Poseł Antoni Macierewicz od dziś nie może prowadzić auta. Zamówił taksówkę

Antoni Macierewicz
Antoni Macierewicz ma 31 punktów karnych i wciąż może prowadzić auto. Inni kierowcy pytają, jak to możliwe
Źródło: Katarzyna Górniak/Fakty TVN
Wtorek, 17 grudnia, był ostatnim dniem, gdy poseł Antoni Macierewicz mógł jeszcze legalnie prowadzić auto. Na koncie ma 31 punktów karnych, a według przepisów prawo jazdy traci się, mając ich 24. Odzyska dokument, gdy zda egzamin i przejdzie badania. W środę zamówił taksówkę.

Gdy poseł wsiądzie za kierownicę w kolejnych dniach, będzie musiał liczyć się z poważnymi konsekwencjami. Dlaczego? Sprawę Macierewicza i jego wyczynów za kierownicą szeroko opisywaliśmy na tvn24.pl. Już 20 listopada na swoim koncie miał 31 punktów karnych, a zgodnie z przepisami kierowca traci prawo jazdy po "zdobyciu" 24. Specjaliści i policja tłumaczyli nam wówczas, dlaczego poseł mimo tylu przewinień, mógł być jeszcze widziany za kierownicą.

Dziennikarze "Faktu" ustalili, że w środę poseł przyjechał na posiedzenie Sejmu już taksówką.

Przekroczenie 24 punktów przy kolejnej kontroli oznacza, że policjanci zatrzymują prawo jazdy elektronicznie za pokwitowaniem. Policja wyjaśniała, że zgodnie z nim przez siedem dni obywatel ma jeszcze prawo do prowadzenia samochodu. A do ostatniej interwencji wobec posła doszło 10 grudnia po obchodach miesięcznicy smoleńskiej. Wówczas Macierewicz podjechał swoim autem w okolice placu Piłsudskiego, gdzie, jak co miesiąc, odbywają się oficjalne uroczystości polityków PiS. Zaparkował na zakazie, co - jak podawała wówczas policja - zobaczył "inny obywatel" i zaalarmował o tym drogówkę.

Policjanci zatrzymali posła niedługo później, kiedy siedział na fotelu kierowcy. Poinformowali wkrótce, że zatrzymali mu prawo jazdy. Macierewicz mógł legalnie prowadzić auto przez kolejny tydzień, czyli do 17 grudnia włącznie. Jeżeli po tym terminie zostanie ponownie zatrzymany, wówczas policjanci skierują do sądu wniosek o ukaranie za prowadzenie, mimo zatrzymanego prawa jazdy. Sąd powinien wydać zakaz prowadzenia pojazdów. Jeżeli taki zakaz zostanie zasądzony, to zatrzymanie do kontroli będzie już naruszeniem tego zakazu, czyli przestępstwem.

Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub w strefie ruchu, prowadzi pojazd mechaniczny, nie stosując się do decyzji właściwego organu o cofnięciu uprawnienia do kierowania pojazdami, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Kodeks karny

Poprzednie przewinienia posła

"Fakt" opisywał wcześniej przejazd Antoniego Macierewicza ulicami Warszawy 31 października, kiedy miał dopuścić się naruszenia szeregu przepisów: rozmawiał przez telefon komórkowy, wyprzedzał na przejściu dla pieszych, najechał na podwójną linię ciągłą i wjechał na pas ruchu dla rowerów. Przyznał się do złamania przepisów. Funkcjonariusze nałożyli na niego wtedy trzy mandaty łącznie na 1800 zł oraz 21 punktów karnych. Policja poinformowała o tym 20 listopada.

21 punktów karnych w polskich przepisach nie oznacza jeszcze utraty prawa jazdy. Do tego niezbędne są 24 punkty. Okazało się jednak, że Macierewicz miał już na swoim koncie inne wykroczenia, za które był ukarany 10 punktami. Zatem łączny bilans na 20 listopada wynosił 31 punktów, czyli przekroczenie dopuszczalnego limitu punktów karnych. Tyle że utrata prawa jazdy nie odbywa się automatycznie, ale poddana jest procedurze administracyjnej.

- Policjanci, nakładając mandat na polityka, nie mogli zatrzymać mu prawa jazdy, mimo że poseł przekroczył dopuszczalną liczbę punktów. W takich sprawach funkcjonariusze kierują wniosek do starosty o skierowanie kierowcy na egzamin sprawdzający kwalifikację [czyli powtórny egzamin na prawo jazdy - red.]. Wystawiane jest też skierowanie na badanie psychotechniczne - tłumaczył nam były wiceszef stołecznej drogówki Wojciech Pasieczny.

Przepisy nie definiują, ile czasu zajmuje urzędnikom przygotowanie wniosku. Kierowca, który przekroczy dopuszczalną liczbę punktów, musi więc czekać na stosowne pismo z urzędu. W tym czasie nie powinien, ale może prowadzić. Robert Szumiata, rzecznik Komendy Stołecznej Policji, potwierdza, że kiedy policjanci zatrzymali posła do kontroli, posiadał uprawnienia do kierowania pojazdami, czyli procedura prowadzona przez starostę powiatowego jeszcze się nie dopełniła.

Prawo jazdy zatrzymuje się jednak od razu przy ewentualnej kolejnej kontroli. I tak się stało w przypadku posła. Kierowca dostaje wtedy pokwitowanie, z którego m.in. wynika, że może jeszcze przez siedem dni kierować samochodem. W tym czasie policjanci wprowadzają jego dane do systemu.

Korzystał z tego poseł Macierewicz, bo z prowadzenia auta do 17 grudnia nie zrezygnował. We wtorek zauważyli go dziennikarze "Faktu", gdy około godziny 15 miał wsiąść do zaparkowanego przy ulicy Hożej auta. Następnie wjechał w Marszałkowską i oddalił się w kierunku Żoliborza. Jak czytamy, sprawie bacznie przygląda się policja.

W środę dziennikarze "Faktu" zauważyli, jak poseł wsiada do zamówionej taksówki.

Czytaj także: