Platforma Obywatelska po raz pierwszy od 2006 roku nie walczy o władzę w rządzonym przez PiS Zakopanem jako osobna formacja. Zamiast tego popiera bezpartyjnego kandydata na burmistrza Mariusza Koperskiego i kilkoro kandydatów na radnych wystawia z jego komitetu, chcąc uniknąć powtórki ze spektakularnej porażki w 2018 roku. Tymczasem kandydatka prawicy Agnieszka Nowak-Gąsienica chowa swój partyjny szyld, mimo że na karcie do głosowania jej nazwisko pojawi się przy logo PiS.
Burmistrz Zakopanego Leszek Dorula nie stara się o reelekcję w nadchodzących wyborach samorządowych, a o fotel, w którym zasiada, walczy jego zastępczyni - Agnieszka Nowak-Gąsienica. Startuje ona z Komitetu Wyborczego PiS, jednak we wszystkich swoich materiałach promocyjnych używa hasła "Szóstka Dla Zakopanego". Logo PiS jest na nich ledwo dostrzegalne.
Jej przeciwnikami w rządzonym przez prawicę mieście są dwaj kandydaci bezpartyjni - startujący z komitetu Dla Podhala sekretarz gminy Kościelisko Mariusz Koperski oraz przedsiębiorca z branży hotelarskiej Łukasz Filipowicz, stojący na czele komitetu Przyjazne Zakopane.
PO poparła w tych wyborach Koperskiego i na listach Dla Podhala ma pojedynczych swoich przedstawicieli. Tym samym po raz pierwszy od 2006 roku partia Donalda Tuska zrezygnowała z bezpośredniej walki o władzę pod Giewontem.
Smarduch: wyciągamy wnioski z przeszłości
- Ciężko ten komitet nazwać zjednoczoną opozycją, jest w nim dużo lokalnych autorytetów i samorządowców. W Zakopanem praktycznie nie ma struktur dużych partii takich jak PSL czy Polska 2050, to jest lokalna polityka - mówi nam posłanka PO, szefowa nowotarskich struktur Platformy Weronika Smarduch.
- Te wybory nie mają nic wspólnego z wojną PiS kontra KO, rządzą się swoimi prawami. Tu liczą się silni liderzy, a Koperski jest liderem, który pociągnął za sobą niemal całe środowisko opozycyjne - dodaje parlamentarzystka.
Trudno jednak pozbyć się wrażenia, że PO nie chce powtórzyć spektakularnej klęski z 2018 roku, kiedy mimo ponad 10 procent poparcia w tej gminie Platforma nie zdobyła ani jednego mandatu w radzie miasta. Dla porównania komitet Czas na Realizację uzyskał wynik 17 procent i wprowadził troje radnych. Jeszcze gorzej poradził sobie kandydat PO na burmistrza. Mieszkający w Tarnowie Łukasz Karaś przekonał do siebie zaledwie 723 mieszkańców, otrzymując 6,5 procenta głosów. Po tym mizernym wyniku zniknął z polityki.
Dla PO wybory z 2018 roku były terapią szokową. Dotychczas Platformie udawało się co cztery lata wprowadzić do rady miasta swoich przedstawicieli. W 2006 roku mieli czworo radnych, w 2010 aż sześcioro, a w 2014 znów czworo. Ponadto w 2010 roku na drugą - i, jak się później okazało, ostatnią - kadencję burmistrza z poparciem PO wybrany został Janusz Majcher.
Rolę opozycji w kończącej się kadencji zakopiańskiej rady miasta przyjęło ugrupowanie Zakopane 2030, którego działacze znajdują się dziś na listach komitetu Dla Podhala. - Działacze Koalicji Obywatelskiej i Zakopanego 2030 w przeszłości próbowali współpracować, ale się rozstali. Wyciągamy wnioski z przeszłości i startujemy z jednego komitetu - wyjaśnia posłanka Smarduch.
Mariusz Koperski w rozmowie z tvn24.pl podkreśla, że chce "uwolnić samorząd od wielkiej polityki". - Formalnie nie mamy żadnego związku z Platformą. PO poparła moją kandydaturę, ale jesteśmy komitetem bezpartyjnym, wielu naszych kandydatów to osoby niezwiązane z żadną partią - podkreśla kandydat na burmistrza.
"Minął czas, gdy PiS dostawało w Zakopanem 50 procent głosów"
Redaktor naczelny "Tygodnika Podhalańskiego" Paweł Pełka podkreśla w rozmowie z tvn24.pl, że ugrupowanie Mariusza Koperskiego chwali się bezpartyjnością, ale jego polityczni przeciwnicy wypominają mu poparcie przez PO.
Czytaj też: Bratobójcza walka wiceprezydentów
- Na pewno bliżej mu do Koalicji Obywatelskiej niż do PiS. Dla Platformy więcej sensu ma wspólny start z kimś, kto ma duże poparcie, niż rozdzielanie się na dwa ugrupowania. Poza tym w wyborach samorządowych w mniejszych miejscowościach widać wyraźnie, że kandydaci nie chcą się utożsamiać z wielką polityką - ocenia Paweł Pełka.
Widać to również po przykładzie wiceburmistrz i kandydatki prawicy. Agnieszka Nowak-Gąsienica co prawda startuje z komitetu PiS, jednak logo tej partii na stronie kandydatki nie ma wcale, a w mediach społecznościowych i na plakatach wyborczych jest bardzo małe i umieszczone w najmniej widocznym miejscu. To zupełnie inna strategia niż jeszcze w 2018 roku, kiedy logo Prawa i Sprawiedliwości było doskonale widoczne i znajdowało się na pierwszym planie. Teraz pojawia się duże logo cyfry "6", który wskazuje na kampanijne hasło Nowak-Gąsienicy: "Szóstka dla Zakopanego".
W odpowiedzi na pytania tvn24.pl wiceburmistrz Nowak-Gąsienica podkreśla, że "Szóstka dla Zakopanego" to jej program wyborczy. "Składa się na niego sześć ważnych obszarów, które wraz z mieszkańcami chcę wzmacniać i rozwijać - Zielone Zakopane, Aktywne Zakopane, Zakopane Blisko Ludzi, Kulturalne Zakopane, Sportowe Zakopane oraz Kluczowe Inwestycje" - wyjaśnia kandydatka PiS.
Logo PO nie pojawia się też w materiałach wyborczych Mariusza Koperskiego i jego komitetu Dla Podhala.
PO nie chce zaprzepaścić szansy wyrwania z rąk PiS władzy nad Tatrami i posiadania choćby częściowego wpływu na politykę jednej z najbardziej turystycznych miejscowości w Polsce. Tym bardziej, że różnica poparcia, którą obserwowaliśmy w ostatnich wyborach parlamentarnych, rządzących się przecież zupełnie innymi prawami niż samorządowe, wskazywała jednak na większe szanse PiS. W październiku 2023 roku 35 procent zakopiańczyków zagłosowało za PiS, 32 procent oddało głos na KO, a 13 procent na Trzecią Drogę. Ta ostatnia jest jednak praktycznie nieobecna w sercu Tatr, więc sympatie wyborców PSL i Polski 2050 są przy obecności komitetów bezpartyjnych niewiadomą. Dochodzą do tego głosy wyborców Konfederacji, Nowej Lewicy i ugrupowania Polska Jest Jedna - te partie uzyskały w wyborach parlamentarnych między 4,5 a 7,5 procent poparcia.
- W wyborach parlamentarnych ta przewaga PiS nad KO nie była wielka, ale jednak PiS wygrało w Zakopanem, dlatego PO chce się trochę schować w ugrupowaniu Koperskiego. Zresztą ten polityk był już wiceburmistrzem miasta, również z poparciem PO - zaznacza Paweł Pełka. - PiS nie może ukryć swojej partii pod "Szóstką pod Zakopanego", bo na karcie do głosowania będzie komitet wyborczy Prawa i Sprawiedliwości - podkreśla dziennikarz. I dodaje, że "minął już czas, gdy PiS otrzymywało w Zakopanem po 40-50 procent głosów" (jak Leszek Dorula, który ostatnie wybory wygrał już w pierwszej turze), czego symptomem są ostatnie wybory do Sejmu i Senatu.
Trzecim kandydatem na burmistrza Zakopanego jest Łukasz Filipowicz, bezpartyjny przedsiębiorca z branży hotelarskiej. Były radny startował w 2014 roku na burmistrza, uzyskując prawie 20 procent poparcia i przegrywając wybory w pierwszej turze. Stoi na czele komitetu Przyjazne Zakopane.
- To właśnie poparcie udzielone Leszkowi Doruli w drugiej turze dało zwycięstwo PiS. Jestem przekonany, że teraz, tak jak w 2014 roku, dojdzie do drugiej tury i kandydatka PiS ma w niej zapewnione miejsce. Zagadką pozostaje jej kontrkandydat - ocenia redaktor naczelny "Tygodnika Podhalańskiego". I podkreśla, że gdy Łukasz Filipowicz po raz ostatni kandydował na stanowisko burmistrza, okazał się "czarnym koniem wyborów". - Był wtedy bardzo młody, miał zaledwie 27 lat. Teraz na jego spotkaniach wyborczych widać, że przychodzą ludzie niezaangażowani w politykę, młodzi - zaznacza Paweł Pełka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock