16-letnia Maja z Mławy nie żyje. Wyszła na spotkanie z 17-letnim Bartkiem i już nie wróciła. O zabójstwo nastolatki podejrzany jest właśnie 17-latek. Został zatrzymany w Grecji, podczas szkolnej wycieczki. Reporter "Uwagi!" TVN Tomasz Patora przyjrzał się przebiegowi poszukiwań nastolatki. Oświadczenie w sprawie wydała policja.
Maja i Bartek znali się. Ich domy znajdują się w odległości kilkuset metrów. Dziewczyna wyszła 23 kwietnia o godzinie 19.40. Bliskim powiedziała, że idzie spotkać się z 17-latkiem i "jeśli ją wkurzy, to do domu wróci za 5 minut, a jeśli nie, to wróci za pół godziny".
- Chyba około 19.53 Maja napisała do koleżanki wiadomość o treści: "Szybko". Koleżanka po 20 próbowała się dodzwonić, ale już nie mogła - mówiła reporterowi "Uwagi" pani Eliza, kuzynka Mai.
Tego wieczoru ślad po 16-latce zaginął. Zanim jej telefon przestał być dostępny, logował się tuż obok warsztatu należącego do rodziny Bartka.
Jak wyglądały poszukiwania Mai?
Policja otrzymała zgłoszenie o zaginięciu Mai od jej rodziców. Zostało złożone następnego dnia, czyli 24 kwietnia. Reporter "Uwagi" ustalił, że sprawie nadano najniższy stopień zagrożenia, czyli taki, gdy zaginięcie osoby prawdopodobnie nie stwarza zagrożenia dla jej życia.
- Policja powiedziała matce: "na pewno pokłóciła się pani z Mają, dlatego nie wróciła". Że pewnie znowu uciekła. Mama powiedziała, że nie, że ona nie odbiera telefonu, a zawsze był z nią kontakt - opowiadała pani Milena, kuzynka nastolatki.
- Mamy nagranie z monitoringu, jak Maja podąża w stronę zakładu rodziny Bartosza, a wrzuciła je do sieci jego mama. Dom jest naprzeciwko, a zakład zupełnie po drugiej stronie, więc ona wrzucając to, chciała chyba pokazać, że Maja nie była u niej w domu - przypuszcza pani Milena. I zaznacza: - W domu nie była, ale w zakładzie już prawdopodobnie tak.
Rodzina zarzuca policji opieszałość
Poszukiwania nastolatki przez kilka dni były prowadzone przez jej rodzinę i wolontariuszy. Jej bliscy usiłowali dowiedzieć się czegoś od Bartka i jego mamy.
- Zapytali, czy Bartek mógłby coś powiedzieć, bo jest ostatnią osobą, z którą Maja miała się spotkać. Bartek powiedział, żeby się od niego odczepić i szukać koło torów, bo może tam był jakiś wypadek. Stwierdził, że oni przez dwa lata się nie widzieli - przytacza Milena. I dodaje: - Jego mama to potwierdzała i oczerniała Maję. Mówiła, że Maja ma na niego zły wpływ.
Bliscy 16-latki twierdzą, że policjanci działali opieszale. Zdesperowani, jak twierdzą, próbowali wymusić na funkcjonariuszach zdecydowane działania. - Policjant łaskawie wysłał do nas dzielnicowego, który na koniec naszych poszukiwań tego dnia powiedział: "Policja wam nic nie pomoże. Wezwijcie sobie telewizję" - przywołuje jego wypowiedź pani Eliza.
Po kilku dniach rodzina odnalazła telefon 16-latki. Z jej relacji wynika, że był w miejscu, które wcześniej kilkukrotnie przeszukiwało wiele osób. Są przypuszczenia, że ktoś go tam podłożył.
Po tygodniu znaleziono ciało nastolatki
Siedem dni po zgłoszeniu zaginięcia nastolatki policjanci odnaleźli jej ciało. Ukryte było w trudno dostępnym miejscu, zaledwie kilkaset metrów od domu Bartka i warsztatu jego rodziny.
- Zwłoki ukryte były w niewielkim plastikowym kontenerze, a ich stan - według nieoficjalnych informacji - świadczył o wyjątkowym okrucieństwie zabójcy. Maja miała zmasakrowaną głowę, była też związana i miała na ciele ślady przypalania. Sprawca mógł wobec niej użyć żrących substancji - mówi o swoich ustaleniach Tomasz Patora, reporter "Uwagi!".
Według śledczych śmierć 16-latki nastąpiła najpewniej na skutek rozległych obrażeń głowy zadanych tępym narzędziem lub tępokrawędzistym. Prokuratura twierdzi, że zbrodni dokonano w innym miejscu niż to, gdzie odnaleziono ciało. Na wtorek, 6 maja, zaplanowano sekcję zwłok.
Policja o "krzywdzących informacjach"
Komenda Wojewódzka Policji w Radomiu opublikowała w poniedziałek komunikat w sprawie poszukiwań Mai. Zaznaczono w nim, że "w przestrzeni medialnej pojawiło się wiele nieprawdziwych i krzywdzących informacji dotyczących działań policji w sprawie zaginięcia".
"Przez ostatnie dni dziesiątki funkcjonariuszy, zarówno z jednostki miejscowej, jak i wojewódzkiej i głównej, pracowały na różnych poziomach i weryfikowały wszystkie hipotezy dotyczące zaginięcia dziewczyny" - podkreślono. Policja dodaje, że "zaginięcie dziecka zawsze traktowane jest bardzo poważnie".
W oświadczeniu podkreślono, że działania policji były prowadzone "natychmiastowo, szeroko i z najwyższym zaangażowaniem" od wieczoru 24 kwietnia, czyli momentu zgłoszenia zaginięcia.
"Już kilkanaście minut po przyjęciu zawiadomienia o zaginięciu dziecka funkcjonariusze zjawili się w miejscu, gdzie dziewczyna mogła być widziana po raz ostatni. W kolejnym dniu prowadzono następne czynności, w tym rozpytania osób. 26 kwietnia wszystkie patrole w służbie miały za zadanie prowadzenie czynności w związku z zaginięciem. Sprawdzano między innymi szpitale, dworce oraz miejsca gromadzenia się młodzieży. 27 kwietnia do działań wykorzystano psa tropiącego" - wylicza policja.
Jak dodano, do działań włączono funkcjonariuszy z Oddziału Prewencji Policji w Płocku. W toku poszukiwań przeczesywano okoliczne lasy, ogródki działkowe. Wykorzystano także drona z kamerą termowizyjną.
Następnie, 28 i 29 kwietnia, również prowadzono poszukiwania z udziałem psów tropiących.
"Nawet na moment nie zlekceważyli zaginięcia Mai"
"Nie jest dla nas jasne, dlaczego rodzina dopiero blisko dobę od ostatniego kontaktu z dziewczyną zawiadomiła o zaginięciu, a także kategorycznie zabroniła wówczas publikacji wizerunku. Policjanci nawet na moment nie zlekceważyli zaginięcia Mai" - twierdzą przedstawiciele KWP w Radomiu. Podkreślają, że gdy ustalono, że doszło do zabójstwa, "podjęto natychmiastowe kroki, by uniemożliwić sprawcy ucieczkę oraz zabezpieczyć go na potrzeby dalszego śledztwa". Zastrzegają jednocześnie, że z uwagi na dobro śledztwa nie jest możliwe ujawnienie wszystkich informacji na temat prowadzonych czynności. "Podkreślenia wymaga fakt, że w niespełna dobę od ujawnienia zwłok w Grecji zatrzymany został podejrzany. Tak szybkie ustalenie i zatrzymanie możliwe było dzięki tytanicznej pracy policjantów, zaangażowaniu prokuratorów i sądu. Apelujemy o niepodsycanie emocji. Zapewniamy, że dołożyliśmy wszelkich starań, aby odnaleźć 16-latkę. Szukaliśmy dziewczyny i wersja o jej śmierci, choć zakładana, wydawała się mniej prawdopodobna niż ucieczka z domu, na co wskazywały różne okoliczności, o których ze względu na dobro rodziny nie chcemy informować" - podsumowuje policja.
Podejrzanego zatrzymano w Grecji
W sprawie zatrzymany został 17-letni Bartłomiej. Policja ujęła go w Grecji, gdzie pojechał w ramach szkolnej wymiany cztery dni po zaginięciu Mai. Czeka na ekstradycję. Polska prokuratura zamierza przedstawić mu zarzut zabójstwa popełnionego ze szczególnym okrucieństwem.
- On na pewno nie działał sam. Chociażby dlatego, że był już za granicą, jak znalazł się telefon Mai. Sam się nie pojawił, wcześniej go tam nie było. Za dużo chodzi tam ludzi, ja sam przechodziłem codziennie - przekonuje pan Jarosław, ojciec Mai.
Matka chłopaka nie rozmawiała z dziennikarzami.
Autorka/Autor: kk/gp
Źródło: "Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24