To była miłość od pierwszego wejrzenia. 12 lat temu dwaj amerykańscy miłośnicy sztuki zobaczyli w internecie "Portret damy". Jak wspominają, od razu wiedzieli, że dama musi z nimi zamieszkać.- Była wystawiona na aukcji w największej nowojorskiej galerii. Przystąpiliśmy do licytacji i koniec końców kupiliśmy ją - wspomina Craig Gilmore, jeden z niedawnych posiadaczy dzieła. - Kiedy po przewiezieniu do naszego domu w Los Angeles otworzyliśmy skrzynię, przez chwilę w powietrzu unosił się niesamowity zapach starego drewna, który szybko zniknął. Zakochaliśmy się - dodaje.
Agenci pukają do drzwi
I tak oto "Portret damy" Melchiora Geldorpa zawisł nad stołem w jadalni pary. Przez dekadę Craig i David nie znali jednak ani prawdziwego tytułu, ani autora ich ukochanego obrazu. Aż w 2016 roku do ich drzwi zapukali agenci Homeland Security Investigations, czyli amerykańskiej służby śledczej.- Powiedzieli, że, ich zdaniem, nasz obraz został skradziony z polskiego Muzeum Narodowego w Warszawie - wspomina Gilmore. Mężczyźni nie uwierzyli i nie wpuścili agentów do domu. Ale - znając już tytuł i nazwisko autora - postanowili poszukać informacji w internecie. Tak trafili na stronę polskiego wydziału restytucji dóbr kultury.- Wpisałem w wyszukiwarkę Melchiora Geldorpa, wziąłem głęboki oddech i kliknąłem enter. Po sekundzie patrzyłem na czarno-białe zdjęcie, na którym bez żadnych wątpliwości była nasza dama - mówi Gilmore. Na jej trop amerykańskie służby wpadły już w 2006 roku, szukając innych skradzionych z Polski dzieł. - Agenci ustalili, że obraz nielegalnie przeszmuglowano do Stanów Zjednoczonych, a następnie sprzedano w nowojorskim domu aukcyjnym. I tak trafił do kupców w Kalifornii - informuje Heike Spelt, przedstawicielka Homeland Security Investigations. Jak dodaje, po dziesięciu latach udało się ustalić, że tymi kupcami byli właśnie David Crocker i Craig Gilmore, którzy obraz wylicytowali w dobrej wierze. I w równie dobrej - gdy poznali historię Damy - postanowili zrzec się praw do niej.
Pożegnalna impreza
- Zawsze mieliśmy wrażenie, że to portret tak dobry, że mógłby wisieć w muzeum. Kiedy dowiedzieliśmy się, że jest z muzeum... to był szok, ale nie aż taka niespodzianka - przyznaje Crocker.Zanim jednak obraz oddali - postanowili Damę godnie pożegnać - imprezą. W polskim sklepie kupili pierogi, kiełbasę, wódkę i piwo. W takich ilościach, że ze zdziwienia nie mógł wyjść polski sklepikarz. - Więc opowiedzieliśmy mu o obrazie, pokazaliśmy w telefonie zdjęcia. I zapadła cisza. W jego oczach pojawiły się łzy. Powiedział: "Chłopcy, dziękuję, że robicie to dla mojego kraju". To ten moment, którego nigdy nie zapomnimy - wspomina Gilmore.Craig i David wtedy również postanowili, że oddadzą nie tylko obraz, ale też XIX-wieczną ramę - w prezencie. By jakaś ich cząstka już zawsze była z Damą.Aleksandra Janiszewska z Muzeum Narodowego w Warszawie przekonuje, że obraz trafił do placówki w bardzo dobrym stanie. - Zarówno jeśli chodzi o powierzchnię malarską, jak i ramę, którą panowie zakupili do tego obrazu - mówi.
Wielki powrót
"Portret damy" kilka dni temu oficjalnie i z pompą wrócił na swoje prawowite miejsce. Na uroczystości obecny był między innymi wicepremier i minister kultury Piotr Gliński, a także nowa ambasador Stanów Zjednoczonych Georgette Mosbacher. - Stany Zjednoczone są dumne, że mogły odegrać rolę w odzyskaniu części polskiego dziedzictwa kulturowego. Jestem zaszczycona, że mogę być dziś tego częścią - powiedziała Mosbacher.Zanim obraz został skradziony podczas wojny, pozostawał właśnie w zbiorach Muzeum Narodowego. Został zakupiony przez miasto stołeczne Warszawa dla Muzeum Narodowego ze zbiorów doktora Jana Popławskiego. Kilka obrazów z tej kolekcji również znajduje się na naszej ekspozycji - mówi Janiszewska.Tylko z tej kolekcji nadal poszukiwanych jest 21 obrazów. Katalog strat wojennych, opisanych i zidentyfikowanych, liczy 63 tysiące pozycji.
Paulina Chacińska, TVN24
kw/pm