. wymienia osoby, które bawiły się w tym lokalu.
W trakcie odtwarzania eksperymentu, Andrzej Tylman, ojciec Ewy, co rusz spogląda na Adama Z. i śledzi jego reakcje.
Artur Zakrzewski przytoczył fragment rozmowy Adama Z. z koleżanką, do której doszło po zaginięciu Ewy Tylman. "Pójdę siedzieć za moją głupotę i alkoholizm i że byłem nieodpowiedzialny. Za Ewę, która była moją najlepszą koleżanką. (...) Boje się." - mówił.
Informatycy uporali się z usterką. Skład sędziowski wrócił na salę, a eksperyment procesowy jest odtwarzany ponownie od początku.
W wyjaśnienia Adama Z. nie wierzy Piotr Tylman, brat Ewy. W rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" powiedział: - Według mnie kłamie, ale to moje subiektywne odczucie. Czekałem na ten moment, żeby go zobaczyć. Jego zachowanie jest niepoważne. Ironiczne uśmieszki w tak poważnej sytuacji, w jakiej się znalazł są nie na miejscu. Zero emocji i lekceważenie tego, co się stało z Ewą. Może myśli, że uda mu się z tego wywinąć. Chcę wierzyć w to, że ten proces będzie rzetelny, a kara będzie adekwatna do winy.
Pracownica sądu powiedziała, że przerwa jeszcze trochę potrwa. Jest obraz, ale nie ma dźwięku
Eksperyment procesowy, który sąd zamierza odtworzyć na sali, analizował 2 grudnia 2015 r. na antenie TVN 24 Jerzy Dziewulski, były policjant i antyterrorysta.
Prokurator i policja przeszli z Adamem Z. całą trasę, jaką miał pokonać z 26-latką feralnej nocy. Przez sporą część tej drogi, policjantom towarzyszyły nasze kamery.
- Zauważmy, że to jest wersja przedstawiana przez niego. Być może tworzy swój obraz w oparciu o zagrożenie - przestrzega Dziewulski.
Jak oceniał były antyterrorysta, mężczyzna może nie mówić całej prawdy, a przebieg zdarzeń układać tak, żeby działały na jego korzyść. - Każdy podejrzany, bez względu na fazę śledztwa prowadzi jakąś grę, proszę mi wierzyć. Wydawałoby się, że często można już mu uwierzyć, bo na przykład wskazał ciało. A tu okazuje się, że dalej kłamie. Z prostej przyczyny - aby nie ujawnić tego, co jest istotne dla prokuratora - mówił.
Przerwa się przedłuża. Na razie technikom nie udało się naprawić usterki.
Zarządzono 5-minutową przerwę w związku z problemami technicznymi - sędziowie na swoich monitorach nie widzą zapisu eksperymentu.
Na odtwarzanym filmie prokurator prowadząca sprawę przepytuje Adama Z. z przebiegu wieczoru kiedy zaginęła Ewa Tylman. Stoją w centrum miasta, pod galerią MM. Oskarżony wymienia osoby biorące udział w zabawie.
Śledczy dokładnie odtwarzają drogę przebytą z klubu, w kierunku mostu św. Rocha. Dbają o najmniejsze szczegóły tego wieczora. Wiadomo, że około północy na al. Marcinkowskiego doszło do szarpaniny między ekipą Adama Z. i Ewy Tylman, a dwoma przypadkowo spotkanymi mężczyznami. To oni zaczęli przepychankę.
Odtwarzany jest obecnie pierwszy eksperyment procesowy z 2 grudnia 2015 roku. Wówczas Adam miał postawione zarzuty jeszcze z art 252 kodeksu karnego,czyli przetrzymywania zakładnika.
Skład sędziowski na miejscu. Zaczynamy.
Swoje miejsce zajął już Adam Z. Wszedł w kajdankach, po czym został rozkuty. Czekamy już tylko na sędziów.
Sala powoli się zapełnia. Pełnomocnicy rodziny rozmawiają między sobą, a także z ojcem Ewy Tylman.
Sąd zarządził pół godziny przerwy. Po niej zostanie odtworzony eksperyment procesowy z 2 grudnia 2015 r.
Adam Z. utrzymuje, że od 2011 r. utrzymuje kontakty seksualnie jedynie z mężczyznami.
- Czy były przeprowadzone badania dotyczące orientacji seksualnej? - pyta Oliwia Adamczak, obrońca Adama Z.
- Tak - odpowiada oskarżony.
- Zna pan wynik?
- Tak, jestem homoseksualistą.
Czytane są zeznania Adama Z. , w których opisuje on swoje wcześniejsze relacje z kobietami. Oskarżony zeznał, że był w związku z jedną z kobiet. Związek trwał do 2011 roku. Żadna ze stron nie chciała tego ciągnąć dłużej.
W listopadzie 2015 r. Adam Z. był w związku z mężczyzną.
- Byłem zmartwiony tą całą sytuacją. To naturalne (...) Jestem normalnym człowiekiem, jak każdy mam swoje uczucia. Tym bardziej, że Ewa była moją naprawdę dobrą koleżanką. Nie ma w tym nic dziwnego, że czułem się zdenerwowany i zmartwiony - tak Adam Z. tłumaczy swoje wizyty u psychiatry i psychologa po zdarzeniu w listopadzie 2015 roku.
- Nie wiem w jakich okolicznościach doszło do śmierci Ewy Tylman - powiedział Adam Z.
Adam Z. tłumaczy, że do psychologa poszedł po namowie swoich kierowniczek. - Do psychiatry poszedłem dlatego, że w ten sposób można najłatwiej uzyskać zwolnienie L4 - mówi.
- Czy w nocy z 22 na 23 listopada oskarżony zażywał dopalacze? - pyta Adama Z. jego obrońca.
- Nie. (...) Wydaje mi się, że ostatni raz paliłem marihuanę w czerwcu 2015 roku - odpowiada mu Adam Z.
Sąd przytacza zeznania Adama Z. z przesłuchania z 9 marca 2016 roku. Dotyczą one zażywania przez Adama Z. środków psychoaktywnych. Oskarżony mówił, że kilka razy palił marihuanę. Poza nią miał nie zażywać żadnych innych narkotyków ani dopalaczy. Z tego co mu wiadomo, Ewa Tylman miała wcześniej w swoim życiu - w Koninie - palić marihuanę, ale nic mu nie wiadomo o tym, żeby miała to robić w nocy 23 listopada.
Sąd przytacza zeznania oskarżonego dotyczące mniej znaczących dla całego procesu faktów. Np. dotyczące sytuacji materialnej Adama Z. przed 23 listopada, czy kiedy i z kim Adam Z. spotykał się wcześniej nad Wartą, albo w jakiej odzieży tam był.
Adam Z. nadal nie wykazuje zdenerwowania, chociaż cały czas podawane są detale z jego życia prywatnego.
Pytali mnie czy ją zabiłem, wrzeszczeli na mnie. Jeden z policjantów powiedział, że za moją głowę jakiś koniński biznesmen wyznaczył milion złotych - zeznawał Adam Z.
Policjant miał mu powiedzieć, że zrobi wszystko, żeby chłopak i siostra Adama poszli siedzieć. Adam Z. miał zmyślać jakieś historię, aby zyskać na czasie. Myślał o samobójstwie.
Sąd wraca do wyjaśnień dotyczących złego traktowania Adama Z. przez funkcjonariuszy. Z. przyznał, że kazali mu się rozebrać do naga. Kiedy chciał, żeby zadzwonili do adwokata, miał usłyszeć, że taki śmieć nie ma prawa do adwokata.
W wyjaśnieniach sąd przytoczył relację ze spotkania Adama Z. z Krzysztofem Rutkowskim. Detektyw bez licencji przeprowadził z nim szereg czynności, w tym badanie wykrywaczem kłamstw.
- Dlaczego zgodził się pan na badania wariografem z panem Rutkowskim? - pytał jego obrońca.
- Myślałem, że może to w jakiś sposób pomóc w znalezieniu Ewy Tylman - wyjaśnił Adam Z.
- Wie pan jaki był wynik tego badania?
- Z telewizji wiem, że był neutralny.
Sąd przytacza kolejne zeznania Adama Z. 25 listopada zadzwonił do niego Krzysztof Rutkowski, że chce się spotkać i porozmawiać o zaginięciu Ewy Tylman. Spotkał się z nim, ale stwierdził, że jest nieobliczalny.
- O czym rozmawiała z panem funkcjonariusz C.? - pyta Ireneusz Adamczak.
- Początkowo była tym dobrym policjantem. Opowiadała mi o homoseksualiście, który zabił swojego partnera, dostał osiem lat, a wyszedł po czterech. Zachęcała mnie żebym się przyznał. Później założyła niebieskie rękawiczki, żeby złapać mnie za nadgarstki. Ściskała mnie mocno, i mówiła, że taka c****, jak ja nie wytrzyma długo w pierdlu, że i tak się zabiję - odpowiada mu Adam Z.
- W czasie pierwszego przesłuchania kilka razy byłem zrzucany z krzesła na podłogę przez policjanta - mówi Adam Z.
- Dlaczego policjant tak postąpił? - dopytuje go obrońca.
- Dlatego, że nie chciałem odpowiadać na jego pytania - odpowiada oskarżony.
Adam Z. mówi, że na komendzie policji, po drugim przesłuchaniu chciał wyskoczyć przez okno. - Zostałem tak potraktowany, że nie widziałem sensu życia - wyjaśnia.
- Jeden z policjantów złapał mnie za głowę i uderzył potylicą o kant pojazdu. Śmiejąc się przy tym i mówiąc żeby uważał na głowę - mówi Adam Z.
Jak dodaje, nie stracił przytomności, ale głowa go bolała, co zgłosił policji. Po tej sytuacji Adam Z. przeszedł badania w szpitalu przy ul. Garbary w Poznaniu.
- Przed eksperymentem policjanci kazali mi założyć kamizelkę kuloodporną - mówi Adam Z.
Dodaje, że po zatrzymaniu, gdy prowadzony był przez policję, szedł w pozycji skulonej i kamizelka naciskała mu na krtań i ledwo mógł oddychać.
Adam Z. kontynuuje opis tego co działo się, gdy znajdował się w policyjnym mieszkaniu i po jego opuszczeniu.
- Cały dzień miałem zadawane różne pytania dotyczące wydarzeń - mówi Adam Z.
- Po zakończeniu okresu ochrony dokąd się udaliście? - dopytuje Adamczak
- Do Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu
- Jaka to była pora dnia?
- Rano, po śniadaniu
- W jaki sposób zachowywali się wobec oskarżonego funkcjonariusze na komendzie?
- Praktycznie przez cały czas siedziałem w pokoju, gdzie postronni ludzie nie mogli mnie w nim zobaczyć. Byłem tak w jakimś stopniu chroniony przed innymi.
Adam Z. opowiada na pytania obrońcy jak wyglądało przebywanie w mieszkaniu, w którym znajdował się pod ochroną policji.
- Byliśmy tam od niedzieli do wtorku, na pewno dwie noce.
- Jak zachowywali się funkcjonariusze w stosunku do pana?
- Dwóch pierwszych było spokojnych, nawet się do mnie nie odzywali.
- Czy w trakcie wykonywanej ochrony oskarżony żądał uwolnienia?
- Tak chciałem zrezygnować z ochrony, zwłaszcza że wcześniej zostałem poinformowany, że mogę z niej zrezygnować.
- Jak reagowali na to żądanie funkcjonariusze?
- Mówili, że zajmą się tym w późniejszym czasie.
- Czy później ostatecznie zrezygnował pan z tej ochrony?
- Ostatecznie nie zrezygnowałem.
- Kiedy skończyła się ochrona?
- We wtorek 1 grudnia.
- W jaki sposób?
- Nastąpiła zmiana policjantów. Byłem cały czas przez nich maglowany.
- Na czym to polegało?
- Kazali mi przypominać sobie cokolwiek.
- W liście pierwszym który pan napisał pan: "Czy mógłbym prosić o wyjaśnienie mi tego, dlaczego policja chce, żebym zrezygnował z adwokata?" O co tu chodziło? - pyta Adama Z. Ireneusz Adamczak.
- (Policjant - dop. red.) powiedział mi, że będzie dla mnie lepiej jak zrezygnuję z adwokata, ponieważ adwokat mi tylko przeszkadza i nic on nie zdziała.
- Jakieś inne osoby mówiły w ten sposób? - dopytuje.
- Wydaje mi się się, że jeszcze dwie osoby tak mówiły, a tym policjant, który często dowoził mnie na przesłuchania.
- Gdzie oskarżony podpisał pełnomocnictwo obrońcy?
- Wydaje mi się, że w prokuraturze - mówi Adam Z.
- Gdy policjanci przyjechali do mojej siostry, podali mi, że grozi mi niebezpieczeństwo ze strony Krzysztofa Rutkowskiego i czy zgadzam się na ochronę. Zgodziłem się na ochronę. Zabrali mnie wtedy do Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Musiałem napisać oświadczenie, że zgadzam się na ochronę. Pojechaliśmy do miejsca, które miało być bezpieczne. W okolicach Poznania - mówi Adam Z.
Obrońca Adama Z. dopytuje o listy wysłane przez jego klienta do prokurator Magdaleny Jareckiej:
- Po posiedzeniu w sądzie w sprawie tymczasowego aresztowania, a przed odczytanymi przed chwilą wyjaśnieniami, skierował pan list do prokurator Magdaleny Jareckiej. To był jeden list, czy było ich więcej?
- To były dwa listy - odpowiada Adam Z.
- Dlaczego pan to napisał? - dopytuje.
- Napisałem te listy, ponieważ jak przyszedł do mnie policjant pobrać ode mnie próbki włosów to powiedział, że mam takie listy napisać - powiedział Adam Z.
Obecnie czytany jest przez sąd protokół z przesłuchania Adama Z. 22 grudnia 2015 r.
Adam Z. wygląda na pewnego siebie. Nie garbi się, patrzy w kierunku sądu.
Obrońca Adama Z. pyta kto i kiedy przedstawił mu zarzut zabójstwa i kiedy został na tą okoliczność przesłuchany.
- Zostałem przesłuchany 4 grudnia. Na posiedzeniu aresztowym w sądzie. Zarzut przedstawiła mi prokurator Magdalena Jarecka - odpowiada Adam Z.
Obrońca wnosi o zaprotokołowanie, że w aktach sprawy w protokole z przesłuchania Adama Z. z 3 grudnia 2015 roku jest adnotacja, że oskarżony staje pod zarzutem popełnienia zabójstwa z zamiarem ewentualnym.
Treść artykułu 252 kodeksu karnego:
§ 1. Kto bierze lub przetrzymuje zakładnika w celu zmuszenia organu państwowego lub samorządowego, instytucji, organizacji, osoby fizycznej lub prawnej albo grupy osób do określonego zachowania się, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.
- Poprzednie wyjaśnienia, które składał oskarżony w dniu 3 grudnia o godz 20:10, a następnie 22:10, dotyczyły zarzutu którego? - pyta Adama Z. jego obrońca.
- Dotyczyły przestępstwa z artykułu 252 kodeksu karnego - odpowiada Adam Z.
- Przy pierwszym przesłuchaniu byłem zastraszany przez policjantów, których nazwiska już wymieniłem - powiedział Adam Z.
Nie ma więcej pytań do tej części wyjaśnień ze strony obrony.
Z kolejnych przytaczanych przez sąd wyjaśnień Adama Z. wynika, że policjanci śmiali się z jego orientacji seksualnej oraz był zastraszany.
Wiem od mecenasa Adamczaka, że po moim zatrzymaniu od razu przyjechał do Poznania i czekał na widzenie ze mną, ale odmówiono mu spotkania się ze mną i musiał czekać na kogoś z mojej rodziny, by dostał podpisane pełnomocnictwo. Zrobiła to moja siostra - mówi Adam Z.
Zakończyła się seria pytań do Adama Z. Sąd czyta złożone przez niego wyjaśnienia.
Mecenas Ireneusz Adamczak pyta czy w aktach sprawy znajduje się pełnomocnictwo, które Adam Z. udzielił swojemu obrońcy?
- Nie znajduje się - odpowiada Adam Z.
- Co stało się z pełnomocnictwem? - dopytuje jego obrońca.
- Zostało podarte i wydaje mi się że wyrzucone przez policjanta K. - mówi Adam Z.
Obrońca Adama Z. dopytuje go w jaki sposób został zatrzymany. - Zgodziłem się na eksperyment procesowy, który odbywał się w nocy z 1 na 2 grudnia 2015 roku. Potem doszło do mojego zatrzymania. Żądałem kontaktu z adwokatem. Prosiłem o to policjantów, z którymi rozmawiałem w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu - mówi Adam Z.
Adam Z. cały czas stoi. Rodzina Ewy Tylman bacznie się przysłuchuje.
Mec. Wojciech Wiza wniósł o protokołowanie wszystkich pytań obrońcy.
Sędzia Magdalena Grzybek upomina obrońcę Adama Z., by nie sugerował odpowiedzi w pytaniach
Adam Z. twierdzi, że był zmuszany do przyznania się do zabójstwa. - 2 grudnia przedstawiono mi zarzut. Zmuszano mnie psychicznie i fizycznie, bym się przyznał - mówi Adam Z.
- 2 grudnia o godzinie 5 rano przesłuchiwany byłem przez panią prokurator w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Uczestniczył w tym jeszcze policjant - mówi o odczytanych wcześniej zeznaniach Adam Z.
Oskarżony nie podtrzymuje wyjaśnień co do tego, co działo się po wyjściu z klubu Mixtura.
- Zostałem wplątany w sprawę, której nie popełniłem - powiedział Adam Z.
Adam Z. wymienił leki, jakie zapisał mu psychiatra.
Andrzej Tylman co jakiś czas chowa twarz w dłoniach. Wspiera się ręką na blacie przed sobą.
Adam Z. informuje jakie leki zażył przed rozprawą.
Adam Z. poinformował, że nie podtrzymuje odczytanych wyjaśnień. Będzie odpowiadał tylko na pytania obrońców.
Andrzej Tylman, ojciec Ewy, ukradkiem spogląda od czasu do czasu w stronę Adama Z. Tak jakby chciał zobaczyć jego reakcje na niektóre z przytaczanych zdarzeń tamtej nocy.
Ja nie popchnąłem Ewy Tylman do wody, nie wrzuciłem jej tam, nie szarpałem. Nie zgwałciłem jej (...) Nie zabiłem jej - powtarza słowa Adama Z. sędzia
Adam Z. uważnie słucha sądu, odczytującego jego zeznania.
Ewa Tylman do kręgielni przyszła jako ostatnia. Wypiła piwo i kieliszek tequili. W klubie byli do północy, po wyjściu udali się na Stary Rynek do Pijalni Wódki i Piwa.
Teraz sąd odczytuje zeznania Adama Z., dotyczące nocy, kiedy kobieta zaginęła.
Sąd przytacza wyjaśnienia Adama Z., który mówił jak poznał się z Ewą Tylman. Na początku kontakty mieli czysto zawodowe. - Uważam, że była ładna, ale mnie nie pociągała - mówił Adam Z. Wcześniej pytany był o swój homoseksualizm.
Kiedy Adam Z. powiedział, że nie zabił Tylman, na sali rozległ się cichy szmer.
Rodzina Tylmanów z uwagą słucha Adama Z. Ten obecnie odpowiada na pytania sądu. Dotyczą one ogólnych faktów, jeszcze na długo przed feralną nocą.
Akt oskarżenia nie będzie czytany w całości.
- Nie zabiłem Ewy Tylman - powiedział Adam Z. Jednocześnie odmówił składania wyjaśnień.
Obrońca Adama z poprosił o rozkucie Adama Z., a także o nieużywanie jego danych osobowych ani wizerunku. Sąd zgodził się na obie prośby.
Sędziowie przypomnieli jak należy zachowywać się na sali i tłumaczą zasady organizacyjne.
Na sali pojawił się cały skład sędziowski. Pierwsza rozprawa w najgłośniejszym procesie ostatnich lat rozpoczyna się z kilkuminutowym opóźnieniem.
- Przebieg procesu będzie relacjonowało 30 redakcji - informuje Łukasz Wójcik.
Aleksander Przybylski przypomina gdzie doszło do tragedii - brzeg Warty przy moście św. Rocha w Poznaniu
Pojawił się Adam Z. zajął już miejsce za pancerną szybą. Wygląda na raczej spokojnego. Nawet delikatnie się uśmiecha.
Ludzie wychylają się ze swoich siedzeń, aby zobaczyć oskarżonego za witryną. Jest to utrudnione ze względu na układ sali.
- Nie przyznaje się do popełnienia czynu. Adam Z. dobrze się czuje, będzie odpowiadał na pytania swoich adwokatów. Jak będzie miał ochotę będzie rozwijał watki zawarte w pytania, jakie będę mu zadawał - powiedział przed procesem mec. Ireneusz Adamczak, obrońca Adama Z.
Obsługa sądu prosi ludzi aby zajęli swoje miejsca. Za chwilę proces się rozpocznie
Proces oglądać będzie ponad 100 widzów. To głównie studenci prawa. Zajmują oni balkon na sali. - Z góry słychać gwar - mówi Artur Zakrzewski, reporter TVN24.
