Prawo i Sprawiedliwość opublikowało spot, w którym wykorzystało fragment relacji dziennikarza "Faktów" TVN. TVN24 w opublikowanym oświadczeniu podkreśliło, że "takie działanie godzi w wiarygodność i niezależność mediów, jest też po prostu zawłaszczeniem cudzej własności". Wcześniej PiS wykorzystało do innego spotu fragmenty audycji Radia Zet, czemu stanowczo sprzeciwił się zarząd Grupy Eurozet. W podobnych sprawach dwoje dziennikarzy skierowało pozwy przeciwko partii rządzącej. Jedno z postępowań zostało rozstrzygnięte przez Sąd Najwyższy, mimo to PiS nadal nie stosuje się do wyroku.
Prawo i Sprawiedliwość zaprezentowało w środę spot wyborczy, na którym połączyło nagrania z wtorkowej defilady z okazji Święta Wojska Polskiego z wydarzeniami między innymi z Usnarza Górnego z 2021 roku. Białoruski prezydent Alaksandr Łukaszenka wywołał wówczas kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą, organizując przerzut dużych grup migrantów w pobliże terytoriów tych trzech krajów.
PiS w spocie wykorzystało fragment materiału reportera "Faktów" TVN Andrzeja Zauchy, który relacjonował sytuację na granicy polsko-białoruskiej. Zaucha zwracał tam uwagę, że umundurowany mężczyzna nie przedstawił się i nie pozwalał mu przejść dalej, przy czym nie podawał powodu ograniczenia dostępu do terenu przy granicy.
TVN24: stanowczo protestujemy
Redakcja TVN24 w opublikowanym w środę oświadczeniu "stanowczo zaprotestowała przeciwko bezprawnemu wykorzystywaniu materiałów redakcyjnych oraz wizerunku dziennikarzy TVN do partyjnej i wyborczej propagandy PiS".
"Takie działanie godzi w wiarygodność i niezależność mediów, jest też po prostu zawłaszczeniem cudzej własności" - napisano.
Eurozet: to skandaliczna praktyka, która uderza w profesjonalny wizerunek naszych dziennikarzy i w niezależność polityczną naszej stacji
W ubiegłym tygodniu podobny sprzeciw wobec wykorzystania materiałów przez PiS wyraził zarząd Grupy Eurozet. To wobec publikacji spotu PiS, w którym przedstawiło pierwsze pytanie w proponowanym przez partię referendum, która ma się odbyć 15 października, razem z wyborami parlamentarnymi.
W spocie umieszczono wypowiedź ekonomisty Bogusława Grabowskiego ze stycznia, który w Radiu Zet pytany, czy opozycja - jeśli przejmie władzę - powinna odwrócić proces, który ma miejsce w przypadku Orlenu i rozbić Orlen, odpowiedział: "Absolutnie tak". "Firmy paliwowe, energetyczne, porty mają być prywatne? Lotniska? Tak" - mówił Grabowski.
"Stanowczo nie zgadzamy się, aby fragmenty programu 'Gość Radia ZET' ani innych programów stacji były wykorzystywane w materiałach realizujących cele polityczne jakiejkolwiek partii. Jest to skandaliczna praktyka, która uderza w profesjonalny wizerunek naszych dziennikarzy i w niezależność polityczną naszej stacji. Nie opowiadamy się za żadną ze stron sporu politycznego. Oczekujemy poważnego traktowania niezależnego dziennikarstwa i szacunku wobec naszych słuchaczy" - oświadczył między innymi zarząd Grupy Eurozet.
CZYTAJ WIĘCEJ: Oświadczenie Grupy Eurozet w sprawie spotu PiS
Grzegorz Kajdanowicz pozywa PiS
W sprawie serii spotów PiS partię pozwał dziennikarz "Faktów" TVN Grzegorz Kajdanowicz. Chodzi o wideo publikowane od 4 czerwca tego roku, w których wykorzystano wizerunek dziennikarza bez jego zgody. Dotyczyły one Marszu 4 Czerwca i zawierały fragmenty wydań "Faktów" TVN prowadzonych przez Kajdanowicza.
29 czerwca dziennikarz, działając przez pełnomocnika, skierował do partii PiS wezwanie do dobrowolnego usunięcia treści opisanych we wniosku wraz z wezwaniem do opublikowania przeprosin. 10 lipca do kancelarii pełnomocnika dotarło pismo podpisane przez sekretarza generalnego partii Krzysztofa Sobolewskiego z odmową spełnienia żądań. W związku z tym 25 lipca dziennikarz wniósł do Sądu Okręgowego w Warszawie pozew o ochronę dóbr osobistych.
