Senatorowie nie wysłuchali w czwartek informacji szefa MSZ w sprawie wyborów prezydenckich. MSZ do jej przedstawienia oddelegował dyrektora departamentu. To narusza powagę Izby, Senat prosił o informację ministra lub wiceministra resortu - podkreśliła wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka (Lewica).
W czwartek senatorowie mieli wysłuchać informacji Ministra Spraw Zagranicznych o przebiegu głosowania w wyborach prezydenckich 2020 roku. - Na ten punkt porządku obrad zaproszony został przedstawiciel rządu, ale widzę, że nie ma żadnego z ministrów ani wiceministrów. Jest na sali dyrektor Departamentu Konsularnego [w MSZ - przyp. red.] pan Łukasz Lutostański - mówiła prowadząca obrady wicemarszałek Morawska-Stanecka.
"Utrzymujemy jednak powagę i rangę Senatu i dobre obyczaje"
Zwracając się do Lutostańskiego, Morawska-Stanecka stwierdziła, że "sytuacja jest niezwykle ambarasująca". - Wyraźnie Senat prosił o informację ministra spraw zagranicznych. Przypominam, że zgodnie z artykułem 9 ustawy o Radzie Ministrów takie upoważnienie powinien otrzymać członek Rady Ministrów - powiedziała wicemarszałek. Dodała, że dobrą praktyką w Senacie było, że "takie informacje przedstawia senatorom członek rządu przynajmniej w randze podsekretarza stanu".
- W związku z czym bardzo serdecznie dziękuję panu dyrektorowi za przybycie, niemniej jednak w takiej sytuacji nie będziemy wysłuchiwać, ponieważ utrzymujemy jednak powagę i rangę Senatu i dobre obyczaje - powiedziała wicemarszałek Senatu.
"Nowy obyczaj rządzących, który jest związany z łamaniem prawa"
Bogdan Borusewicz (Koalicja Obywatelska) przypomniał, że Senat ma szczególne obowiązki wobec Polonii. - Ponadto pół miliona rodaków wpisało się na listy wyborcze przed drugą turą wyborów. Wcześniej przed pierwszą turą 390 tysięcy. Państwo polskie powinno szczególnie dbać o tych rodaków, którzy decydują się głosować, chcą podtrzymywać związek z krajem, interesują się tym, co się w Polsce dzieje i chcą brać udział w życiu politycznym Polski - oświadczył Borusewicz.
Dlatego, jak podkreślił, wszelkie utrudnienia w głosowaniu za granicą "są szczególnie naganne".
Borusewicz ocenił, że nieprzychodzenie na posiedzenia Senatu "to nowy obyczaj rządzących, który jest związany z łamaniem prawa". - Nie złożyła sprawozdania i odmówiła przyjścia na posiedzenie Senatu pani sędzia [prezes Trybunału Konstytucyjnego, Julia - przyp. red.] Przyłębska. To była pierwsza tak sytuacja - powiedział. - Szef CBA po raz drugi nie przyszedł na posiedzenie komisji i zapowiedział, że nie przyjdzie na posiedzenie Senatu, żeby złożyć sprawozdanie z działalności Centralnego Biura Antykorupcyjnego - mówił Borusewicz.
Wskazał, że w Senacie nie pojawił się też minister finansów ani żaden z wiceministrów w resorcie, chociaż senatorowie prosili o informacje na temat sytuacji budżetu. - Dzisiaj nie przyszedł minister spraw zagranicznych z informacją, dlaczego były takie problemy z głosowaniem rodaków za granicą. (...) W sytuacji kiedy rząd, premier, prezydent wielokrotnie ponaglali Senat, przysyłając tutaj ustawy, (...) a teraz się jakoś nie garną do pracy - mówił.
Według Borusewicza "to nie jest kwestia lenistwa, to jest kwestii polityki, którą większość rządowa chce zastosować wobec Senatu". - To nie jest tak, że w ten sposób traktując Senat, rząd może stwierdzić, że wszystko w porządku. A co będzie, jak Senat zacznie tak traktować rząd? - pytał. Według niego "jeżeli taki stan będzie się pogłębiał, trzeba się będzie zastanowić nad Trybunałem Stanu dla tych ministrów, którzy łamią w sposób jasny, jawny swoje obowiązki".
"Logiczne wydaje się, że minister nie pojawia się w tym miejscu w trakcie wyborów"
Zdaniem Marka Pęka (Prawo i Sprawiedliwość) "logiczne wydaje się, że minister nie pojawia się w tym miejscu w trakcie wyborów". - Podsumowanie, komentarze, oceny wyborów mogą być dokonywane po zakończeniu procesu wyborczego - stwierdził senator PiS. Jak mówił, "organem przeprowadzającym wybory jest Państwowa Komisja Wyborcza, a oceny ważności wyboru prezydenta RP dokonuje Sąd Najwyższy".
- PKW na podstawie stosownych przepisów złoży sprawozdanie na temat wyborów, jeżeli się odbędą i zakończą. Instytucją, która oceni zgodność z prawem, ważność wyborów będzie Sąd Najwyższy - zaznaczył Pęk.
Jak dodał, sytuacja, kiedy "premier i poszczególni ministrowie odpowiadają na zaproszenia Senatu, jest wynikiem dobrej woli". - Senat w odróżnieniu od Sejmu nie ma uprawnień kontrolnych wobec rządu i poszczególnych ministrów, więc wszystkie te informacje mają tak zwany miękki charakter. My nawet nie mamy prawa interpelacji w odróżnieniu od posłów. Mamy prawo oświadczenia senatorskiego, które nie jest tym samym, co interpelacja - powiedział Pęk.
- W związku z tym proszę nie używać zbyt wielkich słów, bo jeżeli nie ma tu premiera czy ministra, to nie jest naruszenie żadnego przepisu konstytucji czy prawa, tylko na przykład brak możliwości - powiedział senator PiS, zwracając się do Bogdana Borusewicza.
Źródło: PAP