Robert Biedroń ma realną szansę przy dobrej kampanii powalczyć o wejście do drugiej tury wyborów prezydenckich - powiedział w "Kropce nad i" jeden z liderów partii Razem Adrian Zandberg. Jego zdaniem lider Wiosny "będzie jedynym kandydatem, który reprezentuje poglądy postępowe, który jest reprezentantem wyborców na lewo od centrum".
Zarząd Sojuszu Lewicy Demokratycznej podjął we wtorek decyzję o rekomendacji kandydatury Roberta Biedronia na prezydenta Polski. W poniedziałek natomiast Rada Krajowa Razem udzieliła Biedroniowi poparcia jako wspólnemu kandydatowi koalicji lewicowej w tegorocznych wyborach prezydenckich.
Ostatecznie kandydaturę lidera Wiosny ma zatwierdzić konwencja, która zbierze się 19 stycznia.
Biedroń "będzie jedynym kandydatem, który reprezentuje poglądy postępowe"
Jeden z liderów Razem Adrian Zandberg był pytany w "Kropce nad i" w TVN24, dlaczego sam nie chciał ubiegać się o prezydenturę.
- Powołując latem 2019 roku do życia lewicową koalicję, w skład której wchodzi Wiosna, Sojusz Lewicy Demokratycznej i Razem, uzgodniliśmy pewien plan działań. W ramach tego planu działań uzgodniliśmy wspólny start w wyborach parlamentarnych, uzgodniliśmy nasze wspólne działania i wspólne inicjatywy, które w tym momencie są w parlamencie i start prezydencki - wyjaśniał.
Zdaniem Zandberga "Biedroń będzie w tych wyborach prezydenckich w o tyle dobrej sytuacji, że będzie jedynym kandydatem, który reprezentuje poglądy postępowe, który jest reprezentantem wyborców na lewo od centrum".
- Bo jeśli spojrzymy sobie na pakiet światopoglądowy, na pakiet poglądów innych kandydatek i innych kandydatów, to zobaczymy, że mamy stawkę, w której mamy konserwatystów i konserwatystów. Ludzi, którzy są tradycjonalistami albo, jak Szymon Hołownia, są bardzo blisko związani z Kościołem katolickim - przekonywał Zandberg. - I z drugiej strony jednego Roberta Biedronia, który będzie upominać się o sprawy takie jak świeckie państwo, jak prawa kobiet, w tym prawo do przerwania ciąży, jak równość małżeńska - kontynuował.
"To jest też historia chłopaka z małej miejscowości, który miał w życiu pod górkę"
Zdaniem lidera Razem "to, co jest ważne, jeżeli chodzi o Biedronia, to to, że jego historia jest wielowymiarowa". - Bo to jest też historia chłopaka z małej miejscowości, który miał w życiu pod górkę, a się nie poddał i potrafi walczyć. Myślę, że to też pokaże w kampanii prezydenckiej, że potrafi walczyć - dodał Zandberg.
Pytany, czy Polska jest gotowa na takiego prezydenta, ocenił, że "Robert Biedroń ma realną szansę przy dobrej kampanii powalczyć o wejście do drugiej tury".
"Nigdy nie ukrywałem, że moje ambicje to nie jest Pałac Prezydencki"
- Nigdy nie ukrywałem, że moje ambicje to nie jest Pałac Prezydencki - tak Zandberg odpowiedział na pytanie, czy sam nie czuł, że ma realne szanse w wyborach.
- Latem tego roku mówiłem, że Robert Biedroń nie wystartuje w wyborach parlamentarnych, bo przewidzieliśmy dla niego w lewicowej koalicji, w lewicowym porozumieniu inne zadania i mogę trochę powiedzieć tymi samymi słowami, że ja nie występuję w wyborach prezydenckich, bo trochę inne zadanie przede mną - wyjaśnił. Jak mówił, "te zadania są w parlamencie w najbliższych latach".
"To jest nienajlepsza recenzja naszej polityki międzynarodowej"
Na wtorkowej konferencji po zakończeniu posiedzenia Rady Gabinetowej prezydent Andrzej Duda przekazał, że nie będzie brał udziału "w wydarzeniu, które będzie miało miejsce w Jerozolimie 23 stycznia".
Jak mówił, nie widzi powodu, dlaczego podczas uroczystości z okazji 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau w Jerozolimie miałby wystąpić prezydent Rosji, Niemiec, Francji, przedstawiciele Wielkiej Brytanii i USA, a nie mógłby się wypowiedzieć prezydent RP. Zdaniem Dudy brak wystąpienia polskiego prezydenta w trakcie tych uroczystości to "zakłamywanie historii".
Adrian Zandberg uznał w "Kropce nad i", iż "szkoda, że Prezydent Rzeczypospolitej nie zabierze głosu w Yad Vashem". - Szkoda, że znaleźliśmy się w tym miejscu, w którym takie gesty pod adresem Polski są dopuszczalne i nie spotykają się z krytyczną kontrą ze strony naszych sojuszników. Myślę sobie, że to jest nienajlepsza recenzja naszej polityki międzynarodowej na przestrzeni ostatnich lat - dodał.
- Mi się wydaje, to jest moja opinia osobista, że polska pamięć i polska symboliczna waga wybrzmiałaby bardziej, gdyby prezydent mimo wszystko pojawił się tam. Nawet w sytuacji, w której nie może zabrać głosu. Wydaje mi się, że to byłoby w tej politycznej sytuacji zachowanie mądrzejsze - skomentował.
"Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy traktować tę wizytę jakoś krytycznie"
Marszałek Senatu Tomasz Grodzki z Koalicji Obywatelskiej 8 stycznia ma lecieć do Brukseli na zaproszenie wiceszefowej Komisji Europejskiej Very Jourovej. Ma z nią rozmawiać na temat uchwalonej pod koniec grudnia zeszłego roku przez Sejm nowelizacji ustaw sądowych.
CZYTAJ TAKŻE: Szczerski: wyrażam stanowcze oczekiwanie, że marszałek Grodzki odwoła wizytę w Brukseli >
Według Zandberga, planowana wizyta marszałka w Brukseli jest "niesłusznie" krytykowana przez polityków obozu rządzącego. - Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy traktować tę wizytę jakoś krytycznie - dodał.
Jak mówił, "nie stawiajmy sprawy na głowie, bo za chwileczkę okaże się, że nie można z Polski wyjechać i porozmawiać z kimkolwiek, bo to zostanie nazwane (..) nagadywaniem na Polskę".
- Myślę sobie, że to jest naturalne, że polscy politycy, polskie polityczki rozmawiają z politykami europejskimi - i ze szczebla europejskiego, i z innych krajów, które są członkami Unii Europejskiej - powiedział lider Razem.
Autor: akr/tr/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24