Andrzej T. ps. Tyburek, owiany złą sławą gangster z grupy wołomińskiej, ma dziś ostatnią szansę, by spróbować uniknąć kary dożywotniego więzienia. O tym, czy ją wykorzystał, przekonamy się w czwartek.
Policjanci przez lata uważali go za człowieka od "mokrej roboty". Przypisywali mu udział w gangsterskich porachunkach. Mówiło się, że mógł dokonać nawet dziesięciu zabójstw. Z tych podejrzeń nie zostało niemal nic, ale i tak 45-letni Andrzej T. ps. Tyburek został skazany na dożywocie.
W środę Sąd Najwyższy rozpoznał kasację, którą od wyroku skazującego złożyli adwokaci "Tyburka", mec. Przemysław Florek, mec. Kacper Florysiak i mec. Mikołaj Pietrzak. Jeśli Sąd Najwyższy ją odrzuci, Andrzej T. resztę swojego życia będzie musiał spędzić za kratami.
Zginął "Baniak", "Kajtek" został ranny
Sprawa, nad którą pochylił się pięcioosobowy skład Sądu Najwyższego, dotyczy pewnej strzelaniny - jednej z wielu, które wstrząsały warszawskim półświatkiem na przełomie wieków. W styczniu 1999 r., gdy trwała walka o przywództwo w tzw. grupie wołomińskiej, ktoś na ulicy w Aninie ostrzelał rozmawiających ze sobą gangsterów. Zginął wówczas Krzysztof K. ps. Baniak, a raniony został Piotr W. ps. Kajtek, choć to właśnie on był głównym celem zamachowców.
Dwa miesiące później dokończyli to, co nie udało im się w Aninie. Zastrzelili "Kajtka" w samym centrum Warszawy, pod klubem T.G.I. Friday’s. Jedna z kul śmiertelnie raniła wówczas przypadkowego przechodnia, pracownika Teatru Wielkiego.
Prokuratura oskarżyła Andrzeja T. o to, że był uczestnikiem zabójstwa w Aninie. Kluczowe były wyjaśnienia złożone przez jednego ze skruszonych gangsterów – Pawła J. ps. Japa. To na ich podstawie sąd skazał "Tyburka" na dożywocie. Wcześniej na podobne kary w innym procesie sąd skazał jego kumpli z gangu, któremu przewodził Karol S. ps. Karol.
"Tyburek" był sądzony osobno, bo przez ponad 10 lat ukrywał się przed policją. Teraz ma ostatnią szansę, by przekonać sąd do swojej niewinności, bo od początku twierdzi, że nie brał udziału w tym zabójstwie. - Jestem człowiekiem niewinnym, fałszywie pomówionym przez Pawła J. Nie ma takiej możliwości, żebym znajdował się na miejscu strzelaniny w Aninie, bo zajmowałem się ciężko chorym tatą – mówił podczas ostatniej rozprawy, jeszcze przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie.
Strzelanina w Gamie, śmierć w Okoniu
- Moim zdaniem są przesłanki do uwzględnienia kasacji – twierdził przed rozprawą w rozmowie z tvnwarszawa.pl adwokat Przemysław Florek, obrońca "Tyburka". W środę próbował przekonać sędziów Sądu Najwyższego, że podczas wcześniejszych rozpraw zostały popełnione błędy, przede wszystkim proceduralne, które powinny skutkować powtórzeniem procesu.Czy tak się stanie, przekonamy się w czwartek. Sąd Najwyższy odroczył ogłoszenie orzeczenia ze względu na skomplikowany charakter sprawy.
Wyrok dotyczący strzelaniny w Aninie to na razie jedyna sprawa, w której Andrzej T. został skazany za zabójstwo, choć policjanci do dziś uważają go za jednego z najgroźniejszych stołecznych gangsterów.
"Tyburek" był m.in. podejrzewany o to, że strzelał (razem z dwiema innymi osobami) w marcu 1999 r. w restauracji Gama na Woli. Zginęło wtedy pięciu przestępców z gangu wołomińskiego, w tym jego liderzy Marian K. ps. Maniek oraz Ludwik A. ps. Lutek. W śledztwo w sprawie tych najbardziej krwawych gangsterskich porachunków w nigdy nikomu nie postawiono zarzutów.
Zarzuty postawiono Andrzejowi T. za inną strzelaninę. Latem 2002 r. miał on strzelać w barze Okoń w Mikołajkach. Zginął wówczas Jacek K. ps. Klepak (syn Mariana), a już na zewnątrz kule dosięgły policjanta Marka Cekałę, który zaalarmowany przez przechodniów ruszył w pościg za bandytami.
T. zarzuty dostał, ale przed sądem za tą zbrodnię nie stanął. Prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko niemu, bo dowody okazały się zbyt słabe.
Policja o "Tyburku":
Wpadł "Tyburek"
Aresztowanie "Tyburka"
Piotr Machajski