Według ustaleń policji 28-letni Michał Z. razem ze swoim rówieśnikiem Przemysławem J. prowadzili stoisko z choinkami przy skrzyżowaniu Sieleckiej z Nowatorską na Dolnym Mokotowie. Obok nich świąteczne drzewka sprzedawał też inny mężczyzna. Jak przekazał PAP rzecznik mokotowskiej policji, stoisko "sąsiada" Michała Z. i Przemysława J. odwiedzili nieustaleni jeszcze sprawcy, którzy celowo uszkodzili ponad 130 drzewek, obcinając i łamiąc w nich czubki oraz gałązki. - Mężczyzna poirytowany całą sytuacją zawiadomił o tym mokotowskich policjantów, którzy zajęli się sprawą - powiedział podkom. Koniuszy.
- Pokrzywdzony podejrzewał, że przestępstwa na jego szkodę, mającego podłoże nieuczciwej konkurencji, mogli dopuścić się mężczyźni, którzy nieopodal niego również handlowali choinkami. W związku z powyższym wyraził wobec nich swoje niezadowolenie - poinformował.
"Złość w nich eskalowała"
Michał Z. i Przemysław J. mieli tymi oskarżeniami poczuć się dotknięci, ponieważ - jak później powiedzieli policjantom - nigdy nie uciekali się do takich praktyk. - Przez kilka godzin złość w nich eskalowała - zaznaczył policjant.
- Mężczyźni prowadzący wspólnie interes sprzedawali choinki, jednak oskarżenia sąsiada nie dawały im spokoju. Po całym dniu pracy pokrzepili się kilkoma głębszymi i około godz. 1 w nocy postanowili złożyć wizytę jemu i jego żonie. Małżeństwo nocowało w przyczepie kempingowej w miejscu prowadzenia swojej działalności - tłumaczył.
- Napastnicy nie zapukali do drzwi ich przyczepy, jak należy, zrobili to kijem, wybijając szyby. Następnie urwali listwę z oświetleniem ledowym i zniszczyli baner reklamowy zawieszony na bramie wjazdowej. Przy czym wykrzykiwali słowa wulgarne oraz wypowiadali groźby, z których wynikało, że mężczyzna ma zakończyć swoją działalność - dodał podkomisarz.
Wskazał, że pokrzywdzony w obawie przed napastnikami, chcąc chronić siebie oraz swoją żonę wyszedł do nich z uruchomioną piłą motorową. - Rozwścieczeni mężczyźni nie przejęli się jednak tym i ruszyli w jego kierunku z pięściami. Jak dodał Koniuszy, jeden z nich został raniony w okolice lewego nadgarstka.
"Nie przyznali się do przestępstw"
Na miejsce przyjechali policjanci. - Funkcjonariusze wezwali ratowników medycznych, którzy przewieźli jednego z napastników do szpitala, gdzie została mu opatrzona rana - zaznaczył.
Obaj trafili do policyjnej celi. Następnie usłyszeli zarzuty umyślnego uszkodzenia mienia oraz stosowania gróźb bezprawnych w celu zmuszania do zaprzestania sprzedaży choinek. - Nie przyznali się do przestępstwa, stojąc na stanowisku, że to oni są pokrzywdzeni całą tą sytuacją - powiedział.
- Teraz swoją linię obrony będą mogli zaprezentować przed sądem, który może ich skazać nawet na 5 lat więzienia - dodał Koniuszy.
W czwartek pisaliśmy o pożarze auta na Sadybie i konflikcie między sprzedawcami choinek:
Autorka/Autor: ran
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Mokotowska komenda policji