W Radzie Miasta Torunia (woj. kujawsko-pomorskie) od kilku lat funkcjonował dość specyficzny układ. Prezydent miał podpisane dwa porozumienia: z Prawem i Sprawiedliwością oraz z Platformą Obywatelską. Nieoficjalnie, przez ostatnie osiem lat mówiło się jednak o tym, że miastem rządzi koalicja Michał Zaleski - Platforma Obywatelska - Prawo i Sprawiedliwość. Przedstawiciele dwóch ostatnich partii starali się jednak dystansować od tego określenia. Czy słusznie? Zdaniem politologa z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu Wojciecha Peszyńskiego oraz wielu obserwatorów życia publicznego, niekoniecznie, co pokazują przykłady głosowań, w których radni Platformy Obywatelskiej i Prawa Sprawiedliwości głosowali jednomyślnie.
Podziały polityczne nie zawsze mają odzwierciedlenie w głosowaniach. Dotyczy to zarówno polityki krajowej, jak i samorządowej. Platforma Obywatelska głosująca ramię w ramię z Prawem i Sprawiedliwością lub na odwrót? Nie ma w tym dziwnego. I choć w przedostatniej kadencji Sejmu Koalicja Obywatelska najczęściej sprzeciwiała się Prawu i Sprawiedliwości spośród wszystkich głosowań, to zdarzały się takie, zwłaszcza te w procesie legislacyjnym, w których jedni i drudzy głosowali jednomyślnie.
Czytaj też: Wybory samorządowe w Toruniu. "Ulubieniec" ojca Rydzka i były dziennikarz TV Trwam powalczy o prezydenturę. Kto poza nim? Jak się okazuje, polityka krajowa przekłada się również na samorząd. Widać to na przykładzie Torunia, gdzie przez ostatnie osiem lat obie partie miały podpisane porozumienie programowe z urzędującym prezydentem Michałem Zaleskim.
- W kolejnych kadencjach, w trakcie których mam zaszczyt być prezydentem Torunia, współpracowałem i współpracuję z radnymi zrzeszonymi w klubach radnych m.in. poprzez zawieranie porozumień programowych. Najczęściej w ramach tych porozumień dochodzi do wskazywania przez kluby radnych kandydatów na stanowiska zastępców prezydenta, który po uzyskaniu mojej akceptacji podejmuje te zdania. Taki model współodpowiedzialności w Toruniu sprawdza się od lat. Porozumienia to dowód na to, że mimo różnic wspólnie z radnymi możemy mieć wizję tego, jak ma wyglądać Toruń. Liczne dyskusje i godziny spędzone na sali obrad potwierdzają to, że w radzie miasta jest miejsce na debatę i ścieranie się wielu różnych spojrzeń na sprawy, nad którymi pracują zarówno prezydent miasta, jak i radni - przyznaje Michał Zaleski.
Współpraca ma się dobrze
Jednym z kontrkandydatów jest również wspomniany wcześniej Szymanski. Z perspektywy byłego już członka klubu Koalicji Obywatelskiej, w rozmowie z tvn24.pl, analizuje sytuację w radzie miasta. - To takie mydlenie oczu, że koalicji nie ma. Sprytny zabieg, by wszystko się zgadzało i elektorat się nie połapał - przyznaje Szymanski. - Proszę zauważyć, że do tej pory każdy klub miał swoją reprezentację w prezydium rady, ale nie Aktywni dla Torunia. Koledzy z Platformy Obywatelskiej tak bardzo przykleili się do stołków wiceprzewodniczących, że nie ustąpili jednego miejsca, a pozostałe kluby nabrały wody w usta, mimo że niby już porozumienia nie było - dodaje.
- Sztandarowy temat Koalicji Obywatelskiej, czyli in vitro, wszedł pod obrady rady miasta z naszej inicjatywy. To też chyba wiele mówi. Partie wraz z Michałem Zaleskim zabetonowały radę, bo to jest w ich interesie. Taki układ pozwala na spokojne rządzenie miastem od lat. Pominę już wpływy w spółce Urbitor, stołki w radach nadzorczych spółdzielni itp. - wylicza dalej kandydata na prezydenta Torunia.
