Sąd okręgowy ogłosił wyrok w procesie odwoławczym w sprawie pobicia byłego wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego Wojciecha Kwaśniaka. Urzędnik nadzorujący kontrolę wołomińskiego SKOK-u w 2014 roku został napadnięty i dotkliwie pobity przed swoim domem w warszawskim Wilanowie.
W tej głośnej sprawie w lutym 2024 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa w I instancji skazał na 10 lat więzienia Piotra Polaszczyka (jego obrońca wyraża zgodę na publikację nazwiska klienta - przyp. PAP) i na dwa lata współoskarżonego Jacka W. Apelacje od tamtego wyroku sądu rejonowego wniosła obrona oskarżonych.
W środę Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał wyrok sądu rejonowego w mocy, ale zdecydował o złagodzeniu kary dla Piotra Polaszczyka do ośmiu lat pozbawienia wolności. W apelacji uznano, że sąd rejonowy prawidłowo przeanalizował dowody, nie było podstaw, by kwestionować jego ocenę.
Sędzia Grzegorz Fidrysiak, który uzasadniał środowy wyrok, powiedział, że sąd rejonowy, który przed rokiem w I instancji wydał wyroki skazujące w sprawie, miał "pełne podstawy do takiej oceny materiału dowodowego, jaka została przedstawiona w pisemnych motywach zaskarżonego wyroku". - Tym samym sąd I instancji zasadnie ustalił sprawstwo obu oskarżonych w zakresie przypisanych im czynów - podkreślił sędzia.
Sędzia Fidrysiak ocenił, że Krzysztof A., który po inspiracji Polaszczyka miał polecić pobicie Kwaśniaka - opisywał w swoich wyjaśnieniach "szereg okoliczności, które znalazły potwierdzenie w innych dowodach, co dawało sądowi I instancji podstawę do oceny jego relacji jako zgodnych z rzeczywistością".
Jak zaznaczył sędzia Fidrysiak relacje A. okazały się spójne i potwierdzone w znacznej części innymi dowodami. - Bez wątpienia sąd I instancji miał więc prawo do potraktowania relacji A. dotyczącej Polaszczyka i jego roli w zdarzeniu jako prawdziwej - podkreślił. Sędzia dodał ponadto, że sąd w I instancji zasadnie nie dopatrzył się racjonalnych powodów, dla których Krzysztof A. miałby obciążać Piotra Polaszczyka, czy Jacka W.
Jak zwrócił uwagę sędzia, według relacji samego Krzysztofa A. oraz innych świadków, A. darzył Polaszczyka "ogromnym szacunkiem" i zależało mu na jego akceptacji. To w ocenie sądu okręgowego wyklucza ewentualny konflikt między nimi, który "mógłby potencjalnie stanowić podłoże do bezpodstawnego obciążania Polaszczyka przez A.".
Decyzję o złagodzeniu wymiaru kary dla Polaszczyka sędzia Fidrysiak uzasadnił tym, że wymierzenie my kary w maksymalnym wymiarze 10 lat mogłoby został uznane za "rażąco niewspółmierne". - Orzeczona wobec oskarżonego kara 8 lat pozbawienia wolności, która jest niewątpliwie karą surową, spełni w dostatecznym stopniu swoje cele - zaznaczył sędzia Fidrysiak.
Kwaśniak: mam mieszane odczucia
W rozmowie z dziennikarzami b. wiceszef KNF przyznał, że ma mieszane odczucia co do decyzji sądu o wymiarze kary. - Byłem przekonany, że wyrok sądu rejonowego zostanie w pełni utrzymany, gdyż mamy do czynienia z historią bez precedensu, w której rozstrzygnięcie powinno być sygnałem ze strony państwa, że planowanie i przeprowadzanie zamachu na urzędujących funkcjonariuszy państwa nie będzie bezkarne - powiedział, po czym stwierdził, że taki właśnie wymiar miał wyrok zasądzony w I instancji.
Kwaśniak ocenił ponadto, że zlecono "fizycznie wyeliminowania go zwykłym przestępcom" po tym, jak informacje - o które Polaszczyk miał być proszony przez inne osoby - nie dawały podstaw do wywarcia wpływu na czynności urzędowe podejmowane przez Kwaśniaka wobec spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych.
- To rzecz bez precedensu w skali międzynarodowej, iż w państwie Unii Europejskiej przedstawiciele służb specjalnych, powiązani z politykami, mogą tego rodzaju działania podejmować w odniesieniu do urzędujących funkcjonariuszy państwa realizujących uczciwie swoje zadania. Ciągle wierzę, że w naszym państwie nastąpi refleksja i zostanie podjęte odpowiednie działania oczyszczające struktury państwa z ludzi, którzy nigdy nie powinni pełnić funkcji publicznych - dodał.
Polaszczyk, który został doprowadzony do sądu z aresztu, po ogłoszeniu wyroku powiedział dziennikarzom: "Nie popełniłem tego przestępstwa". "Mam wrażenie, że brałem udział w farsie, a nie w sprawiedliwym postępowaniu sądowym" - dodał. Jego obrońca zapowiedział natomiast złożenie kasacji do Sądu Najwyższego.
Prokuratura o motywie
Polaszczyk to były oficer Wojskowych Służb Informacyjnych, który zasiadał we władzach SKOK, jest też głównym podejrzanym w sprawach dotyczących afery finansowej SKOK. Prokuratura zarzuciła mu nakłanianie do pobicia wiceszefa KNF. Jackowi W. zarzucono natomiast współudział w realizacji planu ataku.
Zdaniem oskarżającej w sprawie prok. Agnieszki Leszczyńskiej motywem napadu na Kwaśniaka było spowolnienie prac kontrolnych w SKOK do momentu planowanego wykupienia przez jeden z amerykańskich banków przeterminowanych kredytów.
Proces w tej sprawie w pierwszej instancji ciągnął się przez wiele lat - ruszył przed sądem rejonowym w końcu 2015 roku. Jednak w listopadzie 2017 roku sędzia prowadząca sprawę poszła na urlop macierzyński. Postępowanie, które znajdowało się już w końcowej fazie, musiało zatem ruszyć od nowa. W konsekwencji proces rozpoczął się ponownie w kwietniu 2019 roku i zakończył w lutym 2024 roku.
Obrońcy złożyli apelację
Po nieprawomocnym wyroku skazującym obrońcy oskarżonych złożyli w sprawie apelacje, w których domagają się uniewinnienia swoich klientów. Zdaniem obrony wersja przyjęta w tej sprawie przez sąd rejonowy jest nielogiczna, gdyż metoda siłowa nie mogła zatrzymać działań kontrolnych KNF.
Inny proces, 11 oskarżonych
W sprawie przed sądem toczy się jeszcze jeden z wątków sprawy związanej ze SKOK Wołomin. W 2023 r. przed warszawskim sądem okręgowym rozpoczął się bowiem proces byłych szefów i pracowników KNF, oskarżonych m.in. o niedopełnienie obowiązków służbowych ws. SKOK Wołomin.
Na ławie oskarżonych zasiada 11 osób. Są to m.in. były przewodniczący KNF w latach 2011-2016 oraz Wojciech Kwaśniak - jego ówczesny zastępca. Szczecińska prokuratura regionalna oskarżyła ich o niedopełnienie obowiązków służbowych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Według prokuratury urzędnicy ci, nadzorując SKOK Wołomin w latach 2013-2014, dopuścili się zaniedbań, które pozwoliły na kontynuowanie przestępczej działalności w tej kasie.
W grudniu 2018 r. CBA zatrzymało kilkoro urzędników KNF, w tym Kwaśniaka. Zostali oni wówczas przewiezieni do Szczecina. W 2019 r. szczeciński sąd uznał jednak, że zatrzymanie to było bezzasadne i uchylił wszystkie środki zapobiegawcze stosowane wobec zatrzymanych.
W ostatnich dniach minister sprawiedliwości-prokurator generalny Adam Bodnar przypomniał, że na połowę kwietnia planowane jest przygotowane pełnego raportu z audytu spraw z lat 2016-2023, czyli okresu rządów Zjednoczonej Prawicy. Jak poinformował, sprawa Wojciecha Kwaśniaka i pozostałych osób z kierownictwa KNF w kontekście tego raportu "jest traktowana absolutnie priorytetowo".
- Przede wszystkim pamiętajmy o tym, że (Kwaśniak) został pobity, ledwo uszedł z życiem i, niestety, toczy się sprawa z aktu oskarżenia, że rzekomo nie dopełnił swoich obowiązków jako nadzorca w kontekście SKOK. I to jest właśnie ten aspekt sprawy, który wyjaśniamy - mówił Bodnar.
Autorka/Autor: b
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24