Jest tyle znaków zapytania i tyle niepewności, że prawo wybierania prezydenta zostaje nam odebrane. W miejsce tego prawa otrzymujemy instytucję, która jest fundamentalnie sprzeczna z konstytucją - powiedział w programie "Koronawirus. Raport" w TVN24 konstytucjonalista Ryszard Piotrowski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego.
Wybory prezydenckie planowo mają się odbyć 10 maja, a ich ewentualna druga tura - 24 maja. Sejm 6 kwietnia uchwalił głosami Prawa i Sprawiedliwości ustawę, zgodnie z którą głosowanie miałoby zostać przeprowadzone wyłącznie w formie korespondencyjnej. Przeciwko tym rozwiązaniom protestuje opozycja i wielu ekspertów. Nad ustawą pracuje Senat. Do Sejmu ma ona wrócić w terminie do 6 maja.
"To nie jest głosowanie"
Konstytucjonalista Ryszard Piotrowski, który sporządził opinię dla Senatu dotyczącą wspomnianej ustawy, ocenił w TVN24, że "to nie jest głosowanie".
- Głosowanie zgodnie z konstytucją to pojęcie, które oznacza przede wszystkim głosowanie w lokalu wyborczym, które oznacza głosowanie tajne i odbywające się w wyborach, które są przeprowadzane nie w domu, ale w lokalu wyborczym i w jednym dniu - podkreślił.
- Ta operacja, polegająca na przekształceniu głosowania korespondencyjnego dopuszczonego wyjątkowo, w wąskim zakresie, w głosowanie powszechne sprawia, że nie mamy do czynienia z wyborami, ale z procesem, który kiedyś określiłem jako usługa pocztowa, co zresztą jest zawarte w ustawie - wyjaśnił.
"Nie wiemy, czy otrzymamy pakiety wyborcze"
Pytany, czy głosowanie będzie bezpieczne, odparł: "niestety nie". - Nie wiemy przede wszystkim, czy otrzymamy pakiety wyborcze. Te pakiety będą docierały do skrzynek odbiorczych i ten, kto nam taki pakiet dostarczy, nie będzie identyfikował nas wedle naszego dowodu osobistego. To doręczenie nam pakietu będzie miało charakter bardzo formalny i może się okazać, że w ogóle żadnego pakietu nie dostaniemy, bo na przykład przez pomyłkę umieszczono go w innej skrzynce oddawczej - wskazał.
Dodał, że nie ma żadnego trybu, procedury, żeby upominać się o należny pakiet.
- Nie ma też żadnej gwarancji, że osoba nieuprawniona nie wejdzie w posiadanie naszych danych osobowych, a jeśli wejdzie także w posiadanie pakietów, nie ma żadnej gwarancji, że nie odda za nas głosu. Nie ma także żadnej gwarancji, że te pakiety ze skrzynki, do której zostaną wrzucone, rzeczywiście trafią do komisji obwodowej. Nie ma też żadnej gwarancji, że komisja obwodowa zdąży z tym wszystkim - wymieniał Piotrowski.
Nie ma gwarancji kontroli obywatelskiej
Pytany, co w przypadku, jeżeli ktoś chciałby zagłosować za kogoś innego, na przykład za osobę starszą, odpowiedział, że "w tej chwili nie obowiązują przepisy Kodeksu wyborczego, które głosowanie korespondencyjne próbowałyby poddać jakiejś kontroli". - W tej chwili nie ma właściwie żadnych przepisów, które by tę sprawę regulowały - dodał.
- Ustawa, którą opiniowałem dla Senatu, nie zawiera wystarczających gwarancji - podkreślił konstytucjonalista.
- Nie ma również gwarancji, że nad procesem wyborczym będzie sprawowana kontrola obywatelska. Nie jesteśmy pewni, czy mężowie zaufania będą w pracach gminnej komisji brali udział, czy będą odpowiednio zabezpieczeni - mówił w TVN24 Ryszard Piotrowski.
"Otrzymujemy instytucję, która jest sprzeczna z konstytucją"
Ocenił, że "jest tyle znaków zapytania i tyle niepewności, że - tak jak mówiłem i napisałem w tej opinii - prawo wybierania prezydenta zostaje nam odebrane w istocie".
- W miejsce tego prawa otrzymujemy instytucję, która jest fundamentalnie sprzeczna z konstytucją, ponieważ konstytucja wymaga, by to, co się dzieje w przestrzeni publicznej, odpowiadało zasadzie rzetelności i sprawności. Ani jedno, ani drugie nie jest należycie zagwarantowane - przekonywał.
"Naruszona zasada powszechości"
Odniósł się również do sytuacji, w której ktoś mieszka w innym miejscu, niż jest zameldowany. Piotrowski powiedział, że jeżeli zdążą, takie osoby "mogą szukać tego pakietu, jeśli chcą głosować, w skrzynce pocztowej, w miejscu, w którym są zameldowane".
- To oczywiście nie jest żadna gwarancja, że taki pakiet do nich dotrze. Zatem zasada powszechności jest tutaj naruszona, dlatego że proces przekształcenia wyjątku w regułę musi prowadzić do takich naruszeń, zwłaszcza że to wszystko odbywa się w takim tempie i przy braku wystarczającej ostrożności co do reguł, jak i co do oceny możliwości ich zastosowania - mówił.
Przyznał, że w wyborach zaplanowanych na 10 maja nie weźmie udziału. - Uważam, że obywatel ma prawo do tego, żeby powiedzieć władzy "nie" wtedy, kiedy władza mówi obywatelowi "nie", organizując wybory w taki sposób, że pozbawia się obywatela prawa do wybierania prezydenta, co więcej, przy okazji pozbawia się go także prawa do prezydenta, który ma legitymację - powiedział konstytucjonalista.
Ocenił również, że terminy przeprowadzenia wyborów 17 albo 23 maja byłyby "nielegalne, niekonstytucyjne".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24