- Z całą mocą mogę podkreślić, że jako prezydent Torunia jestem zawsze gotowy do rozmowy i zawierania porozumień dla dobra miasta z każdym ugrupowaniem zainteresowanym współpracą na rzecz Torunia! Taką deklarację złożyłem 6 lipca 2023 r. nowo utworzonym klubom - Klubowi Radnych Platforma Obywatelska. Koalicja Obywatelska Toruń oraz Klubowi "Aktywni dla Torunia - Szymanski, Krużewski, Skerska-Roman" i ją podtrzymuję - odpowiada Michał Zaleski.
Prezydent łączy oba środowiska
Radni Platformy Obywatelskiej, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że żadnej koalicji z Prawem i Sprawiedliwością nie było. Przez osiem lat obowiązywało tylko i wyłącznie porozumienie z Michałem Zaleskim. Nie do końca zgadza się z tym doktor Wojciech Peszyński, politolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, który lokalną sceną polityczną obserwuje od kilkunastu lat.
- De facto ta współpraca funkcjonuje od 2006 roku z małymi przerwami. Pokazują to choćby wyniki głosowań w najbardziej kontrowersyjnych projektach, czyli budowy słynnego kompleksu filmowego Camerimage, Wrzosowiska (miasto chce wybudować w północnej części Torunia, na terenach zielonych, centrum medyczne, czemu sprzeciwiają się mieszkańcy - red.) i zmiany nazwy osiedla Jar. Ponadto trzeba wspomnieć o trójce radnych z Koalicji Obywatelskiej, którzy mieli dosyć takiej współpracy PO z PiS-em i założyli własny klub - wylicza Peszyński.
W jego opinii głównym czynnikiem sprawczym jest Michał Zaleski, który stara się budować Toruń wokół zgody i gasić wszelkie spory polityczne w zarodku. - Platforma Obywatelska czy Prawo i Sprawiedliwość za stanowiska wiceprezydentów chętnie na tę współpracę przystają. Oczywiście dochodzi do sporów między radnymi PO i PiS, jak choćby kandydatura byłej wicekurator oświaty na stanowisko dyrektorki szkoły podstawowej czy kwestia wykorzystywania wizerunku generał Elżbiety Zawackiej przez posła Szczuckiego w kampanii wyborczej, ale są to sporadyczne tematy, które pojawiają się wokół większych kampanii - zaznacza politolog.
- Obie partie są zbyt leniwe, by przejść do opozycji. To wymaga wysiłku i przygotowywania się do sesji. Z drugiej strony trudno konkurować z organizacjami posiadającymi subwencje, które nie grają fair. Proszę zobaczyć na miasto, zalepione wizerunkami kandydatów na radnych - to są kampanie teoretycznie z limitem do 5 tysięcy złotych i mniej. Niewiarygodne prawda? Taka sytuacja w radzie jest bardzo zła dla Torunia, trudno się z czymkolwiek przebić. Zdecydowanie powinno być więcej dyskusji, ale partie są zbyt miałkie, a klub prezydenta uważa, że jego pomysły są doskonałe i nie wymagają korekt - dodaje z kolei Bartosz Szymanski.
Większe tarcia są w koalicji rządowej
Dużo na temat toruńskiej rady miasta ma do powiedzenia lokalny przedsiębiorca, optometrysta i były radny Maciej Karczewski, słynący z krytyki obecnego prezydenta i politycznej układanki, która wytworzyła się w mieście w ostatnich kilkunastu latach. Karczewski był radnym mijającej kadencji tylko przez dwa miesiące. Zrezygnował z powodów osobistych. Można się jednak domyślać, że chodziło o salon przy ulicy Szerokiej. Karczewski dzierżawił go od lat, jednak jako radny, w lokalu gminnym gospodarować by nie mógł.
- To jedna z najtrudniejszych decyzji, jaką musiałem w ostatnich latach podjąć. Dogłębnie przemyślana. Ze względu na niezależną ode mnie sytuację osobistą, jest to jedyna rzecz, jaką mogłem zrobić - mówił w grudniu 2018 roku na spotkaniu z dziennikarzami.