W ocenie Grzegorza Kajdanowicza doszło do naruszenia jego dóbr osobistych - między innymi przez opublikowane treści, które na skutek montażu z pozostałymi fragmentami spotu "sugerują nieprawdę, o tym, że Kajdanowicz promuje i popiera mowę nienawiści". Ponadto inne wideo miało "sugerować nieprawdę, na skutek jego montażu z innymi wypowiedziami, o homofobicznym charakterze wypowiedzi" Kajdanowicza.
Zaznaczono, że wykorzystanie wizerunku dziennikarza narusza jego dobre imię, cześć i renomę dziennikarską.
PiS wcześniej wykorzystało wizerunek dziennikarki. Wyrok w sprawie wydał Sąd Najwyższy
Wcześniej, w październiku 2018 roku, przed wyborami samorządowymi, PiS opublikowało skupiony wokół migrantów spot, w którym wykorzystało wizerunek ówczesnej dziennikarki TVP Justyny Śliwowskiej-Mróz bez jej zgody.
Autorzy filmu przekonywali, że w przypadku zwycięstwa Platformy Obywatelskiej w wyborach samorządowych do Polski zacznie napływać więcej imigrantów. Spot pokazywał wyimaginowaną sytuację z 2020 roku, kiedy uchodźcy dopuszczali się przemocy, przestępstw na tle seksualnym i tworzyli "enklawy".
Fragment ze Śliwowską-Mróz pochodził z programu TVP Info, w której to stacji dziennikarka już wówczas nie pracowała.
"Nie jestem i nigdy nie byłam członkiem żadnej partii politycznej. Nigdy publicznie nie deklarowałam poparcia dla żadnej partii politycznej czy jakiegokolwiek polityka. Nigdy nie wyrażałam żadnej zgody na wykorzystywanie mojego wizerunku w materiałach prasowych jakiegokolwiek ugrupowania" - pisała w tamtym czasie dziennikarka. Już wtedy zapowiadała, że oczekuje przeprosin i "niezwłocznego usunięcia" jej wizerunku ze spotu.
Śliwowska-Mróz skierowała sprawę do sądu. Jak odnotowały Wirtualne Media, w lutym 2019 roku "Sąd Okręgowy w Warszawie zakazał (na rok) publikacji spotu wyborczego z wizerunkiem dziennikarki". "Sąd uznał, że 'w powszechnym odbiorze spot może utrwalić przekonanie, że dziennikarka publicznie identyfikuje się z treściami w nim przedstawionymi oraz popiera kandydatów zgłoszonych przez partię polityczną'" - opisano.
Z kolei we wrześniu 2019 roku - jak przypomniała "Rzeczpospolita" - ten sam sąd uznał rację Justyny Śliwowskiej-Mróz w sporze przeciwko PiS i nakazał zamieszczenie oświadczenia na stronie internetowej partii na okres 30 dni oraz zapłatę dziesięciu tysięcy złotych na wskazany przez dziennikarkę cel społeczny - dla Fundacji Św. Franciszka "Pomóż zwierzętom, naszym małym braciom".
W grudniu 2020 roku warszawski Sąd Apelacyjny oddalił apelację PiS. Partia później domagała się wstrzymania wykonania wyroku na czas rozpatrywania skargi kasacyjnej, jednak sąd zgodził się na to wyłącznie w zakresie publikacji przeprosin. PiS wobec tego przelało wyznaczoną kwotę na wskazaną fundację.
25 maja tego roku Sąd Najwyższy oddalił skargę Prawa i Sprawiedliwości. W uzasadnieniu napisał między innymi, że "wykorzystanie jej wizerunku jako dziennikarki stanowiło zarazem ingerencję w jej cześć osobistą i zawodową, dobre imię człowieka w ogóle oraz dobre imię zawodowe".
"Partia polityczna wykorzystała kilka sekund mojej pracy i umieściła w rażącym kontekście. Powstał z tego pełen nienawiści spot polityczny" - opisywała sama dziennikarka we wpisie na Instagramie, opublikowanym 20 lipca tego roku, w którym zaznaczyła, że partia nadal nie wykonała wyroku.
W związku z tym sprawa może znaleźć finał w Strasburgu. Jak poinformowała "Rzeczpospolita", reprezentujący dziennikarkę adwokat Maciej Ślusarek zapowiedział, że w związku z brakiem reakcji partii planuje podjęcie kolejnych kroków prawnych.
- Rozpoczniemy procedurę egzekucyjną, mającą na celu zmuszenie partii do wykonania wyroku. Może to oznaczać nakładanie na nią przez sąd na przykład kar grzywny. Jeśli to nie przyniesie skutków, złożymy skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu - cytuje prawnika "Rz".
Źródło: tvn24.pl, Wirtualne Media, Rzeczpospolita