Być może do horrendalnej pomyłki doszło w momencie, kiedy tłumaczono przekazanie tego prezentu. Być może komendant myślał, że jest to atrapa. Nie sądzę, żeby komendant policji zdecydował się na to, żeby przynieść granatnik do swojego gabinetu, a potem prezentować go w obecności ludzi - ocenił we "Wstajesz i wiesz" były rzecznik Komendy Głównej Policji Dariusz Nowak, odnosząc się do incydentu z granatnikiem w komendzie głównej. Dopuścił też możliwość sabotażu.
W środę rano w pomieszczeniu sąsiadującym z gabinetem Komendanta Głównego Policji generała Jarosława Szymczyka doszło do eksplozji. Jak przekazało w komunikacie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, eksplodował "jeden z prezentów, które komendant otrzymał podczas swojej roboczej wizyty na Ukrainie". Prezentem był granatnik, którego - jak ustalił nieoficjalnie Onet - użył sam komendant główny Jarosław Szymczyk. Komendant i cywilny pracownik komendy trafili do szpitala. Wypadek bada prokuratura.
"Pomyślałem, że to zamach na komendanta"
Incydent w siedzibie polskiej policji komentował w piątek we "Wstajesz i wiesz" Dariusz Nowak, były rzecznik komendanta KGP. - Byłem rzecznikiem komendanta głównego policji pana generała Marka Papały. Marek Papała został zastrzelony w 1998 roku, w okresie, kiedy w Polsce były dzikie czasy. W pierwszym momencie pomyślałem, że to jest zamach na komendanta głównego policji., że komuś przyszło do głowy, żeby strzelić z granatnika w gabinet komendanta - powiedział Nowak.
Były rzecznik KGP był dopytywany, jak to jest możliwe, że nie zadziałały żadne procedury związane z jedną z najważniejszych osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w państwie. - Dla mnie jest to nieprawdopodobne. Zakładam, że komendant nie wiedział, był w jakimś błędzie. To był prezent, który dostał na Ukrainie. Być może do horrendalnej pomyłki doszło w momencie, kiedy tłumaczono przekazanie tego prezentu. Być może komendant myślał, że jest to atrapa. Nie sądzę, żeby komendant policji zdecydował się na to, żeby przynieść granatnik do swojego gabinetu, a potem prezentować go w obecności ludzi - stwierdził.
Nowak: zawiodło przestrzeganie procedur
- Każda przesyłka, która trafia do takiej osoby jak komendant główny policji, powinna być sprawdzana. To się na co dzień robi - powiedział Nowak. - Ta przesyłka trafiła do Warszawy pociągiem. Ktoś to odebrał, ktoś przyjechał z tym wszystkim do komendy. Prawdopodobnie na takiej zasadzie, że "są to prezenty z Ukrainy" i ktoś te rzeczy zaniósł komendantowi do saloniku. Bo z informacji, które posiadam, wynika, że do wystrzału doszło nie w samym gabinecie, ale w saloniku obok. Być może to się stało w momencie, kiedy on rozpakowywał te rzeczy - spekulował Dariusz Nowak.
Powiedział również, że podczas wizyty na Ukrainie komendant mógł dostać coś innego niż to, co potem przyjechało do Polski koleją. - Wszyscy wiemy, że Ukraina prowadzi wojnę, że mają problemy z agentami, sabotażystami. Dlaczego nie zakładać, że ktoś to po prostu podmienił, żeby taką właśnie sytuację sprowokować - ocenił były rzecznik KGP.
Odniósł się również do doniesień medialnych, według których granatnik miał uruchomić sam komendant. - Ja sobie tego nie wyobrażam, żeby komendant chodził po gabinecie, testował to, strzelał. Wydaje mi się to nieprawdopodobne - ocenił. - Wydaje się, że kontrola, przestrzeganie tych procedur, tutaj po prostu zawiodły - podsumował Dariusz Nowak.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24