W tym roku udział kobiet na listach wyborczych do Sejmu jest najwyższy w historii, choć do parytetu jeszcze trochę brakuje. Panie stanowią 43,8 procent wśród kandydujących. Najwięcej kobiet jest na liście Nowej Lewicy, najmniej u Konfederacji. Rekordowa liczba kobiet jest też na "jedynkach" i wśród list senackich.
Jak podają Instytut Spraw Publicznych i Gender Solution, kobiety stanowią 43,8 procent osób kandydujących do Sejmu. Oznacza to wzrost o 1,7 punktu procentowego w stosunku do poprzednich wyborów oraz niewielki wzrost w stosunku do dotychczas rekordowych dla kobiet wyborów z 2011, które odbyły się zaraz po wprowadzeniu kwot. Kobiety stanowiły wtedy 43,5 procent wśród osób kandydujących.
Największy odsetek kobiet wśród kandydatów jest na liście Nowej Lewicy. Partia ma niemalże parytet (49,6 procent kobiet). Koalicja Obywatelska zaprezentowała 47,8 procent kandydatek wśród ogółu, a Prawo i Sprawiedliwość - 40,04 procent. Nieco więcej, bo 41,2 procent kobiet na listach, zaprezentowała Trzecia Droga. Konfederacja jako jedyny komitet nie wystawiła 40 procent kandydatek, choć jest bardzo blisko tego progu (39,9 procent).
Rekordowo dużo kobiet na "jedynkach" i na listach do Senatu
Pierwsze miejsca na liście, traktowane jako te, które dają największe szanse na wejście do Sejmu, w prawie 25 procentach są zajęte przez kobiety. To drugi rekord, jeśli chodzi o udział kandydatek. W 2023 roku 24,9 procent wszystkich list wyborczych otwierają panie. W 2015 roku kobiety stanowiły 24,7 procent "jedynek" i był to do tej pory najlepszy wynik pod tym względem - podaje Instytut Spraw Publicznych.
Koalicja Obywatelska jako jedyna przekroczyła próg 40 procent kobiet na "jedynkach". Na listach Nowej Lewicy nieco ponad 1/3 "jedynek" to kobiety. Najmniej kobiet (2,4 procent) na pierwsze miejsca na listach zaproponowała Konfederacja. Kandydatki na pierwszych miejscach w Trzeciej Drodze stanowią 22 procent, a na listach Prawa i Sprawiedliwości - 24,4 procent.
Jak wskazują Instytut Spraw Publicznych i Gender Solution, Koalicja Obywatelska oraz Nowa Lewica wyraźnie przodują, jeśli chodzi o odsetek kandydatek na miejscach 1-3 (odpowiednio 47,2 procent i 42,3 procent).
Rekordowy odsetek kandydatek zanotowano też w przypadku wyborów do Senatu. Kobiety nie przekraczają jednak 20 procent wszystkich kandydatów. Spośród komitetów wyborczych najwięcej kobiet do Senatu wystawiła Koalicja Obywatelska - jako jedyna partia przekroczyła 30 procent, na drugim miejscu jest Nowa Lewica z udziałem prawie o 10 punktów procentowych niższym (21,4 procent). Wśród osób kandydujących z opozycji w ramach paktu senackiego kobiety stanowią 19,4 procent. Konfederacja wystawiła 9,2 procent kandydatek do izby wyższej parlamentu. Prawo i Sprawiedliwość, które wystawiło 24 procent kandydatek do Senatu, ma drugie miejsce w rankingu za komitetem KO.
"Partie musiały mocniej postawić na obecność kobiet w kampanii"
- Na tendencję wzrostową, jeśli chodzi o udział kobiet na listach do Sejmu, wpływ z pewnością ma fakt, że kwoty płci na listach wyborczych obowiązują już ponad 10 lat. Przyzwyczaiło to partie polityczne do poważnego traktowania tego wymogu przy tworzeniu list wyborczych. Monitorując udział kobiet w wyborach, widzimy tę tendencję jako Instytut Spraw Publicznych i Gender Solution. Jak wynika z zaprezentowanych danych, komitety wyborcze nie tylko wypełniają wymóg 35 procent, ale w większości znacząco go przekraczają. Nowa Lewica ma właściwie parytet na swoich listach. Nawet Konfederacja osiągnęła prawie 40 procent kobiet wśród osób kandydujących z tego komitetu - wskazuje Małgorzata Druciarek, partnerka w Gender Solution.
Według Aleksandry Niżyńskiej z Gender Solution na zwiększony udział kobiet wśród kandydatów na listach mogły mieć wpływ między innymi kwestie zdrowia reprodukcyjnego i problem równości płci. - Analizując debatę publiczną w ostatnich kilku latach, kwestia praw kobiet, szczególnie w kontekście zdrowia reprodukcyjnego, okazała się ważną osią dyskusji. Temat równości płci stał się w związku z tym istotnym punktem odniesienia dla tej kampanii wyborczej. Aby móc wiarygodnie formułować postulaty związane z prawami kobiet, partie musiały też mocniej postawić na ich obecność w kampanii, a tym samym na listach wyborczych. Nie spodziewaliśmy się jednak, że ten rok będzie rekordowy pod tym względem - przyznaje Niżyńska.
- Tendencja wzrostowa jest nie tylko odzwierciedleniem decyzji poszczególnych partii o promowaniu kobiet na listach wyborczych, ale również może wynikać z oczekiwań społecznych wobec obecności kobiet na scenie politycznej. Dopiero 15 października dowiemy się, na ile przełoży się to na sukces wyborczy kobiet - dodaje Niżyńska.
- Przyglądamy się udziałowi kandydatek na listach nie dla samych analiz statystycznych, ale aby sprawdzić, czy to przełoży się na większy udział kobiet w Sejmie i Senacie. Dotychczasowe analizy pokazują wyraźnie, że dla osiągnięcia równości płci w polityce potrzebne są takie mechanizmy, które zapewniają kobietom odpowiednie miejsca na listach, na przykład tzw. suwak, czyli naprzemienne plasowanie kandydatek i kandydatów na listach wyborczych. Instytut Spraw Publicznych postuluje takie rozwiązanie od lat - mówi Małgorzata Druciarek.
Po wyborach w 2019 roku posłanki zajmowały mniej niż 1/3 miejsc w Sejmie
Dane Unii Międzyparlamentarnej pokazały, że według stanu na 1 lipca 2019 roku kobiety stanowiły 24,2 procent wszystkich członków parlamentów narodowych. Dla porównania - w 1995 roku odsetek kobiet w parlamentach wynosił 11,3 procent. Polska w 2019 roku przed wyborami plasowała się na 54. miejscu.
Odsetek kobiet na listach wyborczych w 2019 roku wynosił 42,1 procent. Największą liczbę kandydatek do Sejmu miał na swoich listach Sojusz Lewicy Demokratycznej. Panie stanowiły 46,5 procent wszystkich kandydatów listy SLD. Niewiele mniejszy odsetek kobiet startujących do Sejmu miał komitet partii Akcja Zawiedzionych Emerytów Rencistów - 45 procent oraz Bezpartyjni Samorządowcy - 44 procent. Lista największego prawicowego komitetu - Prawa i Sprawiedliwości - to w 39 procentach kobiety. Osiem z nich startowało jako "jedynki".
Ostatecznie w Sejmie wśród 460 posłów były 132 kobiety. Posłanki stanowiły mniej niż 1/3, bo jedynie 28 procent. Z list PiS na 235 posłów weszło 56 kobiet. O sześć mniej, bo 50 posłanek, ze 134 mandatów z Koalicji Obywatelskiej. W Lewicy prawie połowę stanowiły posłanki (21 kobiet wśród 49 posłów). Z PSL weszło pięć kobiet, a Konfederacji nie reprezentowała żadna kobieta.
Rola kobiet w polityce systematycznie rośnie
W 1918 roku, kilkanaście dni po odzyskaniu niepodległości Józef Piłsudski podpisał Dekret o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego. Od tamtej pory wyborcą do Sejmu może być "każdy obywatel państwa bez różnicy płci, który do dnia ogłoszenia wyborów ukończył 21 lat". W sejmach II Rzeczypospolitej mandaty miało łącznie 27 pań. W I kadencji dziewięć, w II kadencji osiem, w III kadencji siedem, w IV i V odpowiednio dwie i jedna.
W III Rzeczypospolitej rola kobiet w polskiej polityce systematycznie rośnie. W Sejmie "kontraktowym" wybranym w czerwcu 1989 r. mandaty uzyskały 62 kobiety (13,5 proc. ogólnej liczby posłów).
Wybory przeprowadzone w 2011 r. były pierwszymi, w których zastosowano tzw. kwoty. Sejm postanowił, że na listach kandydatów do Sejmu liczba kobiet oraz liczba mężczyzn nie może być mniejsza niż 35 procent liczby wszystkich kandydatów na liście. Wtedy kobiety stanowiły 43,5 procent wśród osób kandydujących.
W 2014 r. jednej z sal, w których obradują komisje sejmowe, nadano imię Zofii Moraczewskiej. Izba upamiętniła w ten sposób nie tylko jedną z pierwszych posłanek w polskiej historii, ale też fakt zrównania przez Polskę praw wyborczych kobiet i mężczyzn.
Źródło: tvn24.pl