Dziś Karczewski nieco z boku obserwuje to, co dzieje się w mieście. Jego zdaniem, "POPiS w Toruniu ma się nadzwyczaj dobrze". - Praktycznie już trzecią kadencję, czyli razem ponad 13 lat, obie partie ramię w ramię z Zaleskim pracują dzielnie nad powiększaniem zadłużenia miasta do poziomu, jaki wydaje się przekreślać dalsze możliwości kurczącego się niestety i wyludniającego Torunia. Każda strategicznie ważna decyzja, każdy kolejny betonowy pomnik i każdy kolejny nietrafiony pomysł na inwestycje tej ekipy – podejmowane są z niespotykaną jednomyślnością. Takiej jednomyślności próżno szukać choćby w rządowej koalicji, gdzie nieraz pojawiają się zgrzyty i kontrowersje. W Toruniu takich niedopatrzeń nie ma, wspólnie z klubem prezydenckim POPiS przepycha wszystko, czego prezydent i marszałek województwa chcą - uważa Karczewski.
I dodaje: - Śmieszą mnie, i zwyczajnie obrażają inteligencję torunian, te dziecięce argumenty o porozumieniach programowych, a nie koalicji. To trochę tak, jakby dwójka dzieci poszła do żwirowni po kubełek piasku do kuwety dla kota. Jedno jest właścicielem wiaderka, drugie łopatki. Proszę mi powiedzieć, jakie to ma znaczenie, co jest czyje, dla kota? Tak samo jest z tą ścisłą współpracą Zaleski-PO-PiS. Jakie ma to znaczenie, jak ją nazwiemy, koalicja czy porozumienie programowe, dla torunian? Dla budżetu i zadłużenia miasta, dla hektarów zabetonowanych terenów, dla wyciętych drzew? No proszę o odrobinę powagi… Oni skoczą za sobą w ogień! Układ w Toruniu jest zamknięty! - twierdzi Maciej Karczewski.
W rozmowie z tvn24.pl toruński przedsiębiorca nawiązał również do trójki radnych, którzy rozstali się z Koalicją Obywatelską. - Pojawiła się trójka wyrzuconych z PO radnych, którzy od roku chyba próbują być opozycyjni do tego układu. Warto jednak zawsze pamiętać, że jest tak tylko dlatego, że ich z klubu i koalicji wywalono, a przez poprzednie lata brali udział w tym procederze. Chwała im za bycie opozycją, lepiej późno niż wcale, ale opamiętanie przyszło jednak z kilkuletnim opóźnieniem - zauważa Karczewski.
Co czeka Toruń po wyborach?
W podobnym tonie, co Maciej Karczewski, wypowiada się kandydatka na prezydentkę Torunia Magdalena Noga, która jest przedstawicielką Ruchów Miejskich Torunia.
- Układ POPiS wraz z prezydentem jest faktem. Jako kandydatka na prezydentkę Torunia z ramienia Koalicji Ruchów Miejskich chcę odbetonować miasto. Między innymi z jakichkolwiek układów, układzików. Uważam, że dotychczasowi radni to bezradni. Nie mają własnego zdania, idą ślepo do głosowań. Głosowania nad Winnicą czy też nad Wrzosowiskiem pokazały, że radni nie są zapoznawani z niezbędną dokumentacją, a i sami nie dociekają - twierdzi Noga.
- Jako społecznik nie nazwałbym tego porozumieniem programowym, tylko układem wzajemnych zależności, takim trochę podobnym do układów mafijnych. Nie może być inaczej, jeżeli największe kluby przehandlowały swoją niezależność za stanowisko zastępcy prezydenta. Radę miasta i te wzajemne zależności to nic więcej, tylko towarzystwo wzajemnej adoracji, a nazywając to łagodniej "Kubuś Puchatek i przyjaciele". Tylko przyjaciele nie mają nic do powiedzenia, mają tylko podnosić łapki ZA - komentuje społecznik i kandydat na radnego Sylwester Jankowski.
Czy po wyborach polityczna rzeczywistość w Toruniu się zmieni? - Na dwoje babka wróżyła. Jeżeli Michał Zaleski powie, że chce mieć takich wiceprezydentów jak dotychczas, to ta współpraca będzie, ale siłą rzeczy nie wytrzyma całej kadencji i szybko się rozpadnie. To będzie ostatnia kadencja prezydenta Zaleskiego i wszyscy będą się szykowali na nowe wybory i nową sytuację - prognozuje Wojciech Peszyński.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock