W Stanach Zjednoczonych wciąż trwa liczenie głosów w kluczowych stanach, które przesądzą o ostatecznym wyniku wyborów prezydenckich. Choć wszystkie prognozy wskazują na to, że nowym przywódcą USA zostanie Joe Biden, jego zwycięstwo nad Donaldem Trumpem nie jest jeszcze przesądzone. Różnice w głosach między kandydatami w kilku regionach są minimalne. Amerykanie jednak nie raz byli świadkami tak wyrównanej walki.
Według projekcji stacji CNN, kandydat demokratów na prezydenta Joe Biden ma - według stanu na sobotę - 253 głosy elektorskie. Jeśli potwierdzi się scenariusz kreślony przez amerykańskie media, według którego kandydat demokratów zgarnie Arizonę (11 głosów elektorskich), Nevadę (6 głosów elektorskich), Georgię (16 głosów elektorskich) oraz swoją rodzinną Pensylwanię (20 głosów elektorskich), rywal Donalda Trumpa prawdopodobnie zdobędzie łącznie 306 elektorów. To zapewniłoby mu ostateczne zwycięstwo. Cztery lata temu dokładnie tyle uzyskał Donald Trump, pokonując Hillary Clinton w wyścigu o Biały Dom.
CZYTAJ TAKŻE: WYBORY W USA. RELACJA W TVN24.PL >>>
Kandydat republikanów, któremu sondaże wróżą wyborczą porażkę, wskazuje na niewielkie różnice między nim a Bidenem w kluczowych stanach. Urzędujący prezydent zapowiada batalię sądową i ponowne liczenie głosów.
Oto różnice w kluczowych stanach, gdzie wciąż trwa liczenie kart wyborczych (stan na sobotnie popołudnie): Nevada - około 32 tysiące głosów różnicy na rzecz Bidena (1,8 pkt. proc.) Arizona - około 30 tysięcy głosów różnicy na rzecz Bidena (1 pkt. proc.) Georgia - około 7 tysięcy głosów różnicy na rzecz Bidena (0,1 pkt. proc.) Pensylwania - około 30 tysięcy głosów różnicy na rzecz Bidena (0,5 pkt. proc.) Wisconsin - około 20 tysięcy głosów różnicy na korzyść Bidena (0,6 pkt. proc.)
Jednak - jak zwrócił uwagę korespondent TVN24 w Waszyngtonie Piotr Kraśko - w Stanach Zjednoczonych minimalne różnice głosów często przesądzają o wyniku wyborów. Tak było chociażby cztery lata temu, gdy stery nad Ameryką przejął Donald Trump. Dziś, wskazując na niewielką przewagę swojego rywala w kluczowych regionach, prezydent USA wydaje się nie pamiętać, jak mała była jego przewaga nad Hillary Clinton w poprzednich wyborach.
2020 vs 2016
Obecnie w stanie Michigan Biden prowadzi nad Trumpem przewagą około 150 tysięcy głosów. W 2016 roku urzędujący prezydent pokonał tam Hillary Clinton przewagą zaledwie 10 tysięcy głosów.
W Wisconsin Joe Biden ma teraz przewagę 20 tysięcy głosów, czyli dokładnie taką samą, jaka w poprzednich wyborach przesądziła o zwycięstwie kandydata republikanów.
W Pensylwanii, z której pochodzi, kandydat Partii Demokratycznej wygrywa na chwilę obecną 20 tysiącami głosów. Do policzenia wciąż zostało kilkadziesiąt tysięcy kart wyborczych. Amerykańskie media szacują, że na konto demokraty trafi ostatecznie drugie tyle głosów. Cztery lata temu różnica między Trumpem a Clinton w tym stanie wynosiła właśnie 40 tysięcy głosów na korzyść republikanina.
Jak ocenił Kraśko, sztabowi Trumpa oraz jego partii bardzo trudno będzie przekonać sądy, że sytuacja, z którą Ameryka ma do czynienia w tegorocznych wyborach jest absolutnie niezwykła i świadczy o nieprawidłowościach bądź oszustwach.
Przypomniał, że w 1960 roku John. F. Kennedy wygrał z Richardem Nixonem w skali całego kraju przewagą zaledwie 100 tysięcy głosów. Do tej pory Joe Bidena w całej Ameryce poparło ponad 4 miliony wyborców więcej, niż jego rywala. Wciąż jednak zwycięstwo demokraty - choć bardzo prawdopodobne - nie jest przesądzone. Pięć razy w amerykańskiej historii zdarzało się bowiem, że prezydenturę obejmował kandydat, który przegrał w głosowaniu powszechnym. Pozwala na to funkcjonujący w USA system elektorski.
Piotr Kraśko podkreślił, że w wyborach za Atlantykiem przy niewielkich różnicach głosów często dochodzi do ich ponownego liczenia. Ale zwykle taka weryfikacja oznacza zmiany rzędu kilkuset głosów na rzecz jednego z kandydatów. Dlatego, jak ocenił, przy obecnych różnicach jest mało prawdopodobne, by ponowne przeliczenie głosów zmieniło ostateczny rezultat wyborów.
Źródło: TVN24, CNN