Zamiast wiosennej fali roztopowej zobaczymy w tym roku odsłaniające się dno Wisły. Stan rzeki jest coraz niższy. Prognozy hydrologiczne na najbliższe miesiące nie napawają optymizmem. Czeka nas susza, a poziom wody będzie spadał. Miejskie wodociągi zapewniają jednak, że w najbliższym czasie Warszawie nie grożą ograniczenia w dostawach wody.
- Wskaźnik przy bulwarach pokazywał w środę poziom 71 centymetrów. Jest to dość niski stan jak na kwiecień - relacjonował Mateusz Szmelter, reporter tvnwarszawa.pl. Sprawdził też, jak wygląda koryto rzeki na odcinku między mostem Grota-Roweckiego a mostem Gdańskim. - Na całej szerokości rzeki widać odsłaniające się fragmenty dna. Z nurtu wyłaniają się piaszczyste wysepki, kamienie i stare gałęzie drzew - opisywał.
Dzień wcześniej - we wtorek - odwiedził brzeg Wisły w rejonie budowy mostu Południowego. - Nurt rzeki jest najgłębszy przy zachodnim brzegu. Ale wciąż możemy mówić o niskim poziomie wody - zaznaczył. W rejonie nowego mostu, po wschodniej stronie, Wisła rozgałęzia się. W odnodze głównego nurtu woda wyschła niemal całkowicie. - Da się tędy przejść prawie suchą stopą - zauważył nasz reporter.
W czwartek stan rzeki obniżył się jeszcze bardziej. Pomiar z godziny 11.50 mówił o 67 centymetrach na wysokości wodowskazu przy bulwarach.
"Wyraźna tendencja spadkowa"
Z informacji zebranych przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wynika, że od 12 marca stany wody na Wiśle w Warszawie "utrzymują się nieprzerwanie w strefie stanów niskich z wyraźną tendencją spadkową".
Rzecznik prasowy IMGW hydrolog Grzegorz Walijewski porównał dla nas dane dotyczące wtorkowego poziomu Wisły z analogicznymi pomiarami prowadzonymi na przestrzeni ostatnich lat. 14 marca 2020 roku o godzinie 8 stan wody przy bulwarach wynosił 72 centymetry. Tego samego dnia w 2019 roku było to 98 centymetrów. Wcześniej w 2015 - 213 cm, a w 2010 - 262 cm.
- Świadczy to o gorszej sytuacji hydrologicznej niż w latach ubiegłych. Warto zaznaczyć, że w marcu i w kwietniu stany wody na rzekach w Polsce powinny rosnąć z powodu zasilania rzek wodami roztopowymi. Zaistniała obecnie sytuacja jest więc bardzo niekorzystna w perspektywie dalszych miesięcy - ocenił Grzegorz Walijewski.
Hydrolog przyznał, że letnie miesiące upłyną w tym roku pod znakiem suszy. - Prognozy hydrologiczne dla całej Polski nie są optymistyczne. Jest to jedna z najgorszych sytuacji w historii pomiarów hydrologicznych w kraju, które robione są od ponad stu lat. 42 stacje mierzące przepływ wód w rzekach na 500 istniejących w Polsce odnotowały stan poniżej normy. W zeszłym roku było ich około 10 - wskazał Walijewski.
"W okresie letnim może nastąpić susza"
Wisła, podobnie jak większość polskich rzek, ma ustrój śnieżno-opadowy. Sytuacja meteorologiczna ma więc ogromny wpływ na jej poziom. - Głównym problemem była ciepła zima, podczas której nie zgromadziły się odpowiednie zasoby śniegu i lodu w naszym kraju - mówi hydrolog doktor Mateusz Grygoruk z Wydziału Budownictwa i Inżynierii Środowiska Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Przez to woda zamiast gromadzić się w środowisku, na bieżąco odpływała. - Bieżący odpływ wody w okresie zimowym powoduje jej deficyt w okresie wiosennym. Nie ma tej wczesnowiosennej fali roztopowej, która była odpowiedzialna za wysokie stany wód i wysokie przepływy w okresie wiosennym - wyjaśnia.
Dodatkowym problemem są niewielkie opady w marcu i kwietniu. Według danych IMGW na reprezentatywnej dla stolicy stacji synoptycznej Warszawa-Okęcie ostatnia dobowa suma opadu powyżej 1 l/mkw. została zanotowana 14 marca - spadły wtedy 2 l/mkw. Przez cały marzec w Warszawie deszczu spadło jedynie 13 l/mkw., co stanowi tylko 43,3 procent wieloletniej normy dla tego miesiąca. Nieco lepiej było w styczniu i w lutym - opady były powyżej miesięcznej normy.
