Jeśli posłowie Porozumienia zagłosują przeciw ustawie o głosowaniu korespondencyjnym będą musieli opuścić klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości oraz Zjednoczoną Prawicę - zapowiedział szef Komitetu Wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski. To nawiązanie do zbliżającego się w Sejmie głosowania, które przesądzi o formie, w której przeprowadzone zostaną wybory prezydenckie. Projekt ustawy nie zostanie przegłosowany bez poparcia posłów Porozumienia.
Senat pracuje obecnie nad projektem ustawy przegłosowanej w Sejmie 6 kwietnia głosami posłów PiS. Zgodnie z projektem, wybory prezydenckie mają zostać przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego.
W poniedziałek trzy połączone komisje senackie zarekomendowały izbie wyższej odrzucenie w całości tej ustawy. Będzie ona teraz rozpatrywana na plenarnym posiedzeniu Senatu, który zbiera się we wtorek. Następnie ustawa wróci do Sejmu, jeśli senatorowie zgłoszą poprawki lub przyjmą wniosek o odrzucenie w całości specustawy. Mają na to czas do środy.
W Sejmie do odrzucenia ewentualnego sprzeciwu lub poprawek Senatu wymagana jest bezwzględna większość głosów, czyli o jeden głos więcej, niż wszystkich pozostałych głosów (przeciw i wstrzymujących się). Klub PiS liczy obecnie 235 posłów, spośród których 18 to posłowie koalicyjnego Porozumienia, którzy kolejny tydzień prowadzą rozmowy z opozycją na temat wyborów.
Ultimatum
Szef Komitetu Wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski zapowiedział, że "posłowie Porozumienia muszą mieć świadomość, że jeśli zagłosują w Sejmie wbrew rekomendacji Prawa i Sprawiedliwości, czyli za odrzuceniem ustawy dotyczącej głosowania korespondencyjnego, będą musieli opuścić nasz klub, a także Zjednoczoną Prawicę". - Liczymy jednak na to, że zarówno szef Porozumienia Jarosław Gowin jak i jego posłowie nie zapiszą się w historii jak poseł Władysław Siciński, który swoim liberum veto zerwał obrady Sejmu - dodał polityk PiS, nawiązując do wydarzeń ze stycznia 1652 roku, gdy poseł Siciński zastosował zasadę liberum veto wobec wniosku o przedłużenie obrad Sejmu o kolejny dzień. Wydarzenia stały się precedensem pozwalającym na przerywanie kolejnych obrad.
Wyjście Porozumienia ze Zjednoczonej Prawicy oznaczałoby, że PiS straci większość w Sejmie. Sobolewski zaznaczył wobec tego, ze jego ugrupowanie jest gotowe "na każdy wariant". Dopytywany, czy w takiej sytuacji PiS będzie rozważało zarządzenie przedterminowych wyborów parlamentarnych, Sobolewski odparł: - Wszystkie scenariusze są możliwe.
RAPORT TVN24.PL: Wybory prezydenckie >>>
Kiedy wybory?
Zgodnie z zarządzeniem marszałek Sejmu Elżbiety Witek wybory prezydenckie zaplanowane są na 10 maja, choć przedstawiciele partii rządzącej w poniedziałek wypowiadali się sceptycznie na temat możliwości przeprowadzenia wyborów w tym terminie. Jeszcze 22 kwietnia minister aktywów państwowych, wicepremier Jacek Sasin ocenił, że wybory 10 maja odbędą się "na sto procent".
W mediach pojawiają się scenariusze, które mają być rozważane przez PiS w sprawie przesunięcia terminu wyborów. W poniedziałek Onet napisał, że w partii rządzącej myśli się o złożeniu urzędu przez Andrzeja Dudę. Miałoby to umożliwić rozpisanie wyborów prezydenckich w dowolnym terminie do połowy lipca.
Źródło: PAP, tvn24.pl