O gwałcie na 20-letniej studentce UW pisała "Gazeta Stołeczna". Z relacji kobiety wynika, że doktoranta miała poznać na wyjeździe integracyjnym pierwszego roku. Jak opisała dziennikowi, już wcześniej słyszała informacje o tym, że mężczyzna wykorzystuje młode studentki, częstuje je narkotykami i liczy na seks.
W środę prokurator Aleksandra Skrzyniarz z Prokuratury Okręgowej w Warszawie poinformowała, że do tej jednostki prokuratury wpłynęło zawiadomienie dotyczące możliwości popełnienia przestępstwa przez doktoranta. Z treści zawiadomienia wynika, że mężczyzna miał dopuścić się przestępstw z art. 197 paragraf 1 Kodeksu karnego - czyli gwałtu i przestępstw narkotykowych.
Ocknęła się w pokoju
Według zamieszczonej w "Stołecznej" relacji kobiety, mężczyzna od początku interesował się nią, a podczas jednego z wieczorów niespodziewanie obudziła się w jego pokoju. Stwierdziła, że wcześniej nie wypiła dużo, ale w pewnym momencie źle się poczuła. Z opisu studentki wynika, że ocknęła się naga i choć znów "odpłynęła", świadomość wracała jej co kilka minut. Według jej relacji doktorant miał gwałcić ją do rana, aż do pokoju zaczął dobijać się jego współlokator.
Dziennikarze gazety poinformowali na swoich łamach, że rozmawiali z mężczyzną. Pytany o wyjazd odpowiedział, że uprawiał seks ze studentką, ale - według niego - za obopólną zgodą. Pytany z kolei o narkotyki odpowiedział, że możliwe, że miał. Czy podał takie środki kobiecie? - Mogła być pod wpływem narkotyków, ale nie ode mnie. Mogła też pić alkohol – mówi cytowany w artykule.
Studentka relacjonowała dziennikowi, że początkowo nie przyznała się nikomu do tego, co zaszło. Jak twierdzi, dopiero z początkiem roku, po kłopotach psychicznych, o gwałcie zawiadomiła konsultantkę ds. przemocy seksualnej działającą na UW.
Sytuację studentki opisał także w mediach społecznościowych Studencki Komitet Antyfaszystowski, do którego 20-latka miała się zgłosić w lutym tego roku. "Kobieta dokładnie charakteryzowała brutalność nierespektującego odmowy doktoranta" – opisał komitet. "Dodała, co potwierdzają zebrane przez nas informacje na temat tego doktoranta, że mężczyzna wobec przynajmniej kilku innych kobiet również dopuścił się przemocy seksualnej. Wykorzystywał przy tym nielegalne środki odurzające" – czytamy na Facebooku Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego.
Pokrzywdzonej zaproponowali skontaktowanie się z władzami jednostki. "Z uwagi na potrzebę zachowania anonimowości i poczucia bezpieczeństwa studentka zgłosiła się jedynie do Konsultantki ds. przemocy seksualnej, czemu, wobec powszechnie znanego podejścia instytucji do takich spraw, nie należy się dziwić" – czytamy dalej.
UW: sprawa nie zostawała zgłoszona do władz uczelni
Władze uczelni wydały komunikat "w sprawie doniesień medialnych o przemocy seksualnej" podpisany przez rzeczniczkę prasową UW, specjalistkę ds. równouprawnienia i rzeczniczkę akademicką. "Wbrew informacjom, które pojawiają się w przestrzeni publicznej, sprawa opisywanego aktu przemocy, której miał dopuścić się jeden z doktorantów UW, nie została zgłoszona do władz uczelni, wydziału, rzeczniczki akademickiej (ombudsmana UW), ani głównej specjalistki ds. równouprawnienia na UW" – czytamy na początku komunikatu.
Uczelnia przyznała jednak, że jedna ze studentek w kwietniu rozmawiała z konsultantką ds. przemocy seksualnej działającą przy Rzeczniku Praw Studenta UW, "pytając o możliwe formy wsparcia na uczelni, jednak nie złożyła organom uczelni zgłoszenia dotyczącego przemocy seksualnej".
Jak przypomniała uczelnia, funkcję konsultantki pełni studentka, do której rówieśnicy mogą zgłosić się w sprawach przemocy na tle seksualnym, uzyskując informacje o możliwościach wsparcia, w tym psychologicznego i prawnego. Konsultantka współpracuje bezpośrednio z jednostkami uniwersyteckimi, które zajmują się świadczeniem pomocy dla społeczności uniwersyteckiej.
"W stosunku do doktoranta toczy się postępowanie w innej sprawie"
"Jeśli studentka lub inne osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej zdecydują się złożyć zgłoszenie do jednostek administracji UW, zostaną otoczone wsparciem. Na Uniwersytecie Warszawskim sprawy molestowania seksualnego traktujemy poważnie. Dokładamy też wszelkich starań, żeby udzielić wsparcia osobom poszkodowanym, m.in. psychologicznego i prawnego" – dodano.
W komunikacie czytamy też, że "osoba, której dotyczy sprawa jest studentem studiów doktoranckich, a nie pracownikiem uczelni". "Aktualnie nie prowadzi zajęć dydaktycznych. W stosunku do doktoranta toczy się postępowanie w innej sprawie. 16 marca rzecznik dyscyplinarny wszczął postępowanie wyjaśniające na wniosek władz rektorskich. Zgłoszenie dotyczy obrotu substancjami odurzającymi. Sprawa wymaga przesłuchania kilkunastu świadków i analizy materiału dowodowego. Obecnie trwa przesłuchanie świadków" – wskazała uczelnia.
Jak dodano, na tym etapie nie zostały przedstawione żadne zarzuty. "Jeśli w toku postępowania zostaną zasygnalizowane inne naruszenia, w tym dotyczące przemocy seksualnej, to takie wątki także będą podlegać sprawdzeniu" – czytamy w komunikacie z 9 kwietnia. Uczelnia zapewnia, że w wyjaśnienie sprawy "na wcześniejszych etapach zaangażowały się również jednostki uniwersyteckie zajmujące się świadczeniem pomocy i wsparcia na UW, m.in. rzeczniczka akademicka UW i główna specjalistka ds. równouprawnienia na UW".
Wszystkie osoby, które doświadczyły jakiejkolwiek przemocy na #UW prosimy: zgłoście się osobiście do ombudsman UW (ombudsman@uw.edu.pl), żebyśmy mogli Wam pomóc. Poufność nie oznacza anonimowości. Do wszczęcia działań konieczne jest zgłoszenie.
— Uniwersytet Warszawski (@UniWarszawski) April 12, 2021
Z kolei redakcja onet.pl spytała rzeczniczkę uczelni dr Annę Modzelewską, czy jednak w trakcie postępowania wyszedł na jaw temat przemocy seksualnej. Ta odpowiedziała, że nie będzie się wypowiadać przed zakończeniem postępowania. - Uczelnia musi zapewnić sprawiedliwość proceduralną postępowania i w sposób obiektywny ocenić cały materiał dowodowy. Obecnie trwa przesłuchanie świadków – zaznaczyła.
Informowaliśmy o tym, że Lewica składa projekt dotyczący zmiany definicji gwałtu:
Autorka/Autor: katke, kk/ran
Źródło: "Gazeta Stołeczna", Onet.pl, tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock