- Czekam na jasną deklarację ministra spraw wewnętrznych Joachmia Brudzińskiego, czy PiS jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo warszawiakom czy też nie. To jest obowiązek rządu - powiedział przebywający w Helsinkach Trzaskowski. - Nawet sam premier Morawiecki mówił, że ma wątpliwości, czy organizatorzy będą w stanie zapewnić bezpieczeństwo, stąd ta decyzja - dodał.
Bezpieczeństwo
Stwierdził ponadto, że "Hanna Gronkiewicz-Waltz wielokrotnie wnosiła o rozwiązanie marszu". - W momencie, kiedy na nim pojawiały się hasła rasistowskie czy ksenofobiczne, jak to bywało w latach poprzednich. A rząd PiS-u próbował rozgrzeszać tego typu zachowania - przekonywał prezydent-elekt stolicy.
Zapytany, czy elementem demokracji nie jest także to, że godzimy się na marsze osób o odmiennych poglądach, wrócił do bezpieczeństwa. - Przede wszystkim wiele wskazuje na to, że policja nie jest gotowa, aby ochraniać marsz. To jest pytanie do ministra Brudzińskiego, rząd PiS musi jasno powiedzieć, czy bezpieczeństwo będzie mieszkańcom Warszawy zapewnione czy nie - podsumował Rafał Trzaskowski.
Zakaz marszu
Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz poinformowała w środę, że podjęła decyzję o zakazie organizacji marszu środowisk narodowych 11 listopada. Powodem takiego ruchu jest - jak wyjaśniła - troska o bezpieczeństwo mieszkańców, wynikająca z przebiegu poprzednich marszów, a także problemów kadrowych policji, o których piszą w ostatnich dniach media. Prezydent stolicy mówiła także o zignorowaniu jej pisma do ministra spraw wewnętrznych z propozycją wspólnego zabezpieczenia marszu, powoływała się również na argumenty historyczne. - Warszawa dość już wycierpiała przez agresywny nacjonalizm - mówiła.
Zobacz jak Hanna Gronkiewicz-Waltz tłumaczyła zakaz marszu:
ml/b
Gronkiewicz-Waltz zakazała marszu narodowców
Gronkiewicz-Waltz zakazała marszu narodowców