Choć w czasie akcji w jednym z mieszkań policja rzeczywiście znalazła broń i amunicję, to nie one spowodowały zniszczenia widoczne na nagraniu. Najbardziej prawdopodobna przyczyna wybuchu, do którego doszło we wtorek wieczorem w kamienicy przy Siedleckiej na Pradze, to nieszczelna instalacja gazowa, zapewne nielegalna.
Ludzie na parapecie
Tak twierdzi w tym momencie policja. A nasz reporter przyglądał się rano zniszczeniom. - Budynku pilnuje już tylko dwóch policjantów. Nikogo nie wpuszczają, ale sama akcja jest już zakończona - relacjonował Lech Marcinczak. Akcja, dodajmy, niełatwa.
Zgłoszenia zaczęły wpływać około 21.30. - Wpływało kilka zgłoszeń naraz, dlatego zostało zadysponowanych kilka zastępów. Na miejscu okazało się, że mieszkanie pali się otwartym ogniem. Ludzie byli przewieszeni na parapecie na trzecim piętrze - relacjonuje Łukasz Płaskociński ze straży pożarnej.
- Kamienica była gaszona stopniowo, ze względu na trudną dostępność terenu. Na miejsce wprowadzony został podnośnik, który gasił pożar z sąsiedniego terenu. Akcja zakończyła się w nocy - dodaje. W sumie włączyło się do niej 16 jednostek. Ewakuowano 33 osoby.
Okna doleciały na sąsiednią posesję
Jak mówi Lech Marcinczak, przez okna widać, że na drugim i trzecim piętrze wszystko jest wypalone. - Nie wiem, czy są to dwa, czy cztery mieszkania, bo nie znam ich rozkładu, ale wygląda na to, że nie nadają się do użytku. A przecież w środku jest też pewnie woda, więc i tak nie widzę wszystkich zniszczeń.
Nasz reporter zwraca też uwagę na zawalony strop i okna, które siła wybuchu rozrzuciła po okolicy. - Nie wydaje się, by mieszkańcy mogli wrócić do domów w najbliższym czasie - ocenia.
Pożar kamienicy na Szmulkach