Odbudowa Pałacu Saskiego wiąże się z koniecznością usunięcia 150 drzew z Ogrodu Saskiego. Większość z nich nie zakończy jednak swojego żywota. Pod okiem specjalistów ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego mają one zostać przesadzone do innych zabytkowych parków.
Pod koniec ubiegłego tygodnia Radio Zet podało nieoficjalnie, że spółka Pałac Saski ma w planach wycinkę drzew w Ogrodzie Saskim w związku z odbudową historycznego obiektu. Jej rzecznik Sławomir Kuliński zaprzeczył informacjom o wycince. Już latem pojawiały się sygnały, że w obrębie terenu prac archeologicznych przy placu Piłsudskiego są drzewa, które mogą kolidować z wykopaliskami i dalszymi etapami prac. Inwestor chciałby przenieść je w inne miejsca.
Spółka poprosiła o współpracę ekspertów ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. W poniedziałek na spacerze w Ogrodzie Saskim doktor habilitowana Ewa Zaraś-Januszkiewicz, adiunkt Katedry Ochrony Środowiska i Dendrologii, opowiadała dziennikarzom o planowanych przesadzeniach i wycinkach.
Z inwestycją koliduje 150 drzew
Dendrolożka poinformowała, że z przyszłą inwestycją koliduje 150 drzew. Kolizje te polegają na tym, że w trakcie prac systemy korzeniowe bądź same drzewa mogłyby zostać uszkodzone. Są też przypadki, gdy korzenie wrastają w zabytkowe fundamenty. Wszystkie te rośliny mają około 70 lat, więc - jak tłumaczyła ekspertka - z historycznego punktu widzenia są najmłodsze.
Jak rozwiązać problem kolizji? - Najprościej wyciąć, ale absolutnie nie po to zostali powołani specjaliści z SGGW, żeby te drzewa wycinać. Będziemy je ratować. Ze 150 kolidujących drzew ponad 90 zostanie przesadzonych. Pozostała część to drzewa, których przyszłość - nawet bez inwestycji - należałoby rozważyć - zaznaczyła Zaraś-Januszkiewicz.
Przekazała, że jest kilka rodzajów drzew przeznaczonych do wycinki. - Są to drzewa zamierające albo w złym stanie – takim, który mógłby w krótkim czasie spowodować wzrost ryzyka wystąpienia niebezpiecznej sytuacji. To miejsce odwiedza bardzo dużo warszawiaków i turystów, więc wyobraźmy sobie, że takie drzewo w czasie silnego wiatru mogłoby komuś zrobić krzywdę - wskazała dendrolożka.
- Do tej grupy zaliczają się również drzewa obcych, inwazyjnych gatunków, które pojawiają się tutaj prawdopodobnie jako samosiewy. One w krótkim czasie mogłyby także spowodować zburzenie struktury zadrzewienia Ogrodu Saskiego, powodując dysharmonie kompozycyjne - wyjaśniła.
Dodała, że jest jeszcze ostatnia - najbardziej "kontrowersyjna grupa" - drzewa, których systemy korzeniowe rozsadzają tkankę wpisaną do rejestru zabytków, czyli fundamenty Pałacu Saskiego, Pałacu Brühla i kamienic przy Królewskiej. Dendrolożka tłumaczyła, że takich drzew nie uda się przesadzić, ponieważ niemożliwe jest odseparowanie ich korzeni od elementów architektonicznych. Przypomniała, że już około 20-30 lat temu w pobliżu piwnic Pałacu Saskiego rosły drzewa, które zostały usunięte z podobnego powodu.
Przygotowania potrwają dwa lata
Podczas spaceru dendrolożka opowiedziała też o tym, jak będą przebiegały przesadzenia. - Wybraliśmy tę trudniejszą metodę, ale w mojej ocenie jedyną możliwą, czyli przesadzanie ręczne - poinformowała.
Jak opisywała przygotowania do wyciągnięcia drzewa z ziemi i przeniesienia w inne miejsca trwają zwykle minimum rok. Natomiast w tym przypadku będą to dwa lata, czyli dwa pełne sezony wegetacyjne, kiedy rośliny będą miały czas na przebudowanie swoich systemów korzeniowych. - Nie uda się wyjąć drzewa z całym systemem korzeniowym i trzeba będzie jego część zredukować. Powolna i systematyczna redukcja, która w procesie produkcji roślin nazywa się szkółkowaniem, pozwala na zagęszczenie bryły korzeniowej, abyśmy mogli wyjąć ją w dopuszczalnych gabarytach - opisywała.
Samo ręczne przesadzanie drzewa wymaga zaangażowania kilkunastu osób. - Trzeba przygotować tę bryłę, obłożyć materiałami umożliwiającymi przetransportowanie rośliny, odspoić od gruntu - wyliczała Zaraś-Januszkiewicz. Opisywała też, że systemy korzeniowe drzew zwykle nie sięgają zbyt głęboko, to znaczy maksymalnie na 90 centymetrów w głąb ziemi. Dodała, że w takich miastach jak Warszawa, gdzie pod podłożem mogą znajdować się powojenne gruzowiska, drzewa są płycej ukorzenione. Wyjaśniła, że najważniejsze w procesie przesadzania jest jednak, by odpowiednio zadbać o korzenie w poziomie, to znaczy rozrastające się w promieniu wokół drzewa.
- To są duże, ważące kilkanaście ton organizmy roślinne, dlatego trzeba zaangażować dźwig, żeby drzewo podnieść i przenieść na platformę, którą pojedzie do swojego nowego domu - mówiła.
Zapowiedziała jednocześnie, że eksperci dbają również o to, by przesadzenia odbywały się poza okresem lęgowym ptaków i okresami rozrodu innych zamieszkujących je gatunków.
Pytana o to, dokąd trafią drzewa, zapowiedziała, że trwa wciąż ustalanie wszystkich lokalizacji. - Koncentrujemy się na miejscach, które będą godne tych drzew, czyli będą to również obiekty wpisane do rejestru zabytków i miejsca wszystkim dostępne, ale też jednocześnie chronione - podkreśliła. - Przesadzone drzewo wymaga odpowiedniej atencji, związanej z obserwowaniem tych drzew, oceną ich dobrostanu i dopajaniem (podlewaniem - red.) ich - wyjaśniła.
Wskazała, że część drzew trafi na pewno do Łazienek Królewskich i do Wilanowa. Pod uwagę jest też brana możliwość, by niektóre egzemplarze przesadzić w inne miejsca w Ogrodzie Saskim.
Trwają prace ziemne
Odbudowa Pałacu Saskiego - jak mówił prezydent Andrzej Duda 7 lipca podczas ceremonii przekazania na ręce marszałek Sejmu Elżbiety Witek projektu ustawy w tej sprawie - to ogromne dzieło o charakterze symbolicznym oraz inwestycja ponad podziałami.
W sierpniu rozpoczęły się przygotowania do prac ziemnych. Teren placu Piłsudskiego został wygrodzony. Natomiast prace archeologiczne - jak informował wówczas rzecznik prasowy spółki Pałac Saski Sławomir Kuliński - mają rozpocząć się na przełomie jesieni i zimy. Na przyszły rok planowany jest międzynarodowy konkurs na koncepcję architektoniczną.
Pałac Saski, który wzniesiono w wyniku rozbudowy XVII-wiecznego pałacu Jana Andrzeja Morsztyna, był wielokrotnie przebudowywany w kolejnych wiekach. W okresie II Rzeczypospolitej był siedzibą Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, a sąsiedni Pałac Brühla był siedzibą MSZ.
Po zniszczeniu Pałacu Saskiego przez Niemców pod koniec grudnia 1944 roku jedynym śladem po nim pozostał fragment trzech środkowych arkad, w których znajduje się Grób Nieznanego Żołnierza - symboliczna mogiła upamiętniająca bezimiennych żołnierzy poległych w obronie Polski, miejsce obchodów najważniejszych świąt państwowych.
Przerwana odbudowa
To nie pierwsze podejście do odbudowy Pałacu Saskiego. W 2006 roku chciały zająć się tym władze Warszawy. Planowano, by w gmachu znalazła się siedziba stołecznego ratusza. Na odbudowę pałacu rozpisywano aż sześć przetargów. W trakcie prac archeologicznych okazało się, że pod betonowymi płytami placu Piłsudskiego są piwnice historycznego pałacu. Archeologów zachwyciły, ale wywróciły jednocześnie do góry nogami plany restauracji - odkopane pozostałości zwiększyły bowiem znacznie koszty inwestycji z powodu wpisania ich do rejestru zabytków.
Ostatecznie prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz zdecydowała, że - w ramach oszczędności - odbudowywać Pałacu Saskiego nie będzie co najmniej do 2013 roku.
Prace pochłonęły wówczas 12 milionów złotych. Najwięcej - 4,35 miliona złotych - kosztowała wycinka drzew w Ogrodzie Saskim w związku z wykopaliskami. Szacowano, że odbudowa pochłonie łącznie ponad pół miliarda złotych.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl