Dawniej sprawa była prosta - kartę do głosowania otrzymywaliśmy w lokalu wyborczym, w którym wcześniej pokazywaliśmy dowód tożsamości. Głos wrzucany był do urny. Teraz ma być zupełnie inaczej - problem w tym, że droga pakietu wyborczego pozostawia wątpliwości, czy to na pewno bezpośrednie, tajne i powszechne wybory. Materiał reportera "Czarno na białym".
W 2015 roku procedura głosowania na prezydenta kraju była prosta – obywatel przychodził do wskazanego i przygotowanego odpowiednio wcześniej lokalu wyborczego, okazywał dowód osobisty i podpisywał się na liście wyborców. Następnie pobierał kartę do głosowania i w wyznaczonym do tego miejscu wybierał popieranego przez siebie kandydata – dalej to już formalność – wrzucenie karty do urny. Cały proces trwał kilka minut.
W ostatnią niedzielę podczas lokalnych wyborów uzupełniających procedura była bardziej skomplikowana, bo zawierała liczne środki ostrożności. Ale teraz, według wizji rządzących, nawet nie zbliżymy się do urn wyborczych – a szczegółów głosowania w wyborach prezydenckich nie zna nawet Państwowa Komisja Wyborcza. - Wszystko jest jeszcze na etapie docierania. Jest pewna wizja przeprowadzenia wyborów na drodze głosowania korespondencyjnego – mówi rzecznik Państwowej Komisji Wyborczej Tomasz Grzelewski.
"Nie ma identyfikacji, dla kogo ta przesyłka wyborcza jest przeznaczona"
Reporterzy "Czarno na białym" o nowym sposobie głosowania rozmawiali z sędzią Rafałem Wagnerem, komisarzem wyborczym nadzorującym wybory w Warszawie. Rozmowa toczyła się w pobliżu Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, która na polecenie premiera Mateusza Morawieckiego uczestniczy w tworzeniu 30 milionów pakietów wyborczych.
– Bez żadnego adresu czy imienia i nazwiska. Będzie tylko informacja, że jest to przesyłka wyborcza. Nie ma identyfikacji, dla kogo ta przesyłka wyborcza jest przeznaczona – mówi Rafał Wagner. Pakiet będzie składał się z pięciu elementów: z koperty zwrotnej, koperty na kartę do głosowania, instrukcji głosowania, karty do głosowania oraz oświadczenia o oddaniu głosu.
Dotąd karty do głosowania były zabezpieczone dwiema pieczęciami: Państwowej i Obwodowej Komisji Wyborczej. - Jeśli będzie to produkował minister Sasin, to ja podejrzewam, że będzie to pieczęć Ministerstwa Aktywów Państwowych - odpowiada Tomasz Grzelewski na pytanie, czy w pakietach wyborczych pojawią się również pieczęcie. Ale sędzia Rafał Wagner nie wyklucza, że zamiast pieczęci będzie hologram czy innego rodzaju zabezpieczenie.
Pakiet wyborczy z drukarni trafi na pocztę, która mimo że nie przyjęto odpowiedniej ustawy i nie wydano żadnych rozporządzeń, ma dostarczyć pakiety do naszych skrzynek. Wysyłki mają rozpocząć się na siedem dni przed wyborami. – Z danymi, które mamy, powinniśmy mieć około trzech dni, żeby to doręczyć – mówi Grzegorz Kurdziel, wiceprezes zarządu Poczty Polskiej do spraw sprzedaży. Pytanie, jak poczta będzie wiedzieć, gdzie i ile pakietów dostarczyć bez spisów wyborców, których nie udostępniają samorządy? – Czym innym jest meldunek, a czym innym rejestr wyborców, a nim w tej chwili dysponują wyłącznie samorządy terytorialne – zwraca uwagę Rafał Wagner. To może oznaczać, że niektórzy nie dostaną kart do głosowania.
Część pakietów trafi "w drzwi"
30 milionów pakietów z poczty przyniosą do naszych skrzynek dwuosobowe zespoły – listonosz i dodatkowa osoba, prawdopodobnie inny pracownik poczty. Takich zespołów ma być 20 tysięcy. Są jednak miejsca, gdzie skrzynek nie ma lub są one źle zabezpieczone. Grzegorz Kurdziel informuje, że wówczas pakiety wyborcze trafią "w drzwi". – Natomiast zabezpieczymy przesyłkę przed kwestiami związanymi z pogodą – dodaje. Rafał Wagner twierdzi, że "prawdopodobnie na wyborcę będzie przeniesione ryzyko, tego że nie dopilnował swojej skrzynki". – Polacy nie są narodem głupim, więc myślę, że też będą potrafili zadbać o te materiały, które przed wyborami dostaną – mówi Grzegorz Kurdziel.
Pakiety osób na kwarantannie mają dostarczać i odbierać specjalnie zabezpieczeni listonosze. Pozostali wyborcy po otrzymaniu i wypełnieniu pakietu powinni go dostarczyć do specjalnej skrzynki na głosy – w dniu wyborów w godzinach od 6 do 20. – W tej chwili jeszcze dokładnie nie znamy miejsc, w których będzie można znaleźć skrzynki oddawcze – informuje komisarz wyborczy Rafał Wagner. Wiceprezes zarządu Poczty Polskiej twierdzi, że będą tam, gdzie znajdowały się wcześniej komisje wyborcze. – Będą też przy naszych placówkach pocztowych. Mamy cztery i pół tysiąca własnych placówek – dodaje.
Jedna osoba może dostarczyć pakiety wyborcze wielu wyborców – tyle że zapisane w ustawie ułatwienie dla osób starszych może być też zagrożeniem, bo nie wiadomo, kto zweryfikuje, czy głosy nie były skradzione, a podpisy podrobione. – Trudno sobie w tej chwili wyobrazić, w jaki sposób osoba, która wrzuca więcej niż jeden pakiet, miałaby być weryfikowana przez policję, która będzie pilnowała skrzynek oddawczych – przyznaje Rafał Wagner.
Wątpliwości wokół bezpośredniości, tajności i powszechności wyborów
Ze skrzynek oddawczych listonosze będą zawozić pakiety do Gminnych Obwodowych Komisji Wyborczych, które będą sprawdzać ważność głosów i je liczyć. Dopiero w tym momencie nad procesem wyborczym kończy się nadzór polityka, ministra Jacka Sasina, a zaczyna Państwowej Komisji Wyborczej. Rafał Wagner mówi, że w pierwszej kolejności po otwarciu koperty zwrotnej weryfikować będzie, czy w środku jest oświadczenie o tym, że samodzielnie i tajnie oddano głos i czy jest zaklejona koperta na kartę do głosowania – jeśli będzie niezaklejona, wówczas mamy do czynienia z kartą nieważną.
Teoretycznie w komisji będzie oddzielana koperta z głosem od oświadczenia z naszymi danymi, bo wybory muszą być tajne – jeśli wszystko się zgadza – zaklejone koperty z głosami, jak kiedyś karty, trafiają do urny i po godzinie 23 zacznie się liczenie głosów. Tak wygląda droga głosu, który w wersji optymistycznej jest naszym głosem, dociera do komisji i ma wpływ na wynik wyborów. Po drodze pojawiło się jednak wiele pytań i nie wszystkie doczekały się jasnych odpowiedzi – włącznie z pytaniem, czy to na pewno bezpośrednie, tajne i powszechne wybory.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24