Tylko w styczniu tego roku z warszawskich ulic zniknęło 238 samochodów. Policjanci przyznają: kradzieży jest więcej. - W związku z tym Komendant Stołeczny Policji podjął decyzję o zwiększeniu od lutego stanu etatowego Wydziału do walki z Przestępczością Samochodową - mówi tvnwarszawa.pl rzecznik stołecznej policji Sylwester Marczak.
Sytuacja z ubiegłego tygodnia. Trzej mężczyźni planowali ukraść mazdę na Bemowie. Już wsiedli do samochodu, ale nie zdążyli odjechać, wpadli na gorącym uczynku. W podwarszawskich Ząbkach stała toyota, którą - jak twierdzą policjanci - ci sami mężczyźni ukradli w Nowym Dworze Mazowieckim. Udało się też odzyskać inną mazdę, która - również za sprawą zatrzymanych mężczyzn - zniknęła z Targówka.
Ale nie wszystkie skradzione samochody policjantom udaje się odzyskać, a z najnowszych statystyk wynika, że liczba kradzieży aut w Warszawie rośnie.
Rośnie liczba kradzieży
W 2018 roku z warszawskich ulic zniknęły 2192 samochody. Rok później skradzionych aut było więcej. - Niestety w roku 2019 nastąpił znaczny wzrost liczby kradzieży - do 2432 - przyznaje Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji. To wzrost o ponad 10 procent.
Początek roku dla złodziei też był udany. Tylko w styczniu ukradli 238 samochodów (dla porównania: w styczniu 2018 roku skradziono 162 samochody, a w 2019 roku 207). - W związku z tym komendant stołeczny policji podjął decyzję o zwiększeniu od lutego stanu etatowego Wydziału do walki z Przestępczością Samochodową - informuje Marczak.
Jak udało nam się nieoficjalnie ustalić, do "samochodówki" trafiło siedmiu nowych funkcjonariuszy.
Najczęściej auta japońskie i niemieckie
Jak wynika ze szczegółowych danych policji, szajki działające w Warszawie najchętniej kradną samochody japońskich marek. Numerem jeden jest toyota auris. Kolejne miejsca na liście najczęściej kradzionych samochodów w stolicy zajmują modele innego japońskiego producenta - mazdy.
W stołecznej policji od niemal 20 lat działa wyspecjalizowany wydział do zwalczania przestępczości samochodowej. Był reakcją na plagę kradzieży. Gdy powstawał, z ulic Warszawy i okolicznych powiatów ginęło ponad 16 tysięcy aut rocznie. Po jego utworzeniu liczba kradzieży zaczęła wyraźnie spadać.
- Jeszcze w latach 90. z ulic w Warszawie znikało ponad 16 tysięcy aut rocznie. W związku z dużą liczbą kradzieży samochodów podjęto decyzje o utworzeniu Wydziału do walki z Przestępczością Samochodową KSP. Systematycznie odnotowywano spadki w tej kategorii, by w latach 2015-2018 liczby te utrzymywały się na poziomie od 1828 do 2192. Pracujemy nad tym, by liczby te uległy poprawie - zapewnia rzecznik stołecznej policji.
- Porównując jednak kradzieże w Warszawie z innymi miastami w Polsce, należy pamiętać, że przez stolicę każdego dnia przemieszczają się miliony pojazdów, czego nie da się porównać z innymi miejscowościami w kraju - zwraca uwagę komisarz Marczak.
W Warszawie jest też zarejestrowana ich największa liczba w kraju.
W Warszawie działa ponad 200 złodziei
Jak opisywaliśmy na tvn24.pl, Warszawa i przyległe do niej powiaty to jeden z najczęściej wybieranych rejonów przez złodziei samochodowych. Według analiz operacyjnych i informacji zdobywanych przez policjantów, w Warszawie i okolicach może działać ponad 200 złodziei samochodów.
- Istnieje hierarchia w grupie. Najcenniejszy jest człowiek, który przełamuje zabezpieczenia elektroniczne, najmniej zarabia "wozak", czyli ten, który wsiada za kierownicę, by zaprowadzić samochód do dziupli - wyjaśniali rozmówcy tvn24.pl.
Złodziej za kradzież japońskiego auta średniej klasy otrzymuje od dwóch do czterech tysięcy złotych. Wynagrodzenie rośnie, gdy ukradnie luksusowego SUV-a. Może otrzymać nawet ponad 20 tysięcy na rękę . - Pozwalający zdalnie otworzyć auto elektroniczny sprzęt kosztuje od dwóch tysięcy do 10 tysięcy euro i jest dostępny w bułgarskich, rosyjskich czy chińskich sklepach internetowych. Przechwytuje on dane elektronicznego kluczyka z pamięci immobilizera - opowiadają rozmówcy.
Jak zgodnie przyznali policjanci i przedstawiciele koncernów, szajki mają dopracowany mechanizm kradzieży, by minimalizować możliwość wpadki. Po przejęciu auta, co zajmuje kilkadziesiąt sekund, "wozak" odstawia samochód do "schłodzenia".
- Prowadzi je na miejsce publiczne, jakiś duży parking, skąd można je bezpiecznie obserwować. Jeśli przez kilka dni nikt się wokół auta nie kręci, to zostaje ono przewiezione do dziupli pod miastem, gdzie w kilka godzin jest rozbierane na części - opisywali. Złodzieje robią tak, by uniknąć kradzieży auta wyposażonego w systemy lokalizujące. Po kilku godzinach w dziupli części auta wystawiane są na sprzedaż w internecie.
Z aut kradną koła
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shuterstock, tvnwarszawa.pl