Skręt w prawo z trasy szybkiego ruchu na bezkolizyjną drogę ekspresową to tylko pozornie prosty manewr. S8 na żoliborskim odcinku jest "bezkolizyjna" tylko z nazwy. Sprawdzamy dlaczego.
Sytuacja powtarza się tak często, że w redakcji coraz trudniej wymyślić oryginalny tytuł do kolejnej informacji o tym, co dzieje się na trasie S8. Samochód na barierach, kolizja, najechanie... przebieg bywa różny ale miejsce i efekty są prawie zawsze podobne: w porannym szczycie, gdzieś na wysokości Żoliborza dochodzi do zderzenia. Momentalnie tworzy się korek, który sięga Łabiszyńskiej albo nawet Głębockiej. Stoją w nim kierowcy z Białołęki, Tarchomina, Bródna, Targówka i Marek.
Co jest nie tak? Sprawdziliśmy, bazując na doświadczeniu tych z redakcji, którzy często sami pokonują tę trasę. Szczególnie niebezpiecznym miejscem wydaje się węzeł z Wisłostradą. A konkretnie wjazd z Wisłostrady na Trasę AK.
Reporter tvnwarszawa.pl obserwował sytuację na tym węźle. Na filmie, który nagrał, widać, jak radzą sobie kierowcy.
Zaczynają się schody
Przyjrzyjmy się, co czeka kierowcę, który w porannym szczycie jedzie np. z Łomianek.
Z Wisłostrady zjeżdża na prawy pas i kieruję się w stronę Woli i Ochoty. Na początku estakady wita go informacja, że opuszcza teren zabudowany i wjeżdża na drogę ekspresową, ale też ograniczenie do 50 km/h. Konia z rzędem temu, kto spotka tu kierowcę, który jedzie poniżej 70 km/h.
Kilkaset metrów dalej zaczynają się schody. Określenie o tyle trafione, że nasz kierowca będzie teraz pokonywał kolejne stopnie - co najmniej trzy razy będzie musiał włączyć się do ruchu. Najpierw powinien ustąpić pierwszeństwa tym, którzy na trasę wjeżdżają od strony centrum miasta. Dwie estakady łączą się niefortunnie, bo na zakręcie.
Jeśli kierowca nie wykona manewru sprawnie, to tuż za zakrętem zobaczy, że jego pas rozbiegowy jest bardzo krótki. Mniej doświadczeni naciskają w tym momencie na hamulec. Ci, którzy jadą za nimi, zwykle dobrze ponad wspominane 50 km/h, mogą hamować, ale częściej po prostu wciskają się na sąsiedni pas jeszcze za nim znajdą się na wysokości przerywanej linii, blokując kierowcę przed sobą, jeszcze bardziej utrudniając mu manewr. Częsty widok w tym miejscu, to osobowe auto, które dojechało do końca pasa rozbiegowego i... stanęło. W takiej sytuacji włączenie się do ruchu staje się bardzo trudne - trzeba w zasadzie liczyć na litość kogoś, kto nie tylko wpuści, ale jeszcze zrobi to tak, by nie dać się wyprzedzić kolejnym autom.
Powtórka z rozrywki
Ten, komu uda się wskoczyć na sąsiedni pas, nie ma czasu na oddech. Właściwie od razu musi szykować się do powtórki - ruch z dwóch połączonych już estakad wlewa się tu bowiem na jezdnię zwaną w slangu drogowców "zbiorczo-rozprowadzającą". I znów powtarza się dociskanie do końca pasa tych, którzy jadą przepisowo. Ci, którym się spieszy, przeskakują przy tym przez dwa pasy na raz. Do tego dochodzą jadące z Żerania autobusy, które muszą wykonać odwrotny manewr i przepchnąć się na prawo, by zjechać na buspas i dalej na przystanek.
W tym momencie nasz kierowca jest już w szklanym tunelu dźwiękochłonnym i właśnie teraz czeka go kolejne włączenie się do ruchu - droga zbiorczo-rozprowadzająca łączy się tu z głównym ciągiem trasy S8. Przez chwilę do dyspozycji kierowców są cztery pasy. Skrajnie prawy kończy się wprawdzie, ale dopiero kilkaset metrów dalej.
Problemem jest pas trzeci od prawej, czyli inaczej prawy pas ciągu głównego S8. Często suną nim bowiem ciężarówki, jedna za drugą. Gdy jezdnie się łączą, sznurek ten, zamiast na prawym, jest jednak właśnie na trzecim pasie od prawej. I blokuje możliwość zjechania na najszybszy, lewy pas. Co oczywiście nie zniechęca niektórych niecierpliwych kierowców do prób natychmiastowego przebicia się. Obowiązuje tu ograniczenie do 90 km/h, ale wiele samochodów jedzie szybciej. Ten, kto na prawym pasie zwolnił niemal do zera, ma bardzo mało czasu, by przyspieszyć i sprawnie włączyć się do znacznie szybszego ruchu.
Na szczęście bez ofiar
Podsumujmy: na odcinku długości około jednego kilometra - od Wisłostrady do Mickiewicza - trzeba co najmniej trzy razy włączać się do coraz szybszego ruchu, często manewrując przy tym między samochodami, autobusami i tirami oraz "wiecznie spóźnionymi" kierowcami, którzy prędzej zaryzykują nerwowy manewr, niż zwolnią i wpuszczą kogoś innego.
Warto podkreślić: droga jest dobrze oznakowana i gdyby wszyscy stosowali się do ograniczeń prędkości, w ogóle nie musiałoby tu dochodzić do niebezpiecznych sytuacji.
Ale dochodzi - w ubiegłym roku policja odnotowała tu 75 "zdarzeń drogowych". Na szczęście były to wyłącznie kolizje - nikt nie zginął, nikt też nie został poważnie ranny. Trudno natomiast oszacować, ile godzin zmarnowali w korkach kierowcy. Tym bardziej, że do tego bilansu dodać trzeba jeszcze kolizje, do których policja nie była wyzwana.
Postawią światła?
Wpływ na liczbę stłuczek ma z pewnością natężenie ruchu - według Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad mostem Grota przejeżdża ponad 140 tysięcy pojazdów na dobę. Jak zapewnia Tomasz Oleszczuk z Komendy Stołecznej Policji, drogówka ma świadomość, że to "trudny odcinek", ale "analizy organizacji ruchu (...) nie wykazały błędów w oznakowaniu na ciągu drogi S8".
GDDKiA zapewnia z kolei, że w ubiegłym roku, po przeprowadzonych wspólnie z policją audytach wprowadzono dodatkowe oznakowanie. - Pojawiły się między innymi zakazy wyprzedzania przez pojazdy ciężarowe, ograniczenia tonażowe w godzinach szczytu. Była też zmiana oznakowania poziomego, doszły dodatkowe elementy barier ochronnych i poduszek zderzeniowych - wylicza Małgorzata Tarnowska, rzecznik dyrekcji.
Drogowcy rozważają jednak wprowadzenie dodatkowego ograniczenia w postaci... świateł. Nie byłaby to oczywiście zwykła sygnalizacja, lecz tzw. "ramp metering" - światła, które w momencie dużego natężenia ruchu na ciągu głównym ograniczają tempo włączania się kolejnych samochodów. - Pierwsze testy planujemy przeprowadzić w wakacje, przy mniejszym natężeniu ruchu, na węźle Modlińska. Po testach podjęte zostaną dalsze decyzje - zapowiada Tarnowska.
Ring w 2023?
Na poprawę warunków na samej trasie kierowcy będą musieli poczekać do czasu, aż uda się domknąć obwodnicy Warszawy. Na razie z planowanych 83 kilometrów zrealizowano 43. Trwają prace na 18,5-kilometrowym odcinku Południowej Obwodnicy Warszawy (węzeł Puławska - węzeł Lubelska), gdzie zaczęło się wzmacnianie tunelu metra, po którym przejdzie droga.
Jak informuje GDDKiA, na etapie przetargu jest sam węzeł Lubelska oraz odcinek pomiędzy węzłami Lubelska i Zakręt. Termin zakończenia prac dla tego odcinka to 2020 rok.
Jeszcze później zakończy się budowa Wschodniej Obwodnicy Warszawy (S17). Z drogą ekspresową S8 połączy się na węźle Marki a z POW na węźle Lubelska. - Realizowany jest fragment od węzła Marki do węzła Drewnica. W przypadku odcinka węzeł Drewnica - węzeł Zakręt oczekujemy na wydanie decyzji środowiskowej. Jego oddanie do ruchu planowane jest w 2023 roku - podsumowuje rzecznik GDDKiA.
Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska ma wydać decyzję pod koniec kwietnia. Ale wciąż sporny jest fragment na wysokości Wesołej, a termin wydania decyzji był już wielokrotnie przedłużany. Drogowcy już 12 lat temu starali się ten dokument. Wybrali wtedy wariant z tunelem. Procedura toczyła się już dwa lata, gdy minister Jan Szyszko - mieszkaniec Wesołej - wydał decyzję, którą zmienił przebieg. Chciał, by obwodnica przechodziła przez Halinów, co wydłużyłoby ją o 10 kilometrów (a pod topór poszłyby hektary lasu).
skw/r