Wstępne przewidywania wyborcze, bazujące na częściowych wynikach z poszczególnych stanów, wskazują na przewagę Joe Bidena w walce o Biały Dom. Ani kandydat demokratów, ani republikanin Donald Trump nie zdobyli jednak jeszcze wymaganych do objęcia urzędu 270 głosów elektorskich. Co musiałoby się stać, by kandydaci na prezydenta USA mogli myśleć o ostatecznym zwycięstwie?
Trwa liczenie głosów po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Znane są już wstępne wyniki z 44 stanów, jednak po wielu godzinach wciąż nie wiadomo, kto będzie kolejnym prezydentem. Wyniki nie napawały optymizmem demokratów we wtorek wieczorem, jednak środowy poranek przyniósł im dobre wieści, głównie za sprawą głosów pocztowych, które przechyliły szalę na ich stronę w Michigan i Wisconsin.
Według analizy przedstawionej przez CNN 78-letni Joe Biden prowadzi w wyścigu o Biały Dom. CNN przyznaje mu 253 głosy elektorskie, a demokrata prowadzi również w zapewniającej 11 głosów elektorskich Arizonie oraz w Nevadzie, gdzie elektorów jest sześciu.
Mimo przewagi Bidena do rozdania są nadal 72 głosy elektorskie - 20 z Pensylwanii, 16 z Georgii, 15 z Karoliny Północnej, 11 z Arizony, 6 z Nevady, 3 z Alaski i 1 z Maine (tutaj głosy rozdzielane są proporcjonalnie, a 3 przypadły już kandydatowi Partii Demokratycznej).
Scenariusz dla Donalda Trumpa
Z obu kandydatów to właśnie Trump jest na gorszej pozycji. Nie oznacza to jednak, że nie ma szans na reelekcję. Zakładając, że przewidywania stacji CNN bazujące na częściowych wynikach z poszczególnych stanów oraz sondażach exit poll się sprawdzą, obecnemu prezydentowi do reelekcji brakuje 57 głosów elektorskich. Co musi zrobić, by je zdobyć?
Po pierwsze - nie stracić stanów, w których na ten moment utrzymuje przewagę. Trump niewielką liczbą głosów prowadzi w Georgii i Karolinie Północnej. W Pensylwanii strata Bidena jest nieco większa. Wszędzie głosy są liczone.
Pensylwania, Karolina Północna, Georgia i Alaska - skąd wyniki także nie zostały jeszcze ogłoszone, to bastiony republikańskie, które mogą przypaść Trumpowi. W ten sposób urzędujący prezydent może otrzymać 54 głosy elektorskie. Wciąż będzie brakowało 3.
Nawet przy założeniu, że republikanin zdobędzie jeden głos w Maine, to nadal Donald Trump będzie musiał odbić któryś ze stanów Joe Bidenowi. Najbardziej prawdopodobne jest, że mogłaby to być Nevada lub Arizona. W obydwu tych stanach trwa liczenie głosów, a różnica między kandydatami nie jest duża.
Przy założeniu, że Arizona pozostaje w rękach demokraty, ale Nevada przypada Trumpowi, prezydent zbierze 274 głosy elektorskie i wygra wybory.
Scenariusze dla Joe Bidena
Łatwiejszą drogę do zwycięstwa ma Joe Biden, który już na ten moment dysponuje przewidywanymi 253 głosami elektorskimi.
Żeby utrzymać zwycięstwo, Joe Biden nie może przegrać żadnego ze stanów, w których utrzymuje przewagę. 17 mandatów z Nevady i Arizony da mu niezbędne do zwycięstwa minimum 270 elektorów.
Nawet jeżeli Biden straciłby na rzecz Trumpa Arizonę (11 elektorów) lub Nevadę (6 elektorów), to nadal może liczyć na zmianę proporcji w którymś z pozostałych stanów. W Pensylwanii zakłada się, że większość z liczonych jeszcze głosów trafi w ręce demokraty. Przy takim założeniu były wiceprezydent USA będzie mógł liczyć na 20 głosów elektorskich, które zrekompensowałyby mu ewentualną utratę regionów, w których na ten moment utrzymuje prowadzenie.
Podobnie, jeżeli chodzi o stan Georgia, w którym do zdobycie jest 16 mandatów do Kolegium Elektorów. Kandydatów dzieli tam niewiele, a karty liczone są jeszcze między innymi w hrabstwie Fulton, gdzie zdecydowaną przewagę notuje Partia Demokratyczna.
W optymistycznym dla Bidena wariancie może on utrzymać Arizonę i Nevadę i powiększyć ten wynik o Pensylwanię i Georgie, co w efekcie zapewni mu 306 głosów elektorskich.
Możliwy remis
Choć stosunkowo mało prawdopodobny, ale nadal możliwy, jest wyborczy remis. Jeśli Biden wygra w Georgii, lecz przegra wszędzie indziej, każdy z kandydatów otrzyma po 269 głosów elektorskich. W takim wypadku o zwycięzcy wyborów zdecyduje głosowanie w Izbie Reprezentantów.
Choć przewagę w Izbie mają demokraci, faworytem byłby Trump z uwagi na specyficzną formułę głosowania. Głosy oddają bowiem delegacje złożone z deputowanych każdego ze stanów. Tymczasem w obecnym składzie Izby, w delegacjach 26 z 50 stanów przewagę mają kongresmeni republikańscy. Obecne wybory do Izby - ich wynik nie jest jeszcze znany - prawdopodobnie tego nie zmienią.
Źródło: CNN, TVN24