Zaczęło się od wizyty w studiu Telewizji Polskiej. Wiceprezydent Michał Olszewski powiedział tam w czwartek, że kino, któremu właśnie wygasa umowa najmu pomieszczeń w kamienicy przy Al. Solidarności, ma jeszcze szansę. I dodał, że ratusz wydał dla tego miejsca wytyczne konserwatorskie, które - oprócz sklepu - przewidują działalność kulturalną.
- Jeżeli nie zostaną uwzględnione to nie wydamy pozwolenia na budowę firmie Jeronimo Martins - wypalił wiceprezydent.
Jest pozwolenie, nie ma wytycznych
Stanowcza deklaracja nie zmienia jednak w żaden sposób sytuacji kina: umowa jest wypowiedziana, w poniedziałek musi się zacząć wynoszenie wyposażenia, a potem lokal przejmie nowy najemca. Czyli firma Jeronimo Martins, właściciel sieci Biedronka, który... ma już pozwolenie na budowę sklepu w tym miejscu. Ratusz wydał je na początku roku i nie zastrzegł wtedy, że w lokalu ma być zachowana funkcja kulturalna.
- Inwestor wystąpił na początku sierpnia z drugim wnioskiem, który łączy usługi handlowe z działalnością kulturalną - tłumaczy teraz Olszewski. A co znalazło się w wytycznych, które miał dostać? Zapytaliśmy o to w biurze prasowym ratusza, któremu podlega stołeczny konserwator zabytków. I tu kolejna niespodzianka: wytyczne wcale nie zostały wydane.
- Ale projekt lada chwila trafi do konserwatora - zapewnił nas rzecznik urzędu miasta Bartosz Milczarczyk.
"Człowiek z ulicy" szuka wsparcia dla kina
Olszewszki powiedział też w TVP, że toczą się rozmowy z firmami, które są zainteresowane wsparciem Feminy, a także z firmą Gutek Film, która miałaby przejąć kino (do tej pory prowadziła je firma Helios). W rozmowie z tvnwarszawa.pl Olszewski dodał z kolei: - Jeśli chodzi o działalność kulturalną, to do rozmów włączyliśmy organizację pozarządową. Na chwilę obecną nie mogę zdradzić szczegółów.
Co ciekawe, te same informacje pojawiają się też w filmie, który Olszewski opublikował w jednym z portali społecznościowych. Głos zabiera w nim m.in. mężczyzna, który najpierw mówi o sobie "zwykły człowiek z ulicy", a zaraz potem zapewnia, że prowadzi rozmowy z dużymi firmami, które mogłyby wesprzeć kino (chodzi o dołożenie się do czynszu, który podnieśli właściciele kamienicy).
Mężczyzna to Grzegorz Warzecha. Skontaktowaliśmy się z nim. Na początku zastrzegł, że nie jest związany z żadną partią, stowarzyszeniem ani ruchem miejskim. - Po prostu zależy mi na tym kinie - przekonywał. I dodał, że rozmowy z firmami zaczął z własnej inicjatywy, a jedna z nich to "potentat na rynku farmaceutycznym". O szczegółach mówić nie chce.
Potwierdził za to, że to on rozmawia z firmą Gutek Film. Zresztą w filmie pojawia się Adam Trzopek, dyrektor ds. dystrybucji i kin firmy Gutek. Nie udało nam się jednak uzyskać jego komentarza.
Skąd zbieżność deklaracji Warzechy i Olszewskiego? W na kilkanaście godzin przed pojawieniem się filmiku Warzecha skontaktował się z Olszewskim. - Wiceprezydent miał wziąć udział w nagraniu, ale odmówił z powodu zbyt dużej liczby obowiązków. Jedyne, co zrobił, to napomknął o naszej inicjatywie w jednym z wywiadów - przekonuje samozwańczy obrońca kina. I zachęca do dalszego szukania pomocy dla Feminy.
Czy jego akcja ma szansę powodzenia? To mało prawdopodobne - dyrekcja kina odnosi się do każdej formy wsparcia z sympatią, ale planów nie zmienia: w niedzielę ostatni seans, a potem demontaż wyposażenia. Jeronimo Martens ma ważne pozwolenie na budowę sklepu i prawdopodobnie z niego skorzysta.
bf/r