- Jeżeli o tej porze roku, gdy zwykle wody mieliśmy najwięcej, mamy jej tak mało, to na pewno musimy liczyć się z tym, że w okresie letnim, nawet po dłuższych opadach może nastąpić susza - ocenia Grygoruk. Jego zdaniem będzie to prowadzić do deficytów wody w cieplejszych i suchych okresach roku. - Na pewno musimy liczyć się z ograniczeniami w dostawach wody. Do celów przemysłowych czy nawet bytowych - zastrzega, odnosząc się do sytuacji w całym kraju.
Czy Warszawie będzie brakowało wody?
Woda w kranach warszawiaków w 70 procentach pochodzi z Wisły. Nie jest jednak pobierana bezpośrednio z koryta rzeki. Wszystko odbywa się pod dnem, za sprawą Grubej Kaśki - największej studni infiltracyjnej w Europie. Jest to możliwe dzięki piętnastu drenom, czyli perforowanym rurom, ułożonym promieniście na głębokości około siedmiu metrów. Później woda, przefiltrowana przez wiślany piasek, trafia do wnętrza studni, skąd - za pomocą pomp - tłoczona jest do kolejnych etapów uzdatniania w stacjach "Filtry" i "Praga".
Przy niskim stanie rzeki jej drenaż podtrzymywany jest poprzez przepływ wód podziemnych. Ale gdy susza staje się zaawansowana, również ich poziom zaczyna się obniżać. Nie jest jeszcze pewne, w jakim stopniu zostaniemy dotknięci jej skutkami w wakacje. Jednak zdaniem Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji dostawy wody w Warszawie nie są zagrożone.
- Stale kontrolujemy poziom wody w rzece oraz dostosowujemy pracę naszych służb do zmieniających się warunków hydrologicznych. Ważną rolę odgrywają marynarze, którzy płuczą i spulchniają dno rzeczne, umożliwiając w ten sposób prawidłowy pobór wody do dalszego uzdatniania. Prace takie prowadzone są przy użyciu specjalistycznych statków - spulchniaczy hydraulicznych (Chude Wojtki - red.), które są eksploatowane przez służby techniczne spółki - informuje Marek Smółka, rzecznik MPWiK.
- Występowanie wydłużonych okresów susz hydrologicznych w minionych latach, szczególnie w latach 2002 - 2008, a następnie w roku 2012, 2015 i 2019, każdorazowo wymagały od MPWiK zintensyfikowania działań eksploatacyjnych, umożliwiających stabilną pracę ujęć infiltracyjnych. Dlatego też jesteśmy przygotowani na trudne warunki hydrologiczne - zapewnia.
Warszawskie wodociągi są też częściowo zasilane przez wodę z Jeziora Zegrzyńskiego, która pobierana jest przez Zakład Północny w Wieliszewie. Rzecznik MPWiK zwraca uwagę, że w trudnej sytuacji, praca tego punktu może stanowić zabezpieczenie dla miasta. - Zakład Północny ma możliwość zwiększenia swojej wydajności dobowej, a dzięki temu, że warszawska sieć dystrybucyjna pracuje w układzie pierścieniowym, możliwa jest płynna zmiana stref zasilania. Dywersyfikacja źródeł wody jest szczególnie istotna z punktu widzenia bezpieczeństwa dostaw i oznacza możliwość zwiększania dostaw wody z Zakładu Północnego, jeśli zajdzie taka potrzeba - wyjaśnia.
"Warszawa ma bardzo dobry system zaopatrzenia"
Zdaniem hydrologa profesora Artura Magnuszewskiego, kierownika Zakładu Hydrologii na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, mieszkańcy stolicy nie powinni obawiać się ograniczeń w dostawach wody.
- Warszawa ma bardzo dobry system zaopatrzenia pod względem ilościowym. Mamy dwa ujęcia: wodociąg centralny, który pobiera wodę w rejonie Grubej Kaśki i mamy wodociąg północny z ujęciem w Wieliszewie z Jeziora Zegrzyńskiego, więc tej wody w Warszawie na pewno nie zabraknie - twierdzi Magnuszewski.
Jak zaznacza, duże miasta, które eksploatują wodę z rzek, nie powinny mieć deficytów wody. - Problemy mogą być z ujęciem wód gruntowych, zwłaszcza tych płytkich. One szybciej reagują na brak opadów i okres suszy atmosferycznej i glebowej. Dużo osiedli i miast korzysta jednak z głębokich odwiertów i głębokich ujęć wodnych - dodaje.
Źródło: tvnwarszawa.pl / TVN Meteo / TVN24 / PAP
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl