Służby otrzymały informację, że do studzienki kanału burzowego przy ulicy Sanguszki wpadł człowiek. W akcji poszukiwawczej brali udział strażacy z grupy wysokościowej. - Nagrania z kamer nie potwierdzają tego zdarzenia, ale na wszelki wypadek służby sprawdziły kanał i do tej pory nikogo tam nie znaleziono - przekazała nam policja.
Akcja miała miejsce przy skrzyżowaniu ulic Sanguszki i Rybaki. - Jeden ze świadków opowiadał mi, że dwóch bezdomnych miało zejść do kanału. Jeden z nich ostatecznie został na górze, drugi natomiast zszedł i już nie wyszedł. Na dole w studzience płynie rwący nurt ścieków, tam jest duże stężenie siarkowodoru - mówił nasz reporter.
Na miejsce przyjechało pogotowie ratunkowe, policja i trzy zastępy straży pożarnej, w tym grupa wysokościowa, a także przedstawiciele Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej.
- Strażacy potrzebowali pomocy MPWiK z planami tych kanałów. Dwóch ratowników, ubranych w specjalne stroje z dodatkowym powietrzem, zeszło do kanału. Po jakimś czasie wyszli stamtąd i stwierdzili, że w środku panują niesprzyjające warunki i musieli się wycofywać. Teraz będą próbowali podjąć tego człowieka przez inną studzienką około 15 metrów obok tej pierwszej - relacjonował Zieliński.
Po godzinie 12 przekazał, że strażacy zakończyli przeszukiwanie kanałów.
Ratownicy wyposażeni w specjalistyczny sprzęt
- Około godziny 10.30 otrzymaliśmy zgłoszenie, z którego wynikało, że do studzienki spadł człowiek. Nasze działania polegają na wprowadzeniu ratowników do tego kanału w celu sprawdzenia, czy znajduje się tam osoba poszkodowana. Ratownicy są wyposażeni w sprzęt ochrony dróg oddechowych - mówił nam Michał Skrzypa ze stołecznej straży pożarnej. Precyzował też, że chodzi o studzienkę kanału burzowego, który służy do odprowadzenie wody deszczowej.
Około godziny 12.20 Skrzypa przekazał, że strażacy z grupy wysokościowej zakończyli działania przy Sanguszki. - Nikogo nie udało się znaleźć. Teraz ograniczamy nasze działania jedynie do zabezpieczenia miejsca zdarzenia. Główny ciężar poszukiwań wzięło MPWiK, bo oni dobrze znają ten teren - przekazał.
"Nagrania z kamer tego nie potwierdzają"
Z kolei z relacji rzecznika śródmiejskiej policji Roberta Szumiaty wynika, że na nagraniach z miejskiego monitoringu widać, że mężczyzna, który zgłosił zaginięcie kolegi w kanale, od 2 w nocy leżał przy studzience na Rybaki. - W trakcie dnia ktoś go zauważył i powiadomił służby. Wtedy on stwierdził, że leży tam, bo w studzience znajduje się jego kolega. Nagrania z kamer nie potwierdzają tego, co mówi ten mężczyzna, jednak na wszelki wypadek służby sprawdziły kanały. Do tej pory nikogo nie znaleziono - poinformował Szumiata.
Dodał też, że w środku, w kanale na wysokości Rybaki, woda nie jest zbyt wysoka.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl