Lider Polski 2050 Szymon Hołownia poinformował, że złoży do Państwowej Komisji Wyborczej "bardzo konkretne trzy oczekiwania". Postulaty te dotyczą zakazu uczestniczenia w kampanii referendalnej kandydatom w wyborach do parlamentu, rozdzielenia spisów obywateli na głosowanie w wyborach i referendum oraz wydłużenia czasu liczenia głosów. Hołownia ocenił, że reakcja PWK "dużo powie nam o tym, gdzie jesteśmy, z kim mamy do czynienia i jakie będą te wybory".
Szymon Hołownia przemawiał w środę na wiecu w Chrzanowie (Małopolska). - Złożymy oficjalnie jutro do Państwowej Komisji Wyborczej bardzo konkretne trzy oczekiwania. Trzy konkretne postulaty - oświadczył przewodniczący Polski 2050 Szymona Hołowni.
- Po pierwsze, będziemy domagali się od Państwowej Komisji Wyborczej jasnej wykładni, że kandydaci w wyborach parlamentarnych nie mogą uczestniczyć w kampanii referendalnej. Bo kampania referendalna nie ma limitów. A kampania parlamentarna ma - przekazał.
Jego zdaniem rządzący "będą próbowali zrobić nas w konia i obejść mechanizmy uczciwego finansowania wyborów", wykorzystując do promowania referendum posłów, którzy jednocześnie prowadzą kampanię wyborczą. Podkreślał, że "to jest niesprawiedliwe, dlatego że partie takie jak nasza nie mają prawa prowadzenia kampanii referendalnej". - Bo prawo do prowadzenia kampanii referendalnej ma tylko ta partia, która brała udział w poprzednich wyborach i dostała więcej niż trzy procent głosów - wyjaśniał.
- To jest elementarna rzecz, oni przewalą setki milionów złotych. Będziecie oglądali Morawieckich i innych w spotach referendalnych, a nie wyborczych. I to jest niesprawiedliwe. I trzeba powiedzieć temu stop. Dlatego taki postulat, taki wniosek, takie oczekiwanie do Państwowej Komisji Wyborczej złożymy - kontynuował.
Rozdzielone spisy wyborców, dłuższy czas na liczenie głosów
Drugą rzeczą - jak mówił Hołownia - jest to, że "wybory muszą być tajne". - Nie chcę się opowiadać przed wszystkimi w lokalu wyborczym, czy kartę oddałem, zostawiłem, co z nią zrobiłem, bo to jest złamanie tajemnicy głosowania. Dlatego wystąpimy do Państwowej Komisji Wyborczej o to, żeby te spisy wyborców były rozdzielone - powiedział.
Wyjaśniał, że chodzi o to, by "raz trzeba było się podpisać przy wzięciu kart do Sejmu i do Senatu, a drugi raz, w drugim spisie, przy wzięciu lub nie karty referendalnej". - Tak będzie zachowana tajność głosowania - ocenił.
Lider Polski 2050 przekonywał, że "PiS też do tego dąży, żeby zatkać kompletnie komisje wyborcze i te referendalne tak, żeby powstało wrażenie chaosu w sytuacji, w której zobaczą, że te wybory będą przegrywać". Jako trzeci postulat do PKW wymienił to, że "czas liczenia głosów w komisjach (za granicą) musi zostać wydłużony do 48 godzin".
- Rozmawiałem z Polakami z Londynu. Oni mówią: słuchaj, to jest w ogóle niewykonalne. Trzy-czwarte wyborców odejdzie z kwitkiem, (...) ich głosy nie zostaną policzone, zostaną zmielone. Bo nie da się policzyć tego w tak dużych komisjach - mówił, dodając, że "MSZ oczywiście celowo nie stworzy większej liczby tych komisji".
- Żeby uczciwość idei referendum była zachowana i wybory były przejrzyste i dobrze policzone, ten czas musi być dłuższy. To o to wniesiemy do Państwowej Komisji Wyborczej. Będziemy oczywiście czekali na jej wykładnię, na to, jak zareaguje, ale to też dużo powie nam o tym, gdzie jesteśmy, z kim mamy do czynienia i jakie będą te wybory - ocenił. - Musimy walczyć o swoje elementarne prawa - mówił.
"Oddzielimy mundur od partii"
Przewodniczący Polski 2050 mówił także o kwestiach związanych z bezpieczeństwem oraz zakupach zbrojeniowych Polski. Pytał między innymi, "jaką korzyść będą miały polskie przedsiębiorstwa zbrojeniowe z tych zakupów, które teraz są robione?".
- Kupujemy mnóstwo rzeczy w Korei (Południowej), dla różnych rodzajów Sił Zbrojnych. A ktoś pomyślał, że i serwis, i części, i amunicja, i wszystko musi być robione w Polsce? Bo jak będzie, nie daj Boże, wielkoskalowy konflikt USA z Chinami, to kto będzie woził z Korei wtedy amunicję i rzeczy, które nam będą potrzebne, jak my będziemy mieli swoje problemy? - kontynuował.
Zauważył przy tym, że "nie możemy za każdym razem, za każdym rządem, rwać kontraktów i mówić: to teraz zaczynamy od początku". - Trzeba przejrzeć te umowy. Tam, gdzie się da, donegocjować jeszcze offset - przekonywał, podkreślając, że "nie możemy doprowadzić do sytuacji, w której wszystko, czego potrzebujemy do obrony, będziemy kupowali za granicą".
Nawiązał też do incydentu z policyjnym Black Hawkiem na pikniku pod Sarnową Górą. Śmigłowiec w trakcie bardzo niskiego przelotu zerwał linię energetyczną. Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik przyznał, że to on pomógł ściągnąć Black Hawka na piknik i deklarował, że wszystkie okoliczności zdarzenia zostaną wyjaśnione.
Hołownia zastanawiał się, co by było, gdyby w zdarzeniu ktoś zginął. - Czy minister Wąsik w ogóle sobie wyobraził, co on robi? Jak jest sprzęt policyjny, sprzęt ratowniczy, to go się używa w sytuacjach, w których trzeba ratować mienie, zdrowie, życie - podkreślał. - Czy on (Wąsik - red.) by wziął na siebie moralną odpowiedzialność za to, gdyby ktoś tam zginął? (...) Czy on myślał tylko: a to moje jest, bo ja jestem minister, mam policję, to sobie wyślę - kontynuował.
- Tak jak zawsze powtarzam, że musimy rozdzielić Kościół od państwa, państwo od Kościoła, to gwarantuję wam też, że oddzielimy mundur od partii. To się musi stać. (...) Funkcjonariusze policji, straży granicznej, żołnierze, oficerowie, nigdy za naszych rządów nie będą ruchomą scenografią do partyjnych eventów - oświadczył Hołownia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24