Jest duży rezerwuar głosów obywateli, którzy do końca będą się wahali. I to jest widoczne w sondażach - powiedziała w "Rozmowie Piaseckiego: czas decyzji" profesor Anna Pacześniak, politolożka z Uniwersytetu Wrocławskiego. Ekspertka w TVN24 odniosła się również do przewidywalnej frekwencji wyborczej.
"ROZMOWA PIASECKIEGO: CZAS DECYZJI" PRZEZ CAŁĄ KAMPANIĘ WYBORCZĄ W TVN24 O GODZINIE 8.35 I W TVN24 GO
W czwartkowym wydaniu "Rozmowy Piaseckiego: czas decyzji" profesor Anna Pacześniak, politolożka i europeistka z Uniwersytetu Wrocławskiego, odniosła się do zmian w najnowszych sondażach przed wyborami parlamentarnymi.
- Problemem jest to, z punktu widzenia odbiorcy sondaży, że każdy stosuje nieco inną metodologię. Ma inne próby, które są badane. Jasne jest, że różne instytucje, partie polityczne, redakcje, czasami fundacje czy instytucje, organizacje pozarządowe zamawiają sondaże i mają różne zasoby. W związku z tym, im mniej wydamy na sondaż, tym on będzie mniej dokładny, mniej wiarygodny - podkreślała.
Zaznaczyła też, że "Polacy wydają się nieco zdezorientowani". - I mimo że powtarzamy jak mantrę my, politolodzy, socjolodzy, to że mamy bardzo spolaryzowane społeczeństwo, co by miało oznaczać, że każdy już miesiącami przed wyborami wie, na kogo zagłosuje albo na kogo na pewno nie zagłosuje, to jest duży rezerwuar głosów obywateli, którzy do końca będą się wahali. I to jest widoczne w sondażach - mówiła Pacześniak.
- Mam wrażenie, że nawet jeżeli ktoś jest w tej puli, która jest przepytywana, czy to telefonicznie, czy przez internet, to może nawet z dnia na dzień odpowiadać inaczej. Nie z przekory, ale dlatego, że dowiedział się o jakiejś kolejnej, nie wiem, na przykład aferze, spodobał mu się jakiś bon mot czy ktoś się obśmiał, oglądając jakiś produkt kampanii wyborczej - dodała profesor.
Pacześniak: frekwencja wcale nie musi być tak wysoka jak w 2019 czy 2020 roku
Ekspertka w TVN24 odniosła się również do przewidywalnej frekwencji wyborczej. - Przy stawce tych wyborów, gdzie wszyscy politycy, ale również komentatorzy powtarzają, że te wybory są niezwykle ważne, frekwencja wcale nie musi być tak wysoka, jak chociażby była w 2019 roku czy w 2020 podczas wyborów prezydenckich - podkreśliła.
Dopytywana, czy jest coś, co sprawia, że zainteresowanie walką wyborczą jest mniejsze, odparła, że "to jest kwestia efektu działań wielu komitetów wyborczych, granie na demobilizację przeciwników". - W związku z tym, skoro wszyscy starają się zdemobilizować tych, którzy na pewno na nich nie zagłosują, to okazuje się, że jednak politycy mają sporo siły, sporo władzy nad naszymi zachowaniami - oceniła Pacześniak.
- Trzeba też pamiętać, że deklaracje tego, czy się na wybory pójdzie, zawsze są wyższe niż finalnie frekwencja w dniu wyborów. I czasami te różnice to jest około nawet 20 punktów procentowych, akurat nie przy wyborach parlamentarnych, ale na przykład przy wyborach europejskich wielu z nas twierdzi, że pójdzie do urn wyborczych, i tego nie robi - zaznaczyła.
- I teraz pytanie oczywiście, kogo i komu się uda zdemobilizować w tych wyborach - dodała.
Źródło: TVN24