Zapłaciła 360 złotych za taksówkę z Dworca Centralnego na Mokotów. Sprawę zgłosiła policji

Za przejazd taksówką z Dworca Centralnego za Mokotów zapłaciła 360 złotych
Postoje taksówek przy Dworcu Centralnym
Źródło: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl
Gdy wysiadła na Dworcu Centralnym, była już spóźniona na nagrania związane z pracą. Aplikacje taksówkowe pokazywały zbyt długi czas oczekiwania. Wtedy przed dworcem zaczepił ją taksówkarz i zaproponował transport "za cenę zgodną z taryfą". Tyle że za przejazd na Mokotów ostatecznie policzył 360 złotych. - Musiałam zapłacić, inaczej nie wypuściłby mnie z auta - twierdzi zrozpaczona kobieta. Sprawę zgłosiła policji.

Informację o zdarzeniu otrzymaliśmy na Kontakt24. Pani Klaudia z Nysy (Opolskie) twierdzi, że za kurs z Dworca Centralnego na ulicę Konstruktorską na warszawskim Mokotowie (około sześciu kilometrów) musiała zapłacić 360 złotych. Przekazała, że kierowca nie chciał jej wypuścić z pojazdu, dopóki nie zapłaciła. Dodała, że od lat działania mężczyzny są opisywane przez innych poszkodowanych pasażerów na forach internetowych.

Zaczepił ją przed dworcem i zaproponował przejazd

Do zdarzenia doszło w ostatnią środę. - Jechałam na nagrania związane z moją pracą. Miałam być w ustalonym miejscu o 8 rano, ale miałam pewne opóźnienia i na Dworcu Centralnym byłam przed 8. Byłam spóźniona, a musiałam jeszcze podjechać na Mokotów do mojej menadżerki. Chciałam zamówić taksówkę z popularnej aplikacji, jednak czas oczekiwania był bardzo długi - zaczęła. 

Pani Klaudia wspomniała, że jej zniecierpliwienie zauważył stojący przy dworcu mężczyzna. - Po chwili podeszł do mnie postawny mężczyzna i zapytał, czy nie potrzebuję taksówki. Potrzebowałam i to bardzo, więc odpowiedziałam twierdząco. Zapytałam go o cenę, ponieważ znałam przybliżony koszt takiej trasy z aplikacji. Zakomunikował, że trochę więcej, w końcu to taksówka, a nie aplikacja. Dopytałam, o ile więcej, na co on, że kwota będzie zgodna z taryfą. Wsiadłam - relacjonowała.  

Zażądał 360 złotych

- Już na samym początku zapaliła mi się czerwona lampka. Drzwi były rozsuwane, więc nie dało się bez pomocy kierowcy wsiąść i wysiąść z auta. Gdy dotarliśmy na miejsce, kierowca zażądał ode mnie 360 złotych. Myślałam, że się przesłyszałam. Zapytałam, czy nie chodzi przypadkiem o 36 złotych. Okazało się, że usłyszałam dobrze. Próbowałam dociekać, skąd wzięła się ta kwota. Niewzruszony powiedział, że taką ma taryfę. I faktycznie mikrodrukiem na rozsuwanych drzwiach była rozpisana taryfa, z tym że z pozycji pasażera samochodu nie było jej widać. Dopiero po opuszczeniu samochodu można było ją dostrzec - mówiła.

Kobieta podkreśliła, że musiała zapłacić za przejazd, w innym przypadku mężczyzna nie wypuściłby jej z pojazdu. - Musiałam zapłacić. Miał nade mną przewagę. Jeden - tylko on mógł mnie wypuścić z samochodu, dwa - był postawnym mężczyzną. Poprosiłam go więc o wystawienie faktury, nie chciał się na to zgodzić. To dziwne, prawda? Finalnie łaskawie wystawił mi paragon, więc mam jego dane - opisała.

Za przejazd taksówką z Dworca Centralnego za Mokotów zapłaciła 360 złotych
Za przejazd taksówką z Dworca Centralnego za Mokotów zapłaciła 360 złotych
Źródło: Klaudia / Kontakt24

- Wiem, że to moja wina, ale byłam spóźniona i chciałam najszybciej jak to możliwe dotrzeć na miejsce. W dodatku miał na dachu napis "Taxi". Oczywiście sprawę zgłosiłam na policji na dworcu. Tam powiedzieli mi, że wiedzą o tym mężczyźnie i jemu podobnych. To cała szajka. Niestety nie mogą nic z tym zrobić, bo sprytnie omijają prawo. Nie są taksówkami, a "przewozem osób" i mogą wystawiać rachunki za przejazdy na kosmiczne kwoty. Czytałam później o nich na forach internetowych. Użytkownicy opowiadali o swoich przejazdach z Dworca Centralnego na Lotnisko Chopina za tysiąc złotych. Wpisy zaczynały się od 2019 roku. Ten mężczyzna oszukuje ludzi od prawie sześciu lat, a wymiar sprawiedliwości nic nie może z tym zrobić - zakończyła.

O sprawę zapytaliśmy policję. Czekamy na odpowiedź.

Nowe stawki za przejazd

Podobna sytuacja wydarzyła się we wrześniu. Wówczas opisywaliśmy, że dwóch mężczyzn pokłóciło się o opłatę za kurs. Kierowca zażądał od pasażera - obcokrajowca - 400 złotych za zaledwie czterokilometrową przejażdżkę. Doszło do rękoczynów. Na miejscu interweniowały straż miejska i policja.

W lipcu tego roku stołeczni radni przyjęli nowe stawki taxi. Zgodnie z nimi przejazd jednego kilometra w dni powszednie w godz. 6-22 (taryfa 1) kosztuje maksymalnie 5 złotych. W dni powszednie w godz. 22-6, a także w niedziele i święta w ciągu całej doby, 24 i 31 grudnia oraz w sobotę poprzedzającą Wielkanoc od godz. 19 przejazd jednego kilometra może maksymalnie kosztować 7,50 złotego (taryfa 2). Opłata początkowa za wynajęcie taksówki dla wszystkich taryf wyniesie maksymalnie 10 złotych. Natomiast opłata za jedną godzinę postoju na wszystkich taryfach – 50 złotych.

Czytaj także: