Na początku lipca do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko trzem liderkom Ogólnopolskiego Strajku Kobiet: Marcie Lempart, Klementynie Suchanow i Agnieszce Czeredereckiej, w związku z organizacją protestów przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego w Polsce. Prokuratura oskarżyła je o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób w związku z pandemią COVID-19, za co grozi do ośmiu lat więzienia. Jak przekazała nam wówczas prokurator Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Marta Lempart została ponadto oskarżona o znieważenie funkcjonariuszy policji oraz publiczne pochwalanie popełniania przestępstw polegających na niszczeniu fasad budynków kościołów oraz złośliwym przeszkadzaniu publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła.
W poniedziałek 29 listopada Sąd Okręgowy w Warszawie postanowił zwrócić sprawę do prokuratury ze względu na błędy w konstrukcji zarzutów i materiale dowodowym. - Sporządzane przez prokuratora zarzuty wydają się być ewidentnie niekompletnie, szczególnie odpowiedzialność w zakresie artykułu 226. Chociaż dotyczy funkcjonariusza publicznego, musi niewątpliwie dotyczyć osoby fizycznej, musi polegać na konkretnych zachowaniach wymierzonych bezpośrednio wobec takiej osoby - mówił sędzia.
Wątpliwości sądu wzbudziły również zarzuty wobec udzielonego przez Martę Lempart wywiadu: - Kwestie wskazane przez obronę w zakresie przeprowadzenia przedmiotowego wywiadu i nawoływania, które zarzuca prokurator, nawoływania do naruszenia prawa, musi być popełniane w winie umyślnej, z zamiarem bezpośrednim.
- Elementy, które dotyczą zarzutu pierwszego, też mają znaczenie, bo w sposób niedomyślny i nie tylko oparty na przekonaniu prokuratura, musi być wskazana odpowiedzialność, związek miedzy wzrostem zakażeń a faktem organizowania i przeprowadzenia określonej manifestacji. Ten związek musi mieć charakter niewątpliwy - wyjaśniał sędzia.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
Prokuratura zapowiada złożenie zażalenia
W ciągu siedmiu dni ma pojawić się pisemne uzasadnienie postanowienia sądu. Prokurator już zapowiedział złożenie zażalenia. - Tak naprawdę odniesienie się do tej sprawy będzie możliwe po poznaniu pisemnych motywów tej decyzji. Na obecnym etapie, sąd, z uwagi na odroczenie sporządzenia uzasadnienia tego postanowienia, nie wskazał, jakie czynności prokurator miałby jeszcze w toku postępowania wykonać. Myślę, że ta decyzja zostanie zaskarżona zażaleniem przez prokuraturę - powiedział prokurator Szymon Banna.
Zaznaczył ponadto, że w jego ocenie materiał przekazany sądowi mógł stanowić "podstawę do przeprowadzenia postępowania dowodowego o czyny wskazane w akcie oskarżenia".
Pełnomocniczka Lempart: rodzaj błędów popełnionych przy konstrukcji aktu oskarżenia ma charakter akademicki
- Sąd wyraźnie wskazał, że ta konstrukcja zarzutów, która została zaproponowana przez pana prokuratura, jest błędna. To znaczy brak jest kompletności zarzutów w przypadku mojej klientki, co do rzekomego znieważania przez nią funkcjonariusza policji oraz co do rzekomego nawoływania czy pochwalania popełnienia przestępstwa w zakresie wywiadu, który udzieliła jednej ze stacji radiowych. Również w zakresie pierwszego zakresu sąd dostrzegł, że nie ma związku przyczynowo-skutkowego między odbywaniem zgromadzeń a rzekomym narażeniem na niebezpieczeństwo - mówiła z kolei pełnomocniczka Marty Lempart Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska.
Odniosła się również do zapowiedzi złożenia zażalenia przez prokuraturę: - Wszystko będzie zależało od jakości uzasadnienia przygotowanego przez sąd. Jeśli będzie odzwierciedleniem tego, co dzisiaj sąd znakomicie przedstawił, to nie boję się o to, że to postępowanie powinno być zwrócone. Ja bym nie była optymistką, jeśli chodzi o to zażalenie, dlatego że uważam, że rodzaj błędów, które zostały popełnione przy konstrukcji aktu oskarżenia, ma charakter akademicki i dopóki one nie zostaną uzupełnione, a może to zrobić jedynie prokurator, sprawa toczyć się po prostu nie może przed sądem.
Gajowniczek-Pruszyńska podała również, o jakie błędy dokładnie chodzi. - W przypadku zarzutu rzekomego narażenia na niebezpieczeństwo epidemiologiczne, nie zostało wykazane, w jaki sposób to miało mieć miejsce. Nie stało się to elementem opisu czynu, czyli mówimy tutaj o czymś niezwykle podstawowym. Sąd, badając sprawę, musi przede wszystkim wiedzieć, jaki stawia się zarzut oskarżonym, a to nie zostało zrealizowane. Nie mówię tutaj o celowym działaniu. Myślimy, że to jest także kwestia błędu - stwierdziła prawniczka.
Zaznaczyła, że prokuratura nie wskazała dokładnie - z imienia i nazwiska - funkcjonariusza, którego miała znieważyć Marta Lempart i jakich dokładnie słów wobec niego użyła.
- Trzeci czyn, związany z tym wywiadem, którego Marta Lempart udzieliła, nie ma podstawowej informacji, czy ten wywiad był na żywo, czy udzielała ten wywiad poza siedzibą radia, a jeśli tak, to brak jest tutaj elementu publicznego manifestowania pewnych poglądów. W tym przypadku chodziło o rzekome nawoływanie czy solidaryzowanie się z niszczeniem mienia i tego elementu - wyjaśniła dr Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska.
Autorka/Autor: mp/r
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24