Matka z półtorarocznym dzieckiem utknęła w windzie przy kładce nad ul. Ostrobramską. Na miejsce przyjechały policja i straż pożarna. Po około pół godzinie kobietę uwolnił konserwator. Winda nadal nie działa.
"Zatrzasnęłam się z dzieckiem w windzie przy kładce nad ulicą Ostrobramską. Wjechaliśmy windą na górę kładki, winda zatrzymała się ale już z niej nie wyszliśmy, drzwi od windy okazały się zamknięte" – napisała w mailu na warszawa@tvn.pl Aleksandra Karolina Nowak.
Kobieta informuje, że do zdarzenia doszło w poniedziałek, między godziną 18:30 a 19.00. Przysłała też zdjęcie.
"Nawrzeszczał na mnie, że dzwonię na służby"
Jak relacjonuje w rozmowie z tvnwarszawa.pl, winda nie reagowała także, gdy próbowała zjechać nią na dół. Pani Aleksandra dłuższą chwilę mocowała się z drzwiami. Z zewnątrz próbowali otworzyć je także przypadkowi przechodnie. Bezskutecznie.
- W windzie była naklejka z namiarami na konserwatora, ale zamazana. Dlatego zadzwoniłam na 112 i poinformowałam o zaistniałej sytuacji. Po 20-30 minutach pojawili się policjanci, którzy poinformowali, że konserwator windy już jedzie. Przed nim pojawili się strażacy, chcieli zareagować, ale zostali wstrzymani przez konserwatora, który przyszedł na górę kładki i otworzył drzwi specjalnym kluczem – opowiada kobieta.
Spotkanie z konserwatorem nie było miłe.
– Nawrzeszczał na mnie, że dzwonię na służby, niepotrzebnie panikuję, bo nic się nie stało – relacjonuje pani Aleksandra i zapowiada, że po poniedziałkowym incydencie nie będzie więcej korzystać z wind. – Będę chodzić dookoła albo wnosić wózek po schodach – podsumowuje.
ZDM: Takie rzeczy się zdarzają
Kładki i windy pozostają w gestii Zarządu Dróg Miejskich, który potwierdza opisane zdarzenie.
- Policja zawiadomiła ZDM, konserwator był na miejscu po 10 minutach - informuje Adam Sobieraj, rzecznik ZDM. - Takie sytuacja się zdarzają. Nie dysponujemy statystykami, ale to nie jest nagminne. Firmie konserwującej zależy na tym, żeby windy były sprawna, bo gdy nie działają, nie płacimy - zapewnia i dodaje, że nad sprawnością urządzeń czuwa codziennie dwóch inspektorów.
- Od momentu zgłoszenia konserwator ma 20 minut na dojechanie. Na usunięcie poważniejszych uszkodzeń ma natomiast 48 godzin - podaje rzecznik drogowców.
We wtorek po południu na miejsce pojechał nasz reporter. Winda była nieczynna.
b/mz