- To jest szaleństwo - mówi Aleksander Brzozowski, rzecznik prasowy sądu, patrząc na obecny na sali tłum.
- Cały rok tym człowiek żyje. Liczymy na ujawnienie prawdy, na szczerość. Co będzie? Nie wiem – powiedział tuż przed procesem Andrzej Tylman, ojciec Ewy
Właśnie na salę wszedł policyjny przewodnik z psem. Sprawdzono ją pod względem sapersko-pirotechnicznym
- Większość procesów w jakiejś wąskiej pewnie skali jest poszlakowymi - zwraca uwagę mec. Łukasz Chojniak, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego
U dziennikarzy czuć pewne napięcie. Wielu chodzi jeszcze po sali, nerwowo oglądając się dookoła. Wszyscy wyczekują, aż na sali pojawi się sędzia
Do sali zaczynają wchodzić widzowie, jest już także prokurator. Policja skrupulatnie sprawdza wszystko i wszystkich
- Od samego początku rodzina mówiła, że ze względu na szczególne zainteresowanie sprawą, a tak naprawdę z uwagi na to, że wiele osób było zaangażowanych w poszukiwania Ewy Tylman w te nad Wartą i w mediach społecznościowych oraz z uwagi na fakt, że w sprawie doszło do mataczenia tzn. do tworzenia fałszywych dowodów to ta sprawa jak mało która zasługuje na to by być prowadzona z otwarta kurtyną - mówi mecenas Mariusz Paplaczyk, pełnomocnik rodziny Tylman.
Przewodniczącą składu sędziowskiego jest sędzia Magdalena Grzybek
Każda z osób, która wejdzie na sale, najpierw musi przejść przez bramki
Na salę cały czas wpuszczani są dziennikarze. Na razie nie widać obserwatorów procesu
Przed poznańskim Sądem Okręgowym stoją wozy transmisyjne
Rodzina Tylmanów wchodzi do sądu. Wypowiadają się raczej lakonicznie, nie chcą sami ferować wyroków. - Jeśli jest wina, to musi być kara - powiedział naszemu dziennikarzowi Andrzej Tylman, ojciec Ewy.
Około 160 osób śledzić będzie pierwszą rozprawę w procesie o zabójstwo Ewy Tylman. Odbędzie się ona w największej sali, jaką dysponuje Sąd Okręgowy w Poznaniu. Około 60 osób to dziennikarze, fotoreporterzy i pracownicy mediów, którzy będą relacjonowali proces. W loży na piętrze i częściowo na parterze zasiądzie natomiast ponad 100 osób publiczności, które wcześniej osobiście odebrały wydawane przez sąd specjalne karty wstępu. Przed rozprawą wszyscy będą musieli przejść kontrolę bezpieczeństwa.
W sprawie orzekać będzie pięcioosobowy skład sędziowski. Rozprawy prowadzą dwie zawodowe sędzie poznańskiego sądu okręgowego Magdalena Grzybek i Karolina Siwierska. Obie mają bardzo bogate doświadczenie i mierzyły się już z trudnymi sprawami. Uzupełniają go trzej ławnicy.
Na wtorkowej rozprawie odczytany zostanie akt oskarżenia Adama Z. Dokument liczy w sumie ponad 200 stron. Później wyjaśnienia ma złożyć Adam Z. Oskarżony o zabójstwo koleżanki, odpowiadać będzie tylko na pytania swojego obrońcy i sądu. Odmówił odpowiedzi na pytania prokuratorów i pełnomocników rodziny Ewy Tylman. Oddzielony zostanie od publiczności - siedzieć będzie za specjalną szybą.
W tym roku jeszcze 10 rozpraw
Do końca 2017 roku zaplanowanych jest - łącznie z wtorkową - 11 rozpraw. - Jeśli chodzi o pierwsze trzy terminy mamy zgodność wszystkich stron, co do tego jak powinno przebiegać postępowanie dowodowe. Zaczynamy od wyjaśnień oskarżonego, odtworzenia eksperymentu procesowego, natomiast później będą przesłuchiwani świadkowie. W pierwszej kolejności policjanci, którzy uczestniczyli w zatrzymaniu i pierwszych czynnościach - mówił Wojciech Wiza, pełnomocnik rodziny Ewy Tylman.
Przesłuchanych przez sąd zostanie około 60 świadków spośród ok. 200, którzy zostali w tej sprawie przesłuchani przed śledczych. Przede wszystkim to świadkowie, którzy mają bezpośrednią wiedzę o zdarzeniu, czyli znajomi Ewy Tylman z firmowej imprezy, która poprzedzała moment zaginięcia kobiety. Wspomniani policjanci, ale także rodziny, zarówno Adama Z., jak i Ewy Tylman. Przesłuchani zostaną zapewne również niektórzy biegli.
Jeśli nie zdarzy się nic niespodziewanego, wyrok zapadnie pod koniec 2017 roku.
Grozi mu 25 lat więzienia
Według prokuratury Adam Z. zabił swoją koleżankę w nocy z 22 na 23 listopada 2015 r. Mężczyzna od 4 grudnia 2015 r. przebywa w areszcie.
Ciało drobnej brunetki znaleziono pod koniec lipca 2016 roku, ok. 12 km od miejsca, w którym Tylman widziana była po raz ostatni. Tożsamość kobiety potwierdziły badania DNA. Sekcja zwłok, ze względu na stan odnalezionego ciała, nie pozwoliła jednak na ustalenie przyczyny jej śmierci.
Śledztwo w sprawie zabójstwa zostało zakończone 10 listopada i do poznańskiego sądu trafił akt oskarżenia. Prokurator oskarżył Adama Z. o to, że 23 listopada 2015 r., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną do wody.
Według śledczych mężczyzna w chwili popełnienia przestępstwa był poczytalny, odpowiada za zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym. Grozi mu kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.
Zmieniał wersje
Oskarżony był w sprawie wielokrotnie przesłuchiwany, kilkakrotnie zmieniał wersję przedstawianych wydarzeń. W części wyjaśnień zasłaniał się niepamięcią. Według prokuratury, pomiędzy oskarżonym a Tylman doszło do kłótni.
- Treści tej sprzeczki nie znamy, jednak zapis monitoringu wskazuje jednoznacznie, że pomiędzy pokrzywdzoną a oskarżonym doszło do szarpaniny – tłumaczyła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Magdalena Mazur–Prus. Jak dodała, proces będzie w pewnej mierze poszlakowy, jednak zdaniem śledczych, dowody zebrane w sprawie "układają się w logiczną całość".
Jednym z dowodów mają być także zeznania policjantów, którym Adam Z. miał się przyznać do zabójstwa koleżanki. Mężczyzna jednak twierdzi, że został do tego zmuszony siłą i, jak informowały media, miał w tej sprawie wysłać z aresztu pismo do Prokuratury Generalnej. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura we Wschowie (woj. lubuskie).
Oskarżony nie tylko Adam Z.
W związku ze sprawą Ewy Tylman zarzuty usłyszały również dwie osoby z firmy transportującej zwłoki, a także mężczyzna, który zobaczył w Warcie ciało oraz jego pracodawca. Jak ustalono, pracownicy firmy przewożącej zwłoki mieli na terenie Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu otworzyć worek z ciałem i robić zdjęcia. Osoba, która zobaczyła zwłoki w Warcie oraz jego pracodawca mieli wykonane tam zdjęcia oferować mediom. Oni odpowiedzą w oddzielnych procesach.
Przed rozpoczęciem procesu Adama Z. prokuratura wnioskowała o jego utajnienie. Argumentowała, że w przypadku publicznego postępowania przed sądem istniałaby uzasadniona możliwość zakłócenia jego przebiegu. Ponadto, jak twierdziła prokuratura, proces mógłby naruszyć interes prywatny różnych osób, nie tylko pokrzywdzonych, ale też oskarżonego.
Utajnienia procesu nie chciała natomiast rodzina Tylman i sam oskarżony. List w tej sprawie przesłał pod koniec listopada do Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry ojciec Ewy Tylman. Po zapoznaniu się ze sprawą Prokurator Generalny polecił poznańskiej prokuraturze okręgowej cofnięcie wniosku. Poznańska prokuratura zapowiedziała jednak, że nie wyklucza w trakcie procesu składania wniosków o częściowe wyłączenie jawności.
Tak wyglądały poszukiwania Ewy Tylman:
Autor: Filip Czekała, Igor Białousz, hr/gp / Źródło: TVN 24 Poznań